Morderca nie odzywał się.
Ekwadorska policja stała wokół więziennej celi. Zaczynały im się kończyć pomysły. I cierpliwości. Pedro Lopez, obłąkany morderca, siedział za zaledwie kilkoma metalowymi kratami, które trzymały ich tuż poza jego zasięgiem. Dymił się bezgłośnie. Lopez wiedział, że nie będą w stanie zbudować przeciwko niemu sprawy, jeśli nic nie powie.
Był trudny do złamania, ale policja nie mogła się poddać, zwłaszcza teraz, gdy wreszcie mieli w areszcie podejrzanego o niezliczone przypadki zaginięcia dziewczyn w mieście Ambato. Groźby i zastraszanie nie działały na tego masowego mordercę. Policja zostawiła go na razie w spokoju.
Przez jakiś czas Lopez pozostawał sam w swojej celi. Kiedy chwilę później skrzypnęły drzwi, zdziwił się, widząc nie funkcjonariusza wchodzącego do środka, ale zupełnie obcego człowieka.
Kolega z przestępstwa.
Nowy więzień wydawał się być nieco starszy od Lopeza. Jego ciemne włosy i surowy wyraz twarzy nadawały mu niemal autorytatywny wygląd. Kiedy nieznajomy się przedstawił, Lopez zdziwił się, że policja zamknęła go z podobnym mu duchem.
Nazywał się Cordova Gudino i był gwałcicielem. Pomimo surowego wyglądu, obdarzył Lopeza łatwym uśmiechem, który szybko go przekonał.
Wspólne zainteresowanie obudziło w Lopezie wspomnienia niezliczonych gwałtów i morderstw, których się dopuścił. Przypomniał sobie ten boski moment, kiedy iskra życia znikała z oczu dziewczyny, gdy umierała. Było to doświadczenie, które tylko zabójca może w pełni docenić i Lopez zastanawiał się, czy Gudino też je znał.
Para od razu dobrze się dogadywała, jakby byli przyjaciółmi od lat. Kiedy Gudino wspomniał o dawnych wyczynach, które doprowadziły go do więzienia, Lopez zaczął chwalić się swoimi. To było dla niego ekscytujące, że w końcu mógł opowiedzieć komuś o tym, co robił ze swoim życiem przez ostatnie kilka lat, zwłaszcza komuś, kto mógł go zrozumieć.
Długa kariera zabójcy Lopeza rozpoczęła się w 1969 roku, kiedy miał zaledwie osiemnaście lat. Aresztowany za kradzież samochodu, Lopez był zaledwie dwa dni po odbyciu siedmioletniego wyroku, kiedy został osaczony i zgwałcony przez czterech więźniów. Wściekły Lopez zaplanował zemstę i dwa tygodnie później, używając przyborów skradzionych z więziennej kuchni, poderżnął gardła trzem napastnikom.
Chcesz więcej mrożących krew w żyłach historii? Otrzymuj nasze najbardziej szokujące i przerażające historie wysyłane prosto do twojej skrzynki pocztowej, zapisz się na newsletter True Crime Seven, a możesz również otrzymać DARMOWĄ kopię „The Briley Brothers” już dziś.
Był znowu wolnym człowiekiem do czasu, gdy skończył dwadzieścia trzy lata w 1971 roku. Krótki pobyt w więzieniu nie wpłynął na jego rehabilitację, a przelanie krwi gwałcicieli wzbudziło w nim żądzę mordu, której nie dało się ugasić. Jednak jego nowe cele byłyby zupełnie inne.
Lopeza wciąż prześladowało jego dzieciństwo. Urodził się jako siódme z trzynaściorga dzieci znęcającej się nad nim matki w czasie brutalnej wojny domowej w Kolumbii. Po tym, jak jego matka, Benilda, prostytutka, wyrzuciła go z domu, gdy miał zaledwie osiem lat, Lopez żył jako jedno z wielu bezdomnych dzieci na ulicach Bogoty. Był wielokrotnie wykorzystywany seksualnie przez dorosłych, którzy żerowali na jego bezbronności, a w miarę upływu lat Lopez zaczął gardzić słabością, którą widział u innych.
Postanowił, że jego następnymi ofiarami będą najbardziej bezbronne: małe dziewczynki.
Nie mając powodu, by pozostać w rodzinnej Kolumbii, Lopez udał się do Peru, gdzie mieszkał przez jakiś czas. To właśnie tutaj zaczął gwałcić i zabijać niezliczoną liczbę młodych dziewcząt i szybko odkrył, że ma swój typ.
