Metalowa instytucja, której wpływ jest nie do przecenienia, Black Sabbath był pionierem gatunku, ponieważ stworzył ramy dla kolejnych podgatunków w obrębie metalu, z całymi ruchami wyrosłymi z planów ułożonych w pojedynczych utworach Sabbathów. Od końca lat 60-tych i przez cały okres lat 70-tych zespół stał się legendarny ze względu na ponurą chemię pomiędzy swoimi muzykami: Pierwotny wokal Ozzy’ego Osbourne’a, sejsmiczne riffy Tony’ego Iommi, dosadna, potężna perkusja Billa Warda i grzmiące basy Geezera Butlera połączyły się w złowrogą odmianę hard rocka i okultystycznego szaleństwa, jakiego świat nie słyszał nigdy wcześniej. Ten nietykalny, oryginalny skład był odpowiedzialny za takie metalowe arcydzieła jak „Paranoid” z 1970 roku, ale kiedy zespół rozpadł się w 1979 roku, Black Sabbath trwał w obsadzie z różnymi wokalistami, podczas gdy Osbourne zastosował swoją osobowość księcia ciemności w udanej karierze solowej, która trwała przez dziesięciolecia. Były różne zjazdy i częściowe re-formacje pierwszego składu Black Sabbath, mające na celu odzyskanie części ich wczesnej złej energii w późniejszych okresach, takich jak 2013’s 13.
Zespół powstał w 1968 roku pod niepasującą nazwą Polka Tulk Blues Band — Iommi i Ward, którzy właśnie opuścili pubowo-bluesowy skład Mythology, szukali sposobu, aby zabrać gatunek w bardziej solidnym kierunku. Zwrócili się o pomoc do Butlera i Osbourne’a, którzy grali razem w grupie Rare Breed, a do końca roku działali już pod nazwą Earth.
Przejście z Earth do Black Sabbath miało miejsce w następnym roku, po tym jak Osbourne i Butler napisali piosenkę, która została zainspirowana horrorem Borisa Karloffa z 1963 roku o tym samym tytule. Powstały w ten sposób „Black Sabbath”, żałobna płyta z pieca hutniczego, zbudowana wokół interwału rozszerzonej kwarty/trytonu, lepiej znanego jako interwał diabła, posłuży jako salwa otwierająca ich wybuchowy, epicki debiut z 1970 roku. Wydany przez Vertigo Records, bardziej progresywną filię Philips/Phonogram, większość wyprodukowanego przez Rodgera Baina LP została nagrana w ciągu jednego dnia. Jedynie garść gitarowych overdubów – charakterystyczne brzmienie Iommi’ego zyskało na powadze dzięki temu, że przestroił on swoją gitarę o pół stopnia w dół, aby zapewnić trochę luzu dla pary palców, którym usunięto czubki w wypadku w fabryce – wraz z deszczem, grzmotami i biciem dzwonów, które tak skutecznie przedstawiły grupę światu, zostały dodane później. Płyta została wydana w piątek 13-go, co pomogło zapoczątkować reputację zespołu, który zaludnił żyzne miejsce zbrodni, jakim jest historia, dużą ilością rozbryzgów krwi. Black Sabbath, na którym znalazły się takie klasyki gatunku jak „The Wizard”, „N.I.B.” i wspomniany wcześniej tytułowy kawałek, został początkowo odrzucony przez krytyków – retrospektywne recenzje były o wiele bardziej pochlebne – ale udało mu się dotrzeć do pierwszej dziesiątki w Wielkiej Brytanii i przez ponad rok utrzymywać się na amerykańskim Top 40, ostatecznie uzyskując certyfikat platyny.
