Z okazji setnej rocznicy urodzin Jacksona Pollocka, przedrukowujemy ten rozdział o nim z pamiętnika Dana Rattinera, In The Hamptons, wydanego przez Random House. Trzecia z jego trzech książek wspomnieniowych Still in the Hamptons zadebiutuje 15 lipca.
Jackson Pollock zginął w potężnym wypadku samochodowym 11 sierpnia 1956 roku. Miało to miejsce na zakręcie w kierunku północnym na Springs-Fireplace Road w East Hampton. A stało się to, ponieważ Pollock był pijany. Był też wściekły. Wściekły na dwie młode piękności w połowie jego wieku, które jechały z nim w kabriolecie, ponieważ one chciały iść na przyjęcie, a on nie. Jego żona była w tym czasie w Paryżu.
„Chcesz iść na to przyjęcie?” on. „A co powiesz na to?” I nacisnął na gaz, jego niebieski Oldsmobile wydał wielki kłąb niebieskiego dymu, po czym ruszył naprzód do 60 mil na godzinę, potem do 70, potem do osiemdziesięciu. Dziewczyny krzyczały, gdy Pollock nie zdołał pokonać zakrętu. Samochód wpadł w poślizg, zsunął się z drogi do lasu, odbił się od drzewa i przewrócił kilka razy.
Kiedy policja znalazła wrak, zastała Pollocka wciąż na miejscu kierowcy, zdekapitowanego. Jedna z młodych kobiet również nie żyła. Druga została wyrzucona z samochodu i była ranna, ale wyzdrowiała. Napisała książkę o Pollocku. Światowej sławy malarz, twórca malarstwa kropelkowego, był w niej zakochany, jak twierdziła. Ona kochała go też, powiedziała, i Jackson Pollock będzie do końca życia. Powiedział jej, że rozwodzi się z żoną. Nienawidził swojej żony. A ona i tak była daleko, w Paryżu.
Z okazji piątej rocznicy śmierci Pollocka w 1961 roku w innych gazetach pojawiły się artykuły. Był on paskudnym pijakiem, człowiekiem skłóconym, paranoicznym, zdezorientowanym. Krążyły plotki, że wdawał się w barowe bójki z miejscowymi i od czasu do czasu demolował bary. Czy to mogła być prawda?
Następnego lata, po tym jak myślałem o tym przez prawie rok, zdecydowałem się dowiedzieć, a następnie napisać to, co znalazłem w mojej gazecie w Montauk. Przejechałbym 16 mil z Montauk do East Hampton, potem poszedłbym do jednego z barów, do których chodził, i zapytałbym ludzi o niego.
W drodze tam, zacząłem się zastanawiać, czy naprawdę mogę to zrobić. Czy ludzie chcieliby o nim rozmawiać? Może by się ze mną pokłócili. Byłem przecież tylko chłopakiem z uczelni i kimś, kto najwyraźniej nie wychował się w tym miejscu. Byłem też chłopcem mamusi, wciąż mieszkającym w domu. Co ja wiedziałem o barach?
Cóż, była godzina pierwsza po południu. Raczej nikt nie był pijany. A jednak. I może nikogo tam nie będzie.
W moim kabriolecie z opuszczonym dachem skręciłem w Springs-Fireplace Road, dojechałem do zakrętu drogi, potem do kolejnego zakrętu. Który to był zakręt drogi Pollocka? Gdy zbliżyłem się do kolejnego, zobaczyłem, że rzeczywiście przylega do niego las. Szukałem spłaszczonych liści i połamanych pni drzew. Nie było ich tam. I nie ma przy następnym zakręcie.
W jakim domu w ogóle mieszkał Pollock? Wiedziałam, że gdzieś tu jest, ale nie wiedziałam gdzie. Może mógłbym zapukać do drzwi i porozmawiać z jego żoną, Lee Krasner, która wróciła teraz z Paryża. Mógłbym ją zapytać, co czuła, że Pollock umarł w ten sposób.
