By Paul Copan

Po przemówieniu do Philomathean Society – klubu dyskusyjnego – w Union College w Schenectady, Nowy Jork, pewien student podszedł do mnie i zażądał: „udowodnij mi, że Bóg istnieje.”

Zapytałem go, „co byś wziął za akceptowalny poziom dowodu?”

Student przerwał i w końcu odpowiedział: „Chyba nawet się nad tym nie zastanawiałem”. Rozmowa, która okazała się dość serdeczna, wkrótce potem ucichła.

Zwykle, kiedy sceptycy proszą nas, chrześcijan, o „dowód”, zwykle domagają się „naukowego dowodu” na istnienie Boga, obiektywnych wartości moralnych, duszy lub życia po śmierci. Przyzwyczailiśmy się oczekiwać takich wyzwań w epoce scjentyzmu – przekonania, że nauka, a więc i „dowód naukowy”, może sama dostarczyć wiedzy. Od czasu ataków z 11 września, to „oświecone” nowoczesne kryterium poznania zostało wzmocnione przez „Nowych Ateistów” – Daniela Dennetta, Richarda Dawkinsa, Sama Harrisa i (nieżyjącego już) Christophera Hitchensa. Richard Dawkins, na przykład, pisze „przekonania naukowe są poparte dowodami i przynoszą rezultaty. Mity i wiary nie są i nie są.” 1

Tacy krytycy zakładają, że chrześcijanie i inni teiści mają specjalny ciężar dowodu do udźwignięcia, aby wykazać, że Bóg istnieje. Przez cały ten czas ateiści mogą siedzieć z tyłu i oceniać wszystko, co teista może wymyślić. I jeśli nic nie przychodzi lub jeśli nie jest to wystarczająco mocny dowód dla ich umysłu, wtedy zazwyczaj uważają się za odpowiednio usprawiedliwionych w swoim odrzuceniu Boga. Ale czy jest to właściwy protokół wymagany przez racjonalność i inne właściwe względy?

W odpowiedzi na takie wyzwania, mądrze jest uporządkować i zdefiniować nasze pojęcia. Co rozumiemy przez naukę? Czym jest wiedza? Jaka jest różnica między ateistą a agnostykiem? Powinniśmy również jasno określić „zasady zaangażowania”, abyśmy mogli uczciwie rozmawiać na takie tematy.

NAUKA, NAUKA I WIEDZA

Po pierwsze, usuńmy pewne nieporozumienia dotyczące nauki i wiedzy. Aby to uczynić, powinniśmy odróżnić naukę od scjentyzmu. Jak chrześcijański filozof nauki Del Ratzsch definiuje naukę, jest ona próbą obiektywnego badania świata naturalnego i zjawisk naturalnych, których teorie i wyjaśnienia w normalnych warunkach nie odbiegają od świata naturalnego.2

Teraz niektórzy będą się kłócić ze słowem „w normalnych warunkach”. To, jak sugerują, „przemyca Boga do nauki”. Ale myślenie w ten sposób jest błędem. Naleganie, by wszystko, co dzieje się w świecie fizycznym, wymagało fizycznego wyjaśnienia, jest kwestionowaniem – to znaczy zakładaniem tego, co chce się udowodnić. Ale jeśli Bóg istnieje, stworzył i zaprojektował wszechświat, to byłoby całkiem stosowne, aby działał bezpośrednio w świecie zgodnie ze swoimi dobrymi i mądrymi celami. Co więcej, działania Boga w świecie w zasadzie pozostawiłyby wykrywalne ślady takiego działania w świecie fizycznym – czy to Wielki Wybuch, dostrojenie wszechświata, czy cuda takie jak zamiana wody w wino. Na przykład, dwutomowa książka Craiga Keenera „Cuda” jest dziełem, które dostarcza ogromnej dokumentacji tych fizycznych śladów – na przykład uzdrowień i wskrzeszeń ze śmierci dokonanych w imię Jezusa. Keener wspomina o posiadaniu zdjęć rentgenowskich sprzed i zaraz po wielu z tych modlitw o uzdrowienie. 3 Tak więc, podczas gdy większość rzeczy, które dzieją się w świecie fizycznym, ma fizyczne wyjaśnienia, domaganie się jedynie fizycznych wyjaśnień dla jakichkolwiek zjawisk fizycznych w rzeczywistości wykracza poza naukę i prowadzi do sztywnych wymagań scjentyzmu, który zakłada, że świat fizyczny jest wszystkim, co istnieje (tj. naturalizmu). W interesie dążenia do prawdy, czy nie powinniśmy szukać najlepszego wyjaśnienia dla fizycznego wydarzenia – czy to naturalnego czy nadprzyrodzonego – a niekoniecznie najlepszego naturalnego wyjaśnienia?