Lopez preferował grzeczne, dobrze wychowane dziewczynki w wieku od sześciu do dwunastu lat, które często widywał spacerujące u boku swoich matek. Zazwyczaj były one również biedne i tubylcze, co oznaczało, że ich nagłe zniknięcia nie interesowały policji. Liczba zabitych przez Lopeza wkrótce wzrosła do ponad stu dziewcząt.
Peruwiańskie organy ścigania mogły być mało zainteresowane problemami ludu Ayachuco, którego córki znikały w alarmujących ilościach. Ale Ayachuco wiedzieli, że są celem i stali się podejrzliwi wobec obcych. Aż pewnego dnia w 1978 roku miejscowi w końcu złapali Lopeza, gdy próbował zwabić dziewięcioletnią dziewczynkę.
Społeczność Ayachuco starała się go ukarać zgodnie ze swoimi plemiennymi prawami. Związali mordercę i torturowali go przez wiele godzin, nacierając pokrzywami całe jego ciało, aby wywołać męczącą wysypkę. Później wykopali dziurę w ziemi i zakopali go aż po szyję, pozostawiając go nieruchomym i bezradnym. Pokryli jego głowę lepkim syropem, najprawdopodobniej miodem, i zostawili go na pastwę owadów. Był to proces, który mógł trwać wiele dni, ponieważ małe owady przeżerały się aż do kości, obrabiając jego oczy i mózg, aż nie pozostało nic innego, jak tylko wybielona słońcem czaszka wystająca z ziemi.
Lopez powiedział Gudino, że jego historia mogłaby się na tym zakończyć, gdyby nie amerykańska misjonarka przechodząca obok. Kobieta, która przybyła, aby głosić chrześcijaństwo wśród Ayachuco, była przerażona gwałtowną sceną, jaka się przed nią rozegrała. Poszła do wodzów wioski i błagała o życie Lopeza. Obiecała, że sama zaprowadzi go na policję, a Ayachuco niechętnie wydali zabójcę.
Ale kobieta nigdy nie zabrała go na policję, zamiast tego z niewiadomych przyczyn zostawiła go na granicy z Kolumbią, aby mógł swobodnie zabijać ponownie.
Gudino kontynuował słuchanie, gdy Lopez zaczął opowiadać mu o swoim pobycie w Ekwadorze, gdzie nadal prowadził przelotne życie. Przybył do Ambato, gdzie na początku maja 1979 roku, zobaczył dziewczynę, która natychmiast przykuła jego uwagę.
Siedmioletnia Hortensia Garcés Lozada była typem dziewczynki, którą Lopez lubił najbardziej. Była słodką, ciężko pracującą dziewczynką sprzedającą gazety, aby pomóc w utrzymaniu swojej ciężarnej matki. Sprawiała wrażenie bardzo ufnej i niewinnej. Natychmiast zgodziła się pójść z Lopezem po tym, jak ten zaoferował jej sto sucres, równowartość dziesięciu dolarów w amerykańskiej walucie, aby była jego przewodnikiem po mieście.
Spacerowali po Ambato, aż dotarli do Ficoa na obrzeżach. Lopez zachował przyjazną, nieszkodliwą osobowość, aby zdobyć jej zaufanie. Zawsze był ostrożny w stosunku do swoich ofiar, bez względu na to, jak bardzo pragnął zacisnąć ręce na ich szyjach.
Gdy zapadł zmrok, przyszpilił Hortensję, trzymając ją w ciasnym uścisku. Uniemożliwiło jej to ucieczkę, a może myślał, że to ją uspokoi, pozwoli uwierzyć, że nie chce jej skrzywdzić. Zdawał się darzyć swoje ofiary szczerą – choć nie pokrętną – sympatią. Z ich czystymi sercami i pięknem, były dla niego jak lalki. Chociaż chęć zemsty była tym, co najpierw skłoniło go do zabijania niewinnych, był jeszcze jeden powód, dla którego musiał to zrobić. Pedro wiedział z pierwszej ręki, jak okrutny jest ten świat i jak ukształtował go na człowieka, którym był teraz.
W końcu słońce znów wzeszło, a jego światło powoli rozświetliło ciemne zakątki miasta, w którym się ukryli.
Był to ostatni wschód słońca, jaki Hortensja kiedykolwiek zobaczy.
Jej śmierć nie będzie łatwa. Ogarnęła go niesamowita wściekłość, a przemoc, którą powstrzymywał przez całą noc, w końcu została uwolniona. Zgwałcił ją, a następnie pobił. Gdy słońce wznosiło się nad głową, złapał ją za szyję i dusił, aż nie mogła już walczyć. Zbliżył swoją twarz do jej twarzy. Jego dzikie oczy wpatrywały się w nią, aż ostatnia iskra życia zgasła, a potem już jej nie było.