Niespodziewany sukces Black Sabbath sprawił, że zespół nie tracił czasu na powrót do studia. Wydany zaledwie siedem miesięcy po debiucie, „Paranoid”, antyteza wtórnej zapaści, przyniósł dwa największe single: „Iron Man” i nerwowy, mocny utwór tytułowy, z których ten ostatni był jedynym hitem zespołu w pierwszej dziesiątce – album trafił prosto na szczyt list przebojów w Wielkiej Brytanii i sprzedał się w ponad czterech milionach egzemplarzy. Głębsze, ale nie mniej bezpośrednie kawałki, takie jak prowadzony przez syrenę przeciwlotniczą, politycznie naładowany „War Pigs” i trippy, łagodny hymn doom „Planet Caravan” ujawniły grupę, która miała o wiele więcej twórczego gazu w baku, niż jej krytycy chcieliby przyznać. Paranoid przyniósł Sabbath pierwsze kontrowersje, po tym jak przeprowadzono dochodzenie w sprawie amerykańskiej pielęgniarki, która popełniła samobójstwo słuchając tego albumu. Dla wielu, nazwa Black Sabbath stała się synonimem satanizmu w latach 70-tych i 80-tych.
Sabbath kontynuował dmuchanie w bezbożny róg obfitości z albumami trzecim i czwartym. Wydany w 1971 roku, brutalny Master of Reality pokrył się podwójną platyną dzięki takim ulubieńcom fanów jak „Sweet Leaf”, „Children of the Grave” i „Into the Void”, w dwóch ostatnich Iommi obniżył dźwięki o trzy półtony, aby uwolnić jeszcze większe napięcie strun – Butler poszedł w jego ślady, a głęboki, ziemski łomot, który nastąpił później, był powszechnie uważany za zapowiedź sludge, doom i stoner metalu. Na płycie znalazł się również skomponowany przez Iommi’ego i Butlera utwór „After Forever”, który, ku zakłopotaniu niektórych bardziej zagorzałych krytyków zespołu, odzwierciedlał głęboką wiarę katolicką basisty. Vol. 4, nagrany w Los Angeles, pojawił się w następnym roku i był pierwszym wydawnictwem Sabbathów bez Rodgera Baina odpowiedzialnego za produkcję – Iommi i ówczesny menadżer Patrick Meehan mieli być współproducentami albumu. Z pewnością najambitniejszy z dotychczasowych albumów grupy, Vol. 4 reprezentował Black Sabbath w ich najbardziej chemicznym uzależnieniu – roboczy tytuł albumu brzmiał Snowblind – wysyłanie pudełek z głośnikami wypełnionych kokainą i zamienianie ich wynajętego domu w Bel Air w czarny kocioł pełen alkoholu i nadmiaru gwiazd rocka. Mimo to, udało im się utrzymać kontrolę na tyle długo, by stworzyć mroczny, introspekcyjny klejnot, który nie przyniósł żadnych przebojów – żrący riff-gazm, jakim jest „Supernaut”, musiał trafić na listy przebojów w innym, bardziej wyrozumiałym wymiarze – ale i tak znalazł się na szczycie list przebojów. Vol. 4 rzetelnie odzwierciedlał rozpustną, kolektywną przestrzeń głowy Sabbathów w tamtym czasie, ale zachował wystarczająco dużo siły, która napędzała ich wczesne prace, aby się z nimi połączyć.
Pojawienie się w 1973 roku, Sabbath Bloody Sabbath było kolejnym sukcesem, podwajając bardziej progresywne elementy Vol. 4, nawet posuwając się tak daleko, że zatrudnili Ricka Wakemana z Yes, aby dołożył swoje klawisze do utworu „Sabbra Cadabra”. Wzmocniony przez kultowy już tytułowy utwór, jak również karkołomny „Killing Yourself to Live”, album nie tylko zyskał uznanie fanów, ale również pozytywne komentarze krytyków, stając się piątym platynowym albumem Sabbathów w USA. Sabotage, wydany w 1975 roku, był powrotem zespołu do ciężkiego, metalowego ataku z debiutu, w większości przypadków ograniczając orkiestrowe rozkminy i studyjne sztuczki z ostatnich dwóch albumów. Płyta ukazała się również w samym środku spornego sporu pomiędzy zespołem a jego byłym już menadżerem Meehanem. Pomiędzy obijającym się „Hole in the Sky”, pełnym złości „Symptom of the Universe” i prawie dziewięciominutowym epickim „The Writ”, zespół brzmiał zarówno jak ożywiony, jak i zniszczony, jak zakrwawiona bestia, nafaszerowana kulami, stojąca na zwłokach swojego porywacza. Fani i krytycy byli życzliwi, ale muzyczny klimat zmieniał się zarówno w kraju, jak i za granicą, a Black Sabbath zaczynali odczuwać chłód.