W filmowej wersji książki Dr. Seussa „Horton słyszy Ktosia”, kangur nalega, że słoń Horton myli się co do życia na maleńkiej drobinie kurzu. Rozgoryczony na Hortona wiary w takich małych osób, kangur pontyfikaty w naturalistyczny rodzaj sposobu: „jeśli czegoś nie widzisz, nie słyszysz lub nie czujesz, to to nie istnieje!”. Scjentyzm oświadcza, że możemy wiedzieć tylko poprzez naukową obserwację.4

Ale zauważ: jest to filozoficzne założenie; nie jest to wynik naukowej obserwacji lub badań. Jest to twierdzenie o nauce, a nie twierdzenie o nauce. Ale skąd właściwie wiadomo, że sama nauka dostarcza wiedzy? Albo ujmując to inaczej: jak można naukowo udowodnić, że wszelka wiedza musi być naukowo udowodniona? Żądanie „zawsze udowadniaj to naukowo” jest wewnętrznie sprzeczne.

Przesuńmy nieco sprawy na to, czym jest sama wiedza. Przechodząc przez wiele debat, możemy powiedzieć, że wiedza ma trzy składniki: jest to (1) przekonanie, które jest (2) prawdziwe i (3) ma uzasadnienie (lub, inni mogą powiedzieć, usprawiedliwienie): uzasadnione prawdziwe przekonanie. Istotne dla wiedzy jest to, aby przekonanie było prawdziwe. Nie mogę więc słusznie powiedzieć: „Wiem, że ziemia jest płaska” lub „Wiem, że koła są kwadratowe”. Możesz wierzyć w fałszywe propozycje lub stwierdzenia, ale nie możesz ich znać. Prawda jest związana z wiedzą. Co więcej, wiedza wymaga, aby prawdziwe przekonanie miało gwarancję – lub coś, co zmienia prawdziwe przekonanie w wiedzę. Posiadanie przypadkowo prawdziwego przekonania nie jest wiedzą. Mieć szczęśliwe przeczucie, które okazuje się być prawdziwe, nie jest wiedzą. Powiedzmy, że wnioskujesz, że jest 2:12 patrząc na zegar na wystawie sklepowej; okazuje się, że masz rację, ale tylko przypadkowo: w rzeczywistości zegar nie działa! Przekonanie, że jest 2:12 w tym przypadku również nie liczy się jako wiedza.

Od czasów René Descartes’a (1596-1650), wysoce rygorystyczna, ale szkodliwa definicja wiedzy zainfekowała współczesny umysł – mianowicie, że wiedza wymaga stuprocentowej pewności.5 Więc jeśli jest „logicznie możliwe”, że możesz się mylić, to tak naprawdę nie wiesz. Tak wielu ludzi okazuje się być tak niepewnymi tego, co można słusznie nazwać „wiedzą”. Ale podążanie za takim sztywnym, absolutnym standardem jest głupotą. W rzeczy samej, nikt poza Bogiem nie mógłby mu sprostać! Jednak żaden wiarygodny epistemolog (filozof, który specjalizuje się w badaniu wiedzy) nie akceptuje tego mitu o „stuprocentowej wiedzy”. Jednym z głównych powodów jest to, że nie można wiedzieć ze stuprocentową pewnością, że wiedza wymaga stuprocentowej pewności. Co więcej, możemy naprawdę wiedzieć wiele rzeczy, które nie wznoszą się na ten poziom absolutnej pewności. Na przykład, wiesz, że świat niezależny od twojego umysłu istnieje – nawet jeśli jest logicznie możliwe, że jest to tylko iluzja-maja, jak nazwałby to hinduista Advaita Vedanta. Powiedzmy więc, że ta logiczna możliwość obniża „poziom pewności” do 97 procent. Czy to oznacza, że nie można naprawdę wiedzieć, że świat zewnętrzny istnieje? Cóż, skąd „stuprocentowiec” wie, że nie możemy naprawdę wiedzieć, że świat poza naszym umysłem istnieje? Faktem jest, że wiemy wiele rzeczy z pewnością, nawet jeśli nie z całkowitą pewnością. W rzeczy samej, byłoby cenne niewiele, co moglibyśmy wiedzieć, gdybyśmy podążali za tym wymagającym standardem.

Gdy chodzi o wiedzę o istnieniu Boga, teista nie musi żyć według absolutnych standardów Kartezjusza. Wierzący może mieć wiele dobrych powodów, by wierzyć w Boga – nawet jeśli nie są to powody absolutne, matematycznie pewne. Pomocnym sposobem na przedstawienie uzasadnionego argumentu za istnieniem Boga jest zadanie pytania: który kontekst najlepiej oddaje sens ważnych cech wszechświata i ludzkiej egzystencji? Na przykład, jesteśmy świadomi istnienia świadomości, wolnej woli lub domniemanej osobistej odpowiedzialności, osobowości, racjonalności, obowiązków i ludzkiej wartości – nie wspominając o początku, dostrojeniu i pięknie wszechświata. Trudno się temu dziwić, jeśli istnieje dobry, osobowy, świadomy, racjonalny, twórczy, potężny i mądry Bóg. Jednak zjawiska te są dość zaskakujące lub szokujące, jeśli są wynikiem deterministycznych, bezwartościowych, nieświadomych, niekierowanych, nieracjonalnych procesów materialnych. Mamy wszelkie powody, by sądzić, że naturalistyczny świat nie przyniósłby takich zjawisk – choć nie jest tak w przypadku teizmu – i wielu naturalistów samo wyraża zdziwienie, a nawet zdumienie, że takie cechy powinny pojawić się w materialistycznym, deterministycznym wszechświecie.6

THEISM, ATHEISM, AND AGNOSTICISM

Kilka lat temu przemawiałem na otwartym forum w Worcester Polytechnic Institute (Massachusetts). Po zakończeniu mojego wykładu, jeden ze studentów wstał i z przekonaniem oświadczył: „powodem, dla którego jestem ateistą, jest to, że nie ma żadnych dobrych powodów, by wierzyć w Boga”. Powiedziałem mu: „W takim razie powinieneś być agnostykiem. W końcu jest możliwe, że Bóg istnieje, nawet jeśli nie ma dla nas dobrych powodów do jego istnienia”. Następnie zapytałem, jakiego rodzaju agnostykiem on był.

To prowadzi nas do naszego drugiego zestawu terminów do wyjaśnienia – ateizm, ateizm i agnostycyzm – i powinniśmy również zająć się kwestią tego, kto ponosi ciężar dowodu w obliczu tych sprzecznych poglądów.

Nie ma co do tego wątpliwości, że teista czyni twierdzenie prawdy w twierdzeniu, że Bóg istnieje – maksymalnie wielka, godna uwielbienia istota. Zatem na teiście, który twierdzi, że coś wie, powinien spoczywać ciężar dowodu. W jaki sposób to przekonanie jest uzasadnione? Ale czy to oznacza, że ateista i agnostyk nie wysuwają roszczeń? Byłoby to błędne założenie.

Zastanówmy się przez chwilę nad ateistą. Michael Scriven, samozwańczy filozof ateista, w rzeczywistości błędnie się określił. Upiera się on, że: „nie musimy mieć dowodu na to, że Bóg nie istnieje, aby uzasadnić ateizm. Ateizm jest obowiązkowy w przypadku braku jakichkolwiek dowodów na istnienie Boga. „7 Dodaje, że koncepcja Boga i koncepcja Świętego Mikołaja w równym stopniu dzielą status bycia „nierzeczywistymi”, ponieważ na żadną z nich nie ma dowodów.8

Jest co najmniej pięć problemów z twierdzeniami Scrivena. Pierwszym z nich jest to, że błędnie zdefiniował on ateizm. Nieżyjący już wybitny filozof Antony Flew – ateista, który pod koniec życia zaczął wierzyć w Boga – definiuje ateizm jako „odrzucenie wiary w Boga „9. Następnie mamy Encyklopedię Filozofii (1967), która definiuje „ateistę” jako osobę, która „utrzymuje, że nie ma Boga, to znaczy, że zdanie 'Bóg istnieje’ wyraża fałszywą tezę „10.”Ateistyczny filozof Julian Baggini definiuje ateizm jako „przekonanie, że nie ma Boga lub bogów „11 . Faktem jest, że standardowa definicja ateizmu to odrzucenie wiary w Boga/bogów. Implikacja jest jasna: jeśli ateizm twierdzi, że Bóg nie istnieje, to stanowisko to wymaga uzasadnienia w takim samym stopniu, jak twierdzenie teisty, że Bóg istnieje. Obaj ponoszą ciężar dowodu, ponieważ obaj wysuwają roszczenia.

Po drugie, opis Scrivena nie pozwala na jakiekolwiek rozróżnienie między ateizmem a agnostycyzmem. Jaka jest więc różnica? Agnostyk nie wie, czy Bóg istnieje, czy nie. Powiedzmy, „e agnostyk wierzy, „e dowody na istnienie Boga s¡ całkowicie pozbawione i „e dowody przemawiaj¡ce za ateizmem równie” s¡ całkowicie pozbawione. Dlaczego nie przyjąć tutaj odwrotnej postawy niż Scriven? Dlaczego nie powiedzieć, że przy braku dowodów na ateizm („Bóg nie istnieje”), należy zostać teistą?

Możemy dodać, że jeśli zarówno ateista jak i agnostyk uważają, że brakuje dowodów na istnienie Boga, to jak Scriven rozróżnia te dwa stanowiska? Zgodnie z jego propozycją, agnostycyzm okazałby się identyczny z ateizmem. Jednak takie pomieszanie kategorii nie ma miejsca, jeśