W miarę jak USA, Rosja i Chiny testują wzajemnie swoją cierpliwość i strategiczne skupienie, spekulacje na temat szans na wojnę światową osiągnęły nowy szczyt. Ale wielu ludzi poważnie zaangażowanych w tę ważką dyskusję często się myli.

Jeśli chodzi o szacowanie potencjału militarnego, zachodnie media zajmują się przede wszystkim możliwościami zbrojeniowymi słabszych państw – i rzadko poświęcają wiele uwagi kolosalnym możliwościom USA, które wciąż odpowiadają za większość światowych wydatków na obronę.

Każda rozsądna dyskusja na temat tego, jak mogłaby wyglądać hipotetyczna III wojna światowa, musi zacząć się od czystej wielkości i siły amerykańskich zasobów wojskowych. Niezależnie od tego, że Chiny i Rosja zbroją się na różne sposoby, amerykańscy dowódcy są w stanie zdominować eskalujące kryzysy i odeprzeć siły przeciwnika, zanim zdołają ich użyć.

Take wojny rakietowej sam. Marynarka wojenna USA ma już 4 tys. pocisków Tomahawk, a marynarka i siły powietrzne są w trakcie dostaw 5 tys. konwencjonalnych pocisków JASSM o zasięgu 200-600 mil. Są one ledwo widoczne dla radarów i przeznaczone do niszczenia „utwardzonych” celów, takich jak silosy pocisków jądrowych. Rosja i Chiny, dla kontrastu, nie mają niczego o równoważnej ilości lub jakości, czym mogłyby zagrozić amerykańskiemu lądowi stałemu.

To samo dotyczy sił morskich. Podczas gdy wiele mówi się o dwóch rosyjskich fregatach i mniejszych jednostkach stacjonujących u wybrzeży Syrii, sama Francja posiada 20 okrętów wojennych i lotniskowiec na Morzu Śródziemnym – a siły amerykańskie w tym rejonie obejmują sześć niszczycieli wyposażonych w liczne pociski cruise i systemy antyrakietowe. Na drugim końcu Europy rosyjskie wojsko zagraża małym krajom bałtyckim, ale rzadko zwraca się uwagę na to, że rosyjska flota bałtycka jest tej samej wielkości co duńska i o połowę mniejsza niż niemiecka.

Tymczasem agresywnie ekspansjonistyczne zachowanie Chin na Morzu Południowochińskim jest opisywane obok historii o ich pierwszym lotniskowcu i rakietach balistycznych dalekiego zasięgu. Jednak według Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych chińska marynarka wojenna jest duża i wciąż rośnie, a jej liczebność wciąż odpowiada połączonym flotom Japonii i Tajwanu, podczas gdy Stany Zjednoczone mogą się pochwalić 19 lotniskowcami na całym świecie, jeśli wliczyć w to ich okręty szturmowe.

Nad tym wszystkim góruje oczywiście czynnik nuklearny.

Przywódcy USA mogą w istocie wierzyć, że są w stanie usunąć rosyjski odstraszacz jądrowy za pomocą przytłaczającego ataku konwencjonalnego wspartego obroną przeciwrakietową. Zdolność ta była kultywowana w ramach programu Prompt Global Strike, który został zainicjowany przed 11 września i był kontynuowany w latach prezydentury Obamy. Zorganizowany przez US Air Force’s Global Strike Command, ma na celu wykorzystanie broni konwencjonalnej do zaatakowania dowolnego miejsca na Ziemi w czasie poniżej 60 minut.

Nie oznacza to, że zadanie byłoby małe. W celu zniszczenia rosyjskich pocisków nuklearnych przed ich wystrzeleniem, wojsko amerykańskie musiałoby najpierw oślepić rosyjskie radary oraz dowództwo i łączność na nadchodzący atak, prawdopodobnie wykorzystując zarówno ataki fizyczne, jak i cybernetyczne. Następnie musiałoby zniszczyć około 200 stałych i 200 ruchomych pocisków na lądzie, kilkanaście rosyjskich rakietowych okrętów podwodnych i rosyjskich bombowców. Następnie musiałaby zestrzelić wszystkie rakiety, które mogłyby jeszcze zostać wystrzelone.

