Zauważam z zainteresowaniem, że Journal of the Medical Library Association (JMLA) używa szczególnego stylu odwoływania się do artykułów, które publikuje. Każde odniesienie w artykule otrzymuje świeży numer za każdym razem, gdy jest wspomniane w tekście. Oznacza to, że jeśli autorzy odwołują się do tych samych pozycji nieco dalej w swoich pracach, to otrzymują one nowe, inne numery. W liście referencyjnej pojawia się łaciński skrót „ibid.”, jeśli autorzy odwołują się do tej samej pracy, którą właśnie cytowali, lub „op. cit.”, jeśli odsyłają czytelnika do wcześniejszego cytatu. Zabieg ten może nie mieć większego znaczenia dla czytelnika, gdy odnośników jest niewiele. Może mieć jednak duże znaczenie, gdy autorzy odwołują się do tych samych referencji kilka razy.
Przynajmniej dwie trudności pojawiają się przy długich listach referencyjnych prezentowanych w tym stylu. Po pierwsze, lista staje się znacznie dłuższa niż powinna być. Na przykład w artykule, który przedłożyłem do JMLA , opatrzenie każdego odnośnika nowym numerem zwiększyło liczbę odnośników z 46 do 102.
Po drugie, procedura ta jest skomplikowana dla czytelników. Na przykład czytelnik zainteresowany konkretnym odnośnikiem musi najpierw przejść od numeru podanego w tekście (powiedzmy 27) do tego numeru na liście, a następnie, jeśli odnośnik ten był już wcześniej cytowany, odszukać w górę niealfabetycznej listy nazwisko(a) autora(ów) tego konkretnego artykułu (np. być może teraz numer 3). Ponadto, gdy istnieje kilka odniesień do różnych prac napisanych przez tych samych autorów, każde kolejne odniesienie „op. cit.” musi być dodatkowo wyjaśnione przez podanie tytułu konkretnej pracy, do której się odnosi – milczące przyznanie, że system jest niewystarczający.
.