Zaledwie 20 000 lat temu – co w geologicznych skalach czasu jest naprawdę niczym – epoka lodowcowa, która trzymała Ziemię przez poprzednie 100 000 lat, w końcu się osunęła. Wraz z końcem ekspansywnych pokryw lodowych nastąpił rozkwit populacji ludzkich i rozszerzenie naszego zasięgu, gdy wepchnęliśmy się na nowo otwarty teren.

Dlaczego lód odszedł po tak długim panowaniu? Odpowiedź jest skomplikowana i poprowadzona w zrozumieniu, jak oceany, atmosfera i powierzchnie lądowe Ziemi oddziałują zarówno ze sobą, jak i z siłami znajdującymi się daleko poza krawędzią planety. Jest to odpowiedź, która pomaga kształtować to, co wiemy o tym, dokąd zmierza Ziemia, gdy nadal wlewamy dwutlenek węgla do atmosfery.

W New Scientist, Anil Ananthaswamy przygląda się procesom, które popchnęły naszą planetę od plejstoceńskich lodów do współczesnego okresu obfitości. To historia, która zaczyna się od Słońca. Długotrwałe cykle okresowe w orientacji i orbicie Ziemi, znane jako cykle Milankovitcha, zmieniają ilość światła słonecznego docierającego do powierzchni. Od tego początkowego „malutkiego” uderzenia w ilości przychodzącej energii, systemy amplifikacji i pętle sprzężenia zwrotnego w ziemskim klimacie przejęły władzę.

Ogrzanie od dodatkowego światła słonecznego stopiło część lodu lodowcowego, wrzucając ogromne ilości słodkiej wody do słonych oceanów. Ten nagły napływ słodkiej wody zmienił wzorce cyrkulacji oceanicznej i zakłócił przepływ energii wokół planety.

Jak słodka woda wlała się do północnego Atlantyku, cyrkulacja zwrotnikowa zamknęła się, chłodząc półkulę północną, ale ogrzewając półkulę południową. Zmiany te wynikały głównie z redystrybucji ciepła – do 17 500 lat temu średnia globalna temperatura wzrosła zaledwie o 0,3°C.

Zmiany we wzorcach cyrkulacji oceanicznej i atmosferycznej wypchnęły długo zakopany dwutlenek węgla do powietrza, co jeszcze bardziej wzmocniło ocieplenie.

Zrzut słodkiej wody do północnego Atlantyku, który uwolnił nas z mroźnego uścisku epoki lodowcowej, miał skalę, której prawdopodobnie nie można odtworzyć dzisiaj. Ale, wiele z tych samych systemów, które wzięły niewielką zmianę w świetle słonecznym i popchnęły ją do planetarnej transformacji, wciąż istnieje – fakt, który może mieć dramatyczny wpływ na nasz przyszły klimat.

Wystarczyło tylko niewielkie zwiększenie nasłonecznienia i stopniowy, 70-ppm wzrost CO2, aby stopić wielkie pokrywy lodowe, które kiedyś pokrywały Eurazję i Amerykę. Od początku ery przemysłowej poziom CO2 wzrósł o 130 ppm i nadal rośnie. Jeśli jeszcze nie wpompowaliśmy do atmosfery wystarczającej ilości CO2, by stopić pokrywy lodowe na Grenlandii i Antarktydzie, to wkrótce możemy to zrobić.

I rzeczywiście, obecne obserwacje tego, jak Ziemia reaguje na podwyższone poziomy dwutlenku węgla, wydają się sugerować, że nie docenialiśmy skuteczności wielu z tych samych systemów wzmacniających. W Scientific American, mówi John Carey, przedstawiając niektóre z najnowszych badań nad pętlami sprzężenia zwrotnego na Ziemi,

„Jesteśmy… popychając klimat mocniej niż robiły to znane przyczyny różnych epok lodowcowych.”

Więcej ze Smithsonian.com:
Topiący się lód Grenlandii ma konsekwencje

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.