Rosja nie jest dobrze przygotowana do przetrwania takiego ataku. Jej radary wczesnego ostrzegania, zarówno satelitarne, jak i lądowe, niszczeją i trudno będzie je zastąpić. Jednocześnie Stany Zjednoczone posiadają i rozwijają szereg technologii do prowadzenia misji antysatelitarnych i radarowych, i używają ich od lat. (Już w 1985 r. zestrzeliły satelitę myśliwcem F15). Mimo to Zachód jest również bardzo uzależniony od satelitów, a Rosja i Chiny nadal rozwijają własne systemy antysatelitarne.

Wojna powietrzna

Rosyjskie samoloty bombowe pochodzą jeszcze z czasów sowieckich, więc mimo alarmu, jaki wywołują, gdy naruszają przestrzeń powietrzną państw zachodnich, same w sobie nie stanowią większego zagrożenia. Gdyby rosyjskie i amerykańskie samoloty stanęły naprzeciwko siebie, Rosjanie znaleźliby się pod atakiem samolotów, których nie mogliby zobaczyć i które w jakikolwiek sposób znajdują się poza ich zasięgiem.

Załogi amerykańskich i brytyjskich okrętów podwodnych twierdzą, że przez cały okres zimnej wojny doskonale radziły sobie z ciągłym śledzeniem sowieckich okrętów podwodnych, gdy opuszczały swoje bazy. Od tego czasu siły rosyjskie zmniejszyły się, a amerykańska wojna przeciw okrętom podwodnym została ożywiona, co stwarza perspektywę, że rosyjskie okręty podwodne mogą zostać zlikwidowane, zanim jeszcze zdążą wystrzelić swoje rakiety.

Rdzeń rosyjskich sił jądrowych stanowią pociski lądowe, niektóre umieszczone na stałe w silosach, inne poruszające się po torach kolejowych i drogach. Rakiety umieszczone w silosach mogą być obecnie namierzane przez kilka typów pocisków, przenoszonych przez amerykańskie samoloty, prawie niewidocznych dla radarów; wszystkie są przeznaczone do niszczenia celów chronionych przez głębokie betonowe i stalowe bunkry. Jednak problemem dla amerykańskich planistów wojennych jest to, że dotarcie do tych celów może zająć ich samolotom przenoszącym rakiety zbyt wiele godzin – stąd konieczność działania w ciągu kilku minut.

Amerykański bombowiec stealth B-2 Spirit. AMMHPhotography via

Jednym z pozornie prostych rozwiązań umożliwiających bardzo szybkie atakowanie celów jest wyposażenie szybkich jądrowych pocisków balistycznych w głowice niejądrowe. W 2010 roku Robert Gates, pełniący wówczas funkcję sekretarza obrony za rządów Baracka Obamy, powiedział, że USA mają takie możliwości. Międzykontynentalne pociski balistyczne potrzebują zaledwie 30 minut, aby przelecieć między środkowym zachodem USA a Syberią; jeśli zostaną wystrzelone z dobrze ustawionych okrętów podwodnych, Tridenty Marynarki Wojennej mogą być jeszcze szybsze, z czasem startu do celu poniżej dziesięciu minut.

Od 2001 roku Marynarka Wojenna USA przygotowała się do wyposażenia swoich pocisków Trident w obojętne głowice stałe – dokładne z dokładnością do dziesięciu metrów – lub rozległą broń odłamkowo-odłamkową. Krytycy twierdzili, że w ten sposób potencjalny przeciwnik nie będzie w stanie stwierdzić, czy jest atakowany nuklearnie czy konwencjonalnie, co oznacza, że będzie musiał zakładać najgorsze. Według badaczy Kongresu USA prace rozwojowe były bliskie ukończenia, ale najwyraźniej zostały przerwane w 2013 roku.

Niemniej jednak Stany Zjednoczone kontynuowały rozwój innych technologii we wszystkich swoich służbach zbrojnych, aby atakować cele na całym świecie w czasie krótszym niż godzina – przede wszystkim wśród nich pocisków hipersonicznych, które mogłyby wracać na Ziemię z prędkością do dziesięciu razy większą niż prędkość dźwięku, a Chiny i Rosja starają się dotrzymać im kroku.

