W dniu 14 grudnia członkowie Kolegium Elektorskiego spotkają się w stolicach stanów w całym kraju i oddadzą swoje głosy na prezydenta i wiceprezydenta. Przewidywana suma głosów: 306 dla Demokraty Joe Bidena i 232 dla Republikanina Donalda Trumpa. To ich głosy – a nie głosy prawie 160 milionów Amerykanów, którzy oddali głosy w dniu lub przed 3 listopada – zadecydują o tym, czyja kadencja prezydencka rozpocznie się 20 stycznia 2021 roku.

W ciągu ostatnich kilku miesięcy The Conversation poprosił naukowców zajmujących się Kolegium Elektorskim o wyjaśnienie, jak powstał ten system i jak działa, a także o opisanie, czy – i jak – daje on przewagę niektórym ludziom na podstawie ich miejsca zamieszkania. Zebraliśmy tutaj najważniejsze punkty z kilku z tych artykułów.

Tych 11 mężczyzn zgodziło się na kompromis, który stworzył Kolegium Elektorskie. The Conversation, z Wikimedia Commons

Skąd to się wzięło?

Delegaci do Konwencji Konstytucyjnej w 1787 roku debatowali nad trzema potencjalnymi sposobami wyboru prezydenta, wyjaśnia Philip J. VanFossen, nauczyciel wiedzy obywatelskiej z Uniwersytetu Purdue: „wybór przez Kongres, wybór przez legislatury stanowe i wybory powszechne – chociaż prawo do głosowania było generalnie ograniczone do białych, posiadających ziemię mężczyzn.”

Pomysł wyborów powszechnych – gdzie kandydat, który otrzymał najwięcej głosów, wygrał – był atrakcyjny. Ale 11 członków komitetu zdawało sobie sprawę, że południowe stany nie zgodzą się na to, ponieważ chciały mieć więcej władzy politycznej opartej na posiadaniu zniewolonych ludzi.

Osiedli ostatecznie, pisze VanFossen, na „systemie elektorów, poprzez który zarówno ludzie, jak i stany pomogłyby wybrać prezydenta. był częściowo narodowym, a częściowo federalnym rozwiązaniem, i … odzwierciedlał inne struktury w Konstytucji.”

System ten przydzielał każdemu stanowi dwóch senatorów amerykańskich, a także pewną liczbę przedstawicieli Stanów Zjednoczonych w oparciu o względną liczbę ludności stanów – oraz liczbę elektorów równą sumie senatorów i przedstawicieli. Żaden stan nie miałby mniej niż trzech elektorów, bez względu na to, jak mało ludzi tam mieszka.

Korzyści dla mniej ludnych stanów

Ten system oznacza, że wyborcy w różnych stanach są traktowani inaczej, pisze politolog John Tures z LaGrange College.

Ale w rzeczywistości, Kolegium Elektorskie daje przewagę wyborcom w mniej zaludnionych stanach, stwierdza Tures: „Wyborcy w małych stanach mają więcej głosów elektorskich per capita niż w większych, bardziej zróżnicowanych stanach, używając kilku różnych miar – i dlatego mają więcej władzy w wyborze prezydenta, niż mieliby w krajowych wyborach powszechnych.S. Supreme Court „ruling that it violated the fundamental principle of 'one person, one vote’.”

A matter of race

Ignoring that principle has repercussions today, reports political scientist William Blake of the University of Maryland, Baltimore County: „System nadal daje więcej władzy stanom, których populacje są bielsze i bardziej niechętne rasowo.”

Jego analiza podziałów rasowych stanów i głosów elektorskich stwierdza, że „stany, których mieszkańcy wykazują bardziej intensywne postawy antyczarne, w oparciu o ich odpowiedzi na serię pytań ankietowych, mają tendencję do posiadania większej liczby głosów elektorskich na osobę.” To jest miara tego, ile głosów elektorskich stan ma proporcjonalnie do liczby ludzi, którzy tam mieszkają.

Statystycznie, znalazł, że „jeśli dwa stany liczby ludności wskazują, że każdy miałby 10 głosów elektorskich, ale jeden miał znacznie więcej rasowej niechęci, bardziej nietolerancyjny stan prawdopodobnie miałby 11.”

Podatny na ingerencję

Kolegium Elektorskie sprawia, że amerykańska demokracja jest bardziej podatna na hakerów, oszustów i innych, którzy mogą dążyć do zmiany wyników, wyjaśnia matematyk Steven Heilman w USC Dornsife.

Jak wyszczególnia, „Kolegium Elektorskie dzieli jedne duże wybory na 51 mniejszych – po jednym dla każdego stanu, plus Dystrykt Kolumbii. Matematycznie rzecz biorąc, system ten jest zbudowany tak, aby praktycznie zapewnić wąskie zwycięstwa, co czyni go bardzo podatnym na wysiłki mające na celu zmianę albo umysłów wyborców, albo zapisów ich wyborów.”

Elektorzy stanu Maine składają przysięgę przed oddaniem swoich kart do głosowania w grudniu 2016 roku. Derek Davis/Portland Portland Press Herald via Getty Images

Is there a better way?

Westminster College politolog Joshua Holzer opisuje różne sposoby, w jakie różne kraje wybierają swoich prezydentów, i „znalazł lepszą ochronę praw człowieka w krajach, które wybierają prezydentów popieranych przez większość wyborców – co jest czymś, co U.S. Electoral College nie gwarantuje.”

Wyjaśnia głosowanie wielomandatowe – metodę szeroko stosowaną w całych Stanach Zjednoczonych, w którym osoba, która otrzyma najwięcej głosów, wygrywa. Przygląda się również głosowaniu w drugiej turze, w którym „potencjalnie odbywają się dwie tury głosowania. Jeśli ktoś zdobędzie więcej niż połowę głosów w pierwszej turze, ten kandydat zostaje ogłoszony zwycięzcą. Jeśli nie, dwaj kandydaci z największą liczbą głosów w pierwszej rundzie zmierzą się w drugiej rundzie głosowania.”

Po przedstawieniu innych wariantów, włączając w to głosowanie warunkowe i głosowanie rankingowe, które pozwalają wyborcom wyrazić bardziej zniuansowane preferencje, Holzer kończy opisem wysiłków, które są w toku obecnie, aby skutecznie przekształcić system Kolegium Elektorskiego w ogólnokrajowe głosowanie powszechne.

Uwaga redaktora: Ta historia jest podsumowaniem artykułów z archiwum The Conversation.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.