Przez Christophera McAfee – dawcę szpiku kostnego DKMS

Dwa kciuki w górę za ratowanie życia. To ja po procedurze PBSC w celu usunięcia moich komórek macierzystych krwi.

Zapisałem się jako dawca szpiku kostnego w Salt Lake City, Utah, na dysku podczas meczu piłki nożnej Real Salt Lake w 2008 roku. Marcia Williams, żona gracza Andy Williams, walczył z białaczką, a zespół gościł dysku dawcy i zbiórki pieniędzy, aby zarówno rozpowszechniać informacje o potrzebie dawców i pomóc rodzinie Williams. Poszedłem na oba te wydarzenia i wiedziałem, że szanse na uzyskanie zgodności były niewielkie.

Teraz, ponad 10 lat później, miałem tę wspaniałą okazję, aby pomóc poprzez oddanie krwi. Nigdy nie mogłem przewidzieć, jak znacząca stanie się dla mnie ta decyzja z 2008 roku.

Telefon, który zmienił wszystko

Byłem na zakupach z żoną i dziećmi. Po tym, jak zrozumiałem, że pasuję, musiałem wyjść, bo kompletnie się załamałem. Wyszedłem na zewnątrz i usiadłem w samochodzie, dopóki nie odzyskałem opanowania na tyle, by wyjaśnić im, czego się właśnie dowiedziałem.

Czułem przytłaczający przypływ wdzięczności i ból serca. Uderzyło mnie, że usłyszenie tej wiadomości, bez ostrzeżenia, było płytkim wglądem w to, jak mogła się czuć osoba, z którą się spotkałam, kiedy dowiedziała się o swojej diagnozie. To było niezwykle upokarzające pomyśleć, że mogłam dać iskierkę nadziei, że mogłam coś zmienić w ich życiu i w życiu ich bliskich.

Przygotowanie do oddania krwi

Po raz pierwszy zostałam powiadomiona o tym, że pasuję kilka lat temu i to zmieniło moje życie i to, jak myślałam o swoim zdrowiu. Świadomość, że mogę coś zmienić nie tylko w swoim życiu, ale potencjalnie w życiu innej osoby, lepiej dbając o siebie, była bardzo znacząca. W końcu zostałam zatrzymana dla tej osoby, a kiedy dopasowałam się ponownie, czułam się gotowa zarówno psychicznie, jak i fizycznie.

Moja rodzina całkowicie poparła moją decyzję o oddaniu krwi. Możliwość wykorzystania tej okazji do nauczenia moich dzieci, jak ważne jest życie w sposób, który poprawia życie innych, była czymś, za co będę dozgonnie wdzięczna.

The Daily Dolphin

Moja żona i ja zabraliśmy nasze dzieci (w wieku sześciu i siedmiu lat) do Disneylandu tydzień przed moją donacją. Zaplanowaliśmy już tę wycieczkę, zanim zostałem poinformowany, że oddanie krwi będzie zaplanowane na ten miesiąc, ale był to doskonały sposób na mentalne przygotowanie siebie i mojej rodziny do oddania krwi. Byłem w stanie spędzić czas z moją rodziną koncentrując się na radości i miłości, jednocześnie poświęcając uwagę moim dzieciom, aby porozmawiać o tym, co będę robił i dlaczego jest to ważne. Moja żona i ja zorganizowaliśmy również zbiórkę szpiku kostnego w jej szkole prawniczej, co dało nam możliwość porozmawiania z ludźmi o procesie i odpowiedzenia na pytania, których nigdy nie brałem pod uwagę, a zaangażowanie mojej żony w to, co zamierzam zrobić, było świetnym sposobem na przygotowanie nas obojga.

Donacja

Chris oddaje komórki macierzyste krwi obwodowej

Donacja była w rzeczywistości o wiele szybsza i łatwiejsza niż się spodziewałem. Miałem szczęście, że byłem w stanie wyprodukować wystarczająco dużo komórek z pomocą filgrastim, że oddawanie było prawie antyklimatyczne. Mogłam porozmawiać z innym dawcą, który był ze mną w pokoju i trochę się zdrzemnąć, a potem byłam już za drzwiami, zanim nawet miałam szansę posłuchać książki, którą przyniosłam, żeby umilić sobie czas. To było szczerze tak łatwe, że czuję się trochę jak oszust, jakbym nie mógł prawdopodobnie zrobić różnicy dla kogoś walczącego o swoje życie, robiąc coś tak prostego.

Byłem trochę zmęczony i obolały od Filgrastimu, więc moja żona i ja zdrzemnęliśmy się, a potem poszliśmy na spacer, aby cieszyć się pięknem obszaru, do którego podróżowaliśmy w celu oddania krwi. w ciągu kilku dni czułem się świetnie. Fizyczny koszt całego procesu był tak nieznaczny, że muszę sobie przypominać, że to już koniec.

Wyrok

Bez wahania, bez zastrzeżeń, zdecydowanie oddałbym krew ponownie.

Nie ukończyłem jeszcze listu do mojego biorcy. Odgrywam tak niewielką rolę w zamieszaniu, którego oni i ich bliscy obecnie doświadczają, że nie czuję, abym miał jakiekolwiek prawo zabierać im uwagę i czas. Próbowałem znaleźć odpowiedni sposób, aby im podziękować, ponieważ czuję, że jestem jedyną osobą, która jeszcze skorzystała z tego procesu.

Nazywanie tego procesu „darowizną” jest prawie mylące, ponieważ odniosłem i nadal będę odnosił tak wiele korzyści z tego doświadczenia, że czuję się jakbym to ja był tym, który otrzymał prawdziwy dar. Każdego, kto rozważa zostanie dawcą szpiku kostnego, proszę, by wyobraził sobie najbliższą osobę w sytuacji osób poszukujących dawcy i wyobraził sobie iskierkę nadziei, którą poczułby, dowiadując się, że w rejestrze znajduje się dawca pasujący do tej osoby. Następnie, aby wyobrazili sobie, że sami są tą iskierką nadziei.

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.