Zazdrość o pociski

Reszta rosyjskich sił jądrowych składa się z pocisków transportowanych koleją. Artykuł w sponsorowanej przez Kreml gazecie Sputnik opisywał, że wagony z rakietami będą tak trudne do znalezienia, że Prompt Global Strike może nie być tak skuteczny, jak chciałyby tego Stany Zjednoczone – jednak artykuł ten sugeruje, że reszta rosyjskiego arsenału nuklearnego jest w rzeczywistości stosunkowo podatna na ataki.

Począwszy od „polowania na Scud” podczas pierwszej wojny w Zatoce Perskiej, amerykańskie wojsko spędziło lata na doskonaleniu swoich umiejętności w namierzaniu mobilnych rakiet naziemnych. Obecnie te umiejętności wykorzystują zdalne czujniki do atakowania małych celów naziemnych w krótkim czasie w niezliczonych operacjach antyrebelianckich prowadzonych od 2001 r.

System obrony przeciwrakietowej Aegis Ashore pod flagą USA w Europie. EPA/Robert Ghement

Jeśli „miecz” Prompt Global Strike nie powstrzyma wystrzelenia wszystkich rosyjskich rakiet, to USA mogą użyć „tarczy” własnej obrony przeciwrakietowej. Rozmieściły je po tym, jak w 2002 roku odstąpiły od traktatu z Rosją zakazującego takiej broni.

Podczas gdy niektóre z tych systemów obrony przeciwrakietowej po 2002 roku zostały nazwane nieskutecznymi, US Navy posiada bardziej skuteczny system o nazwie Aegis, który jak twierdzi jeden z byłych szefów programów obrony przeciwrakietowej Pentagonu może zestrzelić międzykontynentalne rakiety balistyczne. Około 300 pocisków antybalistycznych Aegis znajduje się na wyposażeniu 40 amerykańskich okrętów wojennych; w 2008 roku jeden z nich zniszczył satelitę, który spadł z orbity.

Mentalność wojenna

Przed wojną w Iraku różne rządy i gapie ostrzegali USA i Wielką Brytanię przed potencjalnymi nieprzewidzianymi konsekwencjami, ale te dwa rządy kierowały się mentalnością nieczułą na krytykę i wątpliwości. I pomimo wszystkich lekcji, jakie można wyciągnąć z katastrofy w Iraku, istnieje dziś duże ryzyko, że podobnie zaciekła postawa może się przyjąć.

Obce ofiary generalnie mają niewielki wpływ na wewnętrzną politykę USA. Setki tysięcy irackich cywilów, którzy zginęli najpierw w wyniku sankcji, a potem wojny, nie wpłynęły negatywnie na prezydentów Clintona czy George’a W. Busha. Podobnie jak perspektywa podobnych ofiar w Iranie, Korei Północnej czy innych państwach, zwłaszcza jeśli użyta zostanie „humanitarna” broń precyzyjna.

Ale co więcej, badanie opinii publicznej przeprowadzone przez Scotta Sagana z Uniwersytetu Stanforda wykazało, że amerykańska opinia publiczna nie sprzeciwiłaby się prewencyjnemu użyciu nawet broni jądrowej, pod warunkiem, że nie ucierpiałyby na tym same Stany Zjednoczone. A nuklearny Trident oferuje taką pokusę.

Kontrola głównych broni konwencjonalnych, jak również broni masowego rażenia wymaga pilnej uwagi ze strony międzynarodowego społeczeństwa obywatelskiego, mediów i partii politycznych. Wciąż jest czas, aby zdynamizować działania nagrodzonej Noblem Międzynarodowej Kampanii na rzecz Zniesienia Broni Nuklearnej oraz traktatu o zakazie broni jądrowej, a także aby ożywić i zglobalizować rozpadający się program kontroli zbrojeń Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, która odegrała istotną rolę w doprowadzeniu zimnej wojny do w dużej mierze pokojowego końca.

Podobnie jak cesarz w 1914 r., być może Trump lub któryś z jego następców wyrazi przerażenie w obliczu rzeczywistości, jaką rozpętuje duża amerykańska ofensywa. Ale w przeciwieństwie do Kaisera, który widział swoje imperium najpierw pokonane, a następnie rozczłonkowane, być może prezydentowi USA XXI wieku może ujść to na sucho.

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.