America’s new-space industry is suffocating — but that’s OK. Vector Space Systems jest tutaj, aby go uratować.

Kilka dni temu miałem okazję porozmawiać o przyszłości lotów kosmicznych z Jimem Cantrellem, oryginalnym naukowcem zajmującym się rakietami w SpaceX Elona Muska. Cantrell pracuje w przemyśle kosmicznym od prawie 30 lat i dla tak różnych organizacji jak StratSpace (firma rozwoju biznesu pomagająca start-upom „new-space”), CNES (francuska wersja NASA), NASA (nasza wersja NASA) i sam SpaceX. Pomógł Elonowi Muskowi założyć SpaceX w 2002 roku i był pierwszym wiceprezesem SpaceX ds. rozwoju biznesu. Dziś Cantrell steruje jeszcze nowszym start-upem kosmicznym, który nosi nazwę Vector Space Systems.

Źródło zdjęć: Getty Images.

Wprowadzenie Vector Space Systems

Z pomocą kilku innych weteranów przemysłu kosmicznego, Cantrell założył Vector zaledwie kilka miesięcy temu, aby rozwiązać dwa coraz bardziej irytujące problemy w biznesie startów kosmicznych: Congestion, and cost.

Currently, tylko kilka dużych firm świadczą usługi startu kosmicznego dla klientów komercyjnych — firmy takie jak Arianespace w Europie, lub SpaceX, lub Boeing (NYSE:BA) i Lockheed Martin’s (NYSE:LMT) United Launch Alliance tutaj w domu. Biorąc wszystko razem, a nawet wliczając sponsorowane przez rząd starty z Roskosmosu w Rosji, połączona potęga wszystkich tych firm wystarcza tylko na wystrzelenie około 30 do 40 rakiet w kosmos rocznie.

Co gorsza dla klientów, przestrzeń na tych startach jest w dużej mierze zajęta przez duże firmy wystrzeliwujące duże satelity i płacące za ten przywilej 60 milionów dolarów, 80 milionów dolarów, a nawet 200 milionów dolarów (tyle podobno pobierają Boeing i Lockheed). Jeśli ktoś chce wystrzelić mniejszego satelitę na orbitę, lub nie może sobie pozwolić na ośmio- lub dziewięciocyfrową cenę wynajmu rakiety, musi poczekać, aż otworzy się dodatkowe miejsce na starcie większego satelity, i zabrać go jako „drugorzędny ładunek”. To może trwać trzy lata lub więcej dla takich drugorzędnych slotów, aby otworzyć.

(Przypadek w punkcie: Pamiętasz jak mówiłem Ci o ultra-mikro „CubeSats”, które pójdą w górę na Space Launch System Boeinga w 2018 roku? Ten artykuł ukazał się na początku 2016 roku.

Vector Space Systems chce rozwiązać ten problem, otwierając zupełnie nową klasę startów kosmicznych: Rakiety zbudowane specjalnie do wynoszenia małych nano- i mikrosatelitów na orbitę, produkowane w dużych ilościach i kosztujące zaledwie 1,5 miliona dolarów (do nawet 2,5 miliona dolarów) za start. Głównie dlatego, że do niedawna satelity kosztowały zbyt dużo, by je zbudować, i zbyt dużo, by je wystrzelić, by stworzyć duży popyt na dostawy mikrosatelitów. Jeszcze kilka lat temu zakup części potrzebnych do zbudowania mikrosatelity komunikacyjnego kosztował od 2 do 3 milionów dolarów. Ceny jednak drastycznie spadły. Dziś można kupić części potrzebne do zbudowania małego, 50-funtowego satelity już za 25 000 dolarów. (Wymagany jest pewien montaż).

To napędza ogromny wzrost popytu na wystrzeliwanie mikrosatelitów. W zeszłym roku 175 takich mikrosatelitów trafiło na pokłady rakiet przenoszących większe satelity na orbitę. Cantrell przewiduje, że do 2020 roku liczba ta potroi się do 500 — lub więcej — i będzie stanowić 75% wszystkich satelitów wynoszonych na orbitę.

Oczywiście, nawet satelita za 25 000 dolarów nie jest zbyt dobrą okazją, jeśli jego wyniesienie na orbitę kosztuje 60 milionów dolarów lub więcej. W tym miejscu wkracza Vector Space ze swoim projektem wysokiego na 36 stóp, ważącego 1500 funtów statku rakietowego zdolnego wynieść 100-funtowego mikrosatelitę na orbitę 120 mil nad Ziemią (lub wysłać 55-funtowego satelitę na wysokość 240 mil).

Oceny na poziomie 2,5 miliona dolarów za „musimy to zrobić na wczoraj” i tak tanie jak 1,5 miliona dolarów dla klientów z bardziej elastycznymi harmonogramami, ceny Vectora są tańsze niż ktokolwiek inny oferuje. Wystarczająco tanie, aby umieścić satelitę w kosmosie — lub pokryć Ziemię całą konstelacją małych, tanich satelitów — ekonomicznie opłacalne dla nowej fali start-upów kosmicznych technologii, które zaczynają się pojawiać.

Start-upy jak kto?

Cantrell wspomniał o kilku takich start-upach, które mogą być zainteresowane tanim rozwiązaniem do umieszczania mikrosatelitów na orbicie. PlanetiQ pracuje nad umieszczeniem konstelacji 18 satelitów monitorujących pogodę na niskiej orbicie okołoziemskiej. Jeśli to się uda, firma twierdzi, że wygeneruje „ponad 10 razy więcej danych” obecnie dostarczanych przez orbitujące satelity pogodowe i znacznie poprawi jakość prognozowania pogody tu na Ziemi.

Inna firma, Planet Labs, ma już 100 mikrosatelitów na orbicie — i liczy. Jej misją jest umieszczenie tak wielu satelitów, że będą one w stanie produkować codzienne obrazy każdej stopy kwadratowej powierzchni Ziemi. Dlaczego? Choć wszyscy uwielbiamy Google Earth, prawdopodobnie zauważyłeś, że niektóre z jego zdjęć są rozmazane lub wyraźnie nieaktualne. Dzieje się tak dlatego, że obecnie pokrycie satelitarne planety jest na tyle nieregularne, że w niektórych częściach globu mijają nawet trzy miesiące, zanim zostaną wygenerowane nowe zdjęcia. Planet Labs chce powalić tę liczbę do jednego odświeżenia-per-day — wszędzie.

I mówiąc o Google, prawdopodobnie słyszałeś, że Alphabet (NASDAQ:GOOGL) zainwestował $1 mld w SpaceX? Cóż, Alphabet dokonał tej inwestycji w ramach planu umieścić 4000 małych satelitów komunikacyjnych na orbicie, umożliwiając szerokopasmowy dostęp do Internetu do każdego miejsca na Ziemi. Niezależnie od tego, czy Alphabet i SpaceX kontynuują projekt, jest to dokładnie ten rodzaj projektu, który Vector Space może ułatwić dzięki swoim rakietom do wynoszenia mikrosatelitów.

Vector Space Systems planuje rozpocząć podpisywanie klientów w ciągu najbliższych kilku miesięcy i rozpocznie wystrzeliwanie satelitów na początku 2018 roku. Do 2019 roku firma spodziewa się być w pełni operacyjna i wystrzeliwać kilkanaście rakiet rocznie, szybko zwiększając ich liczbę do 100 rocznie lub więcej.

Zapnijcie pasy, inwestorzy. The future is now.

Something big just happened

Nie wiem jak Wy, ale ja zawsze zwracam uwagę, gdy jeden z najlepszych inwestorów wzrostowych na świecie daje mi wskazówkę dotyczącą akcji. Współzałożyciel Motley Fool David Gardner i jego brat, prezes Motley Fool Tom Gardner, właśnie ujawnili dwie zupełnie nowe rekomendacje akcji. Wspólnie czterokrotnie zwiększyli zwrot z rynku akcji w ciągu ostatnich 17 lat.* I choć wyczucie czasu to nie wszystko, historia wyborów akcji dokonywanych przez Toma i Davida pokazuje, że opłaca się wcześnie skorzystać z ich pomysłów.

Dowiedz się więcej

*Zwroty z doradców giełdowych na dzień 24 lutego 2021 r.

Ten artykuł reprezentuje opinię autora, który może nie zgadzać się z „oficjalnym” stanowiskiem rekomendacyjnym usługi doradczej premium Motley Fool. Jesteśmy motley! Kwestionowanie tez inwestycyjnych – nawet tych własnych – pomaga nam wszystkim myśleć krytycznie o inwestowaniu i podejmować decyzje, które pomagają nam stać się mądrzejszymi, szczęśliwszymi i bogatszymi.

    Trending

  • {{ nagłówek }}

Współpracownik Fool, Rich Smith, nie posiada akcji ani nie ma krótkiej pozycji w żadnej z wymienionych powyżej spółek. Można go znaleźć na Motley Fool CAPS, publicznie wygłaszającego swoje poglądy pod pseudonimem TMFDitty, gdzie obecnie zajmuje pozycję nr 291 spośród ponad 75 000 ocenianych członków.

Suzanne Frey, pracownik wykonawczy w Alphabet, jest członkiem zarządu The Motley Fool. The Motley Fool posiada akcje i rekomenduje Alphabet (A shares). Wypróbuj dowolną z naszych usług newslettera Foolish za darmo przez 30 dni. My, głupcy, może nie wszyscy mamy takie same poglądy, ale wszyscy wierzymy, że uwzględnianie różnorodnych spostrzeżeń czyni nas lepszymi inwestorami. The Motley Fool prowadzi politykę ujawniania informacji.

{{ description }}}

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.