Co za żart. Naprawdę miałbym iść do drzwi jakiegoś obcego człowieka i zapytać go, jak się czuje z powodu jakiejś wielkiej osobistej tragedii w jego życiu? Inni reporterzy tak robili. Obrzydliwe. Nigdy bym tego nie zrobił. Nie dla mojej gazety.
Zrobiłem w lewo na Fort Pond Boulevard i zacząłem szukać tawerny o nazwie Jungle Pete’s, która, jak gdzieś czytałem, była jednym z miejsc przesiadywania Pollocka. Droga tutaj była prosta, ale bardzo wąska, z małymi domami rybaków po obu stronach, osadzonymi w gęstym listowiu, które naznaczyło ten obszar. Po około pół mili dotarłem do niego. Był to jedyny obiekt handlowy na tej ulicy. Położony w, cóż, Dżungli.
Przed miejscem zaparkowanych było około 10 pojazdów. Wszystkie z nich były ciężarówkami tego czy innego rodzaju. Pickupy, vany, ciężarówki z przyczepami kempingowymi, ciężarówki z wędkami. Wjechałem moim kabrioletem z tylną płetwą, cały w chromie i wypolerowanej stali. Wyłączyłem silnik. Przez otwarte okna słyszałem rozmowy w środku, mnóstwo ludzi rozmawiających, czasem w tym samym czasie, czasem podniesionymi głosami. Słychać było dźwięk automatu do gry w pinball. Szafa grająca muzykę. Zaciągnąłem hamulec i wysiadłem. Byłem bardzo świadomy, jak bardzo nie na miejscu to wygląda – lśniący, nowy samochód z płetwami na ogonie i opuszczonym dachem (żebym mógł doświadczyć tego, co Pollock i dziewczyny musiały doświadczyć). A więc wróciłem do samochodu i nacisnąłem przycisk, który podnosił dach. Jęknęła, podniosła się, a wtedy wysiadłem ponownie i zamknąłem samochód.
Wspiąłem się po dwóch stopniach do drzwi wejściowych Jungle Pete’s, zawahałem się, wziąłem głęboki oddech i wszedłem do zadymionej sali barowej. Rozmowa natychmiast ucichła, potem powoli zaczęła się od nowa. Zrobiłem kilka kroków do przodu, podszedłem do baru i rozejrzałem się. Surowi, zmęczeni mężczyźni w roboczych koszulach pili piwo. Było też kilka kobiet. Zamówiłem piwo z kranu, barman nalał, przyniósł. A ludzie udawali, że mnie nie zauważają.
Po pewnej modzie spróbowałem nawiązać rozmowę z mężczyzną siedzącym bezpośrednio po mojej lewej stronie.
„Cześć.” Nic. Spróbowałem z mężczyzną po mojej prawej. „Jackson Pollock pił tu kiedyś?” zapytałem.
„Pewnie, że tak, bub”, odpowiedział, nie patrząc na mnie.
„Piszę tę nową gazetę w Montauk,” powiedziałem, „i zastanawiałem się, jaki był.”
„Był jak? Był jak każdy inny.” W jego głosie była krawędź.
Po drugiej stronie baru, dwóch mężczyzn zaczęło głośno rozmawiać. Jeden z nich robił się czerwony na twarzy. Barman podszedł.
„W porządku, w porządku,” powiedział. „Niektórzy mówią, że za dużo wypił” – powiedziałem. „Wypił za dużo. Wszyscy pijemy za dużo.” Odwrócił się
swojego stołka, aby stanąć naprzeciwko mnie. Miał około 50 lat, jego twarz była pomarszczona od przebywania na słońcu. „Nie chcę o nim rozmawiać. Ani nikt inny w tej sprawie.”
Na drugim końcu baru, było dla mnie jasne, że wszyscy rozmawiają o wszystkich innych w tej sprawie.