W 1976 roku zespół przechodził również wewnętrzną walkę, zmagając się z coraz bardziej sfrustrowanym i uzależnionym od chemii frontmanem, który szukał możliwości samodzielnego działania. Technical Ecstasy (1976) i Never Say Die! (1978), mimo że pokryły się złotem, ucierpiały pod ciężarem problemów związanych z nadużywaniem substancji przez zespół i jego coraz słabszą pozycją w muzyce popularnej. Zespoły takie jak The Clash i Sex Pistols były na fali wznoszącej, a marka Sabbathów – mocny, ciężki blues-rock – traciła na popularności. Podczas nagrywania albumu Never Say Die Osbourne odszedł z zespołu, w końcu udało mu się wrócić do zespołu podczas końcowych sesji, ale w 1979 roku, po trasie koncertowej wspierającej album, został zwolniony z grupy na dobre.
Odejście Osbourne’a i udana kariera solowa mogły oznaczać koniec ery dla grupy, ale Black Sabbath nie zamierzali łagodnie odejść w tę dobrą noc. Na sugestię córki nowego menadżera zespołu, Sharon Arden (później Sharon Osbourne), Iommi, Butler i Ward sprowadzili byłego frontmana Rainbow, Ronniego Jamesa Dio, aby przejął obowiązki wokalne. Potężny głos Dio, tak samo idiosynkratyczny i ikoniczny jak głos Osbourne’a, ale z dużo większym rozmachem, okazał się idealnie pasować do Black Sabbath 2.0. Wydany w 1980 roku album Heaven and Hell okazał się sukcesem krytycznym i komercyjnym, stając się trzecim, po Paranoid i Master of Reality, najlepiej sprzedającym się albumem zespołu. Tego samego roku, podczas trasy koncertowej, Ward osiągnął apogeum swojego alkoholizmu i ogłosił, że on również opuszcza grupę. Vinny Appice, młodszy brat legendarnego perkusisty Vanilla Fudge Carmine’a Appice’a, został sprowadzony na jego miejsce i pojawił się na dziesiątym studyjnym wydawnictwie grupy, ”Mob Rules” z 1981 roku. Album otrzymał mieszane recenzje, ale mimo to udało mu się zdobyć złoto w Stanach Zjednoczonych i wejść do Top 40 w Wielkiej Brytanii dzięki ognistemu utworowi tytułowemu, który pojawił się również – w innej wersji – w kultowym animowanym filmie fantasy dla dorosłych Heavy Metal. Pierwszy w historii koncertowy album zespołu, Live Evil, został wydany w 1983 roku. Nagrany podczas trasy koncertowej grupy w 1982 roku, wspierającej Mob Rules, prezentował dźwiękową migawkę zespołu u szczytu jego technicznych możliwości, ale nie uchwycił wewnętrznych napięć, które bulgotały pod wszystkimi pick slide’ami i pirotechniką. Powołując się na niemożliwy do pogodzenia rozłam z Iommi i Butlerem, Dio i Appice opuścili grupę w połowie miksowania albumu i założyli własny zespół. Po tym, jak świeżo upieczony Dio wydał Holy Diver, a Osbourne wydał swój trzeci solowy album, Bark at the Moon, Black Sabbath znalazł się na rozdrożu.