Chcesz więcej mrożących krew w żyłach historii? Otrzymuj nasze najbardziej szokujące i przerażające historie wysyłane prosto do twojej skrzynki pocztowej, zapisz się na newsletter True Crime Seven, a możesz również otrzymać DARMOWĄ kopię „Braci Briley” już dziś.
Jego następną ofiarą była dziewięcioletnia Ivanova Jácome, którą zwabił przed południem w Walentynki 1980 roku. Jej ojciec, Carlos Jácome, szybko zauważył jej zniknięcie i zawiadomił policję. Ponieważ Carlos był odnoszącym sukcesy biznesmenem, policja poważnie potraktowała jego obawy i wkrótce rozpoczęły się poszukiwania dziewczynki. Niestety, 8 marca ciało Ivanovy znaleziono w drewnianej chacie na farmie.
Podczas gdy wśród rodziców z Ambato wzrastał niepokój, Pedro kontynuował zabijanie. W kwietniu tego roku ulewny deszcz spowodował wylanie rzeki, co wywołało powódź, która odsłoniła kilka płytkich grobów. Ciała czterech dziewczynek wypłynęły na powierzchnię ziemi. Trzy z nich zostały uduszone z taką siłą, że ich oczy wyskoczyły z oczodołów. Twarz czwartej była nadal zastygła w wyrazie czystego przerażenia.
Policja nie mogła już dłużej zaprzeczać, że w Ambato jest seryjny morderca, ale nie miała szczęścia w zlokalizowaniu podejrzanego.
Tego samego dnia, kiedy Jácomes pochowali Ivanovę, Lopez sprzedawał kłódki i łańcuchy na Plaza Urbina, popularnym targowisku. Podszedł do sprzedawcy gorącego jedzenia, Carliny Ramon, ale wydawał się być bardziej zainteresowany młodą córką Carliny niż wszystkim, co sprzedawała. Carlina stała się podejrzliwa i wraz ze swoimi przyjaciółmi powstrzymała Lopeza i oskarżyła go o bycie zabójcą wszystkich zaginionych dziewcząt.
Wydawało się, że lista jego ofiar nie ma końca, a z czasem nawet Gudino zaczynał się bać swojego kolegi z celi. W nocy nie spał, bojąc się, że Lopez będzie próbował udusić go we śnie.
Na nieszczęście dla Lopeza, policja wkrótce pozna prawdę o jego niezliczonych zbrodniach. Przytłoczony makabrycznymi wspomnieniami Lopeza, Gudino opuścił celę i wkrótce ujawnił się, że nie był gwałcicielem ani nawet przestępcą w ogóle. Był policyjnym śledczym.
O dziwo, Lopez nie był zły na Gudino za to, że go oszukał. Nigdy nie znając swojego prawdziwego ojca, Lopez polubił Gudino w ich krótkim czasie razem i zaczął nazywać go „Padre”. Od tego momentu, pod okiem swojego niechętnego ojca, Lopez zaczął współpracować z policją.
Po zabraniu śledczych na wycieczkę po całym Ekwadorze w celu zlokalizowania zwłok swoich ofiar, Lopez zaczął cieszyć się uwagą mediów, którą otrzymywał. Pozował z czaszkami i lubił, gdy robiono mu zdjęcia. Podczas tej wycieczki, został zaatakowany przez ojca Hortensji, Leonidasa, kiedy jej rodzina została wezwana do pozytywnej identyfikacji jej szczątków.
W sądzie został zdiagnozowany jako psychopata, a 31 lipca 1981 roku został skazany na szesnaście lat więzienia, maksymalny wyrok w tym czasie w Ekwadorze.
Szokujące jest to, że Lopez odsiedział tylko czternaście lat z powodu dobrego zachowania i został zwolniony w 1994 roku. Oburzone rodziny jego ofiar planowały na niego zapolować, ale Lopez został natychmiast deportowany z powrotem do Kolumbii.
Kiedy znalazł się w rodzinnym El Espinal, kolumbijska policja aresztowała go za zabójstwo Floralba Sancheza w 1979 roku. W Kolumbii obowiązywało surowsze prawo więzienne niż w Ekwadorze, jednak Lopez został uznany za niepoczytalnego i umieszczony w szpitalu psychiatrycznym. W 1998 roku został ponownie wypuszczony na wolność, wciąż tak bezlitosny jak zawsze.
Pod koniec lat 90-tych odwiedził swoją zrażoną matkę, Benildę, której nie widział od lat 50-tych. Nie mogła zrobić nic innego, jak tylko patrzeć z przerażeniem, jak przeszedł przez jej mały dom, zabrał jej kilka skromnych rzeczy i sprzedał je na ulicy. Wziął pieniądze do kieszeni, spojrzał na nią po raz ostatni i zniknął na wsi. Od tamtej pory nikt nie widział Potwora z Andów.