W tym momencie, po raz pierwszy, zauważyłem pewien wspólny akcent w mowie w tym barze. Był on twardy i płaski, coś w rodzaju akcentu bostońskiego, ale szybszy i czasami prawie niezrozumiały. Do tego dochodziły dziwne słowa i zwroty rzucane tu i ówdzie. „Bub.” I „Tak, tak”, powtórzone dwa razy w ten sposób.
Mężczyzna obok mnie odezwał się ponownie. „To był dobry człowiek,” powiedział. „Wszyscy go lubiliśmy. Mądry. Nie chciałbym powiedzieć o nim nic złego. ktoś chce coś powiedzieć o Jacksonie Pollocku? dobrego czy złego?” krzyczał ponad hałasem. Nikt nie odpowiedział.
Po mojej drugiej stronie mężczyzna wziął swoje piwo, wstał ze stołka i przeszedł przez pokój. Być może było to celowe, być może nie.
Byłem tam wystarczająco długo.
Wziąłem jeszcze kilka łyków mojego piwa, zauważyłem, że naprawdę mi nie smakuje, zapłaciłem i wyszedłem, zamykając cicho za sobą drzwi.
Przy moim samochodzie stał inny mężczyzna, patrząc w okno. Wstał, gdy zobaczył, że nadchodzę.
„Finest kine,” powiedział. „Prawdziwe piękno. Kupiłeś to?”
„Mój ojciec kupił to dla mnie. Zrobiłem coś dobrego. Spodobało mu się. Więc kupił mi to.”
„Prawdopodobnie zdobędę wiele dziewczyn z tym sprzętem,” kontynuował.
Zastanawiałem się, czego on chce. „Czasami,” powiedziałem. „Mieszkam w Montauk. Pochodzisz stąd?”
Oczywiście. „Tak.” „Mój ojciec jest teraz właścicielem apteki w Montauk”. „Co cię tu sprowadza?” „Latem prowadzę nową gazetę w miasteczku.
Ludzie pisali o piątej rocznicy śmierci Pollocka. Próbuję dowiedzieć się o nim czegoś więcej, żebym mógł napisać artykuł.”
„Cóż, ludzie nie lubią o nim rozmawiać.”
„Tak by się wydawało.”
„Stał się sławny i w ogóle. I przez większość czasu był naprawdę bardzo miłym człowiekiem. Ale potem się upijał. Był bardzo zły, kiedy się upijał. Paskudny. Łamał różne rzeczy. Potem zemdlał. Więc zabieraliśmy go do domu. Następnego dnia nic mu nie było. Przyzwyczailiśmy się do niego. Nie chciałbym, żebyś powiedziała o nim coś złego.” Zrobił pauzę.
„Cóż, powiem wam jedną rzecz,” powiedział. Rozejrzał się, żeby zobaczyć, że jesteśmy sami. „Raz poszedłem nad jego dom
szukając go. Nie było go w domu. Więc poszedłem do studia pukając do drzwi. Jackson? Jackson? Pukanie po prostu otworzyło drzwi, samo z siebie. Więc wszedłem i od razu zdałem sobie sprawę, że właśnie przeszedłem przez wielki obraz na podłodze. Wypełniał cały pokój, prawie. Farba przykleiła mi się do butów. Uh-oh. Następnego dnia opowiedziałem mu, co się stało. A on powiedział, 'Widziałem to. Wyglądało dobrze. Dopracowałem to do obrazu. „
„Mogę o tym napisać?” Zawahał się. „Nie,” powiedział. „Dobrze, nie będę. Obiecuję, że nie będę.” Odblokowałem samochód, wsiadłem
do środka i odpaliłem go. Wtedy pomyślałem o jednej, ostatniej rzeczy. „Znasz miejsce, w którym rozbił się Pollock?”
„Tak. Ale o tym też nie chcesz pisać. Ludzie tu są, obcy, turyści, wszyscy się rozglądają. Upiorne. Nikt tego nie chce. We kinda keep to ourselves.”
„Yeah.” „Jedź ostrożnie,” powiedział. I wszedł do środka. Przez lata nie napisałem ani słowa o Jacksonie Pollocku.