Niezrażeni, Iommi i Butler natychmiast zaczęli szukać nowych członków, z którymi mogliby uruchomić starą maszynerię, ostatecznie decydując się na Iana Gillana z Deep Purple na wokalu i świeżo wytrzeźwiałego Billa Warda za zestawem. Chociaż początkowo album sprzedawał się dobrze, Born Again okazał się krytyczną porażką, głuchą kolekcją słabych Sabbathowych tropów, która ostatecznie pozostawiła Iommiego ostatnim stojącym człowiekiem. Nawet trasa koncertowa wspierająca ten album okazała się katastrofą, z Wardem, który załamał się podczas nagrywania, zastąpionym przez perkusistę Move/ELO, Bev’a Bevan’a, i żenującą awarią rekwizytu, która stała się inspiracją dla klasycznej już sekwencji Stonehenge z filmu This Is Spinal Tap z 1984 roku. Po zakończeniu trasy Bevan odszedł, Gillan ponownie dołączył do Deep Purple, a Butler zaczął grać solo, nie pozostawiając Iommi’emu wyboru, jak tylko zawiesić działalność zespołu.
To co nastąpiło potem to długi okres prawie ciągłych zmian personalnych, z Iommi pozostającym jedynym oryginalnym członkiem. Wydany w 1986 roku, bluesowy Seventh Star był, we wszystkich intencjach i celach, solowym albumem Iommiego – naciski wytwórni zmusiły go do dodania monikonu Black Sabbath na okładce – a wydany w 1987 roku Eternal Idol był pierwszym, na którym pojawił się nowy, półstały wokalista Tony Martin. Hard rockowy perkusista Cozy Powell dołączył do Iommiego i Martina na wydanym w 1989 roku Headless Cross i konceptualnym albumie Tyr z 1990 roku o tematyce wikingów, ale żaden z pierwszych albumów po Born Again nie miał większego wpływu na krytykę czy komercję. Po raz kolejny, muzyczny paradygmat odchodził od gatunku hard rock/heavy metal, a Sabbath starali się po prostu utrzymać na powierzchni. Ogólnie dobrze przyjęty Dehumanizer, reunion z ery Heaven and Hell/Mob Rules z Butlerem, Dio i Vinnym Appice, zapewnił Black Sabbath bardzo potrzebny zastrzyk energii w 1992 roku i zdołał przemycić ich z powrotem do Top 40 zarówno w kraju, jak i za granicą, ale okazał się być jednorazowym wydarzeniem. Wydany w 1994 roku Cross Purposes utrzymał Butlera na pokładzie i przywrócił Martina na wokal, ale nie udało mu się wykorzystać impetu, jaki pozostał po sukcesie Dehumanizer, a wydany w następnym roku rozczarowujący Forbidden, 18 studyjny album zespołu, był ostatnim wydawnictwem Martina, jak również ostatnim studyjnym albumem zespołu przez prawie 18 lat.
Iommi, Butler, Ward i Osbourne w końcu powrócili pod światła sceny w 1997 roku, czego kulminacją było wydanie nagrodzonego Grammy Best Metal Performance podwójnego albumu Reunion, ale minęło 16 lat — i całe mnóstwo Ozzy’ego, który w końcu otrzymał swój własny reality show — zanim zespół przywrócił mroczną sztukę do studia nagraniowego. Wydany w 2013 roku, wyprodukowany przez Ricka Rubina album 13, który również przyniósł nagrodę Grammy, tym razem za singiel „God Is Dead?”, miał być ostatnim albumem Black Sabbath, a w 2015 roku Osbourne, Iommi i Butler (Ward odmówił udziału) ogłosili, że ich nadchodząca światowa trasa koncertowa będzie ich ostatnią. Trasa o trafnej nazwie The End Tour, która zakończyła się w ich rodzinnym Birmingham, była dla Black Sabbath zamknięciem wieka trumny na prawie 50-letniej karierze i ugruntowaniem ich dziedzictwa jako nieoświetlonych zwiastunów heavy, sludge, stoner i doom metalu. Koncertowy LP/film z tego występu został wydany w 2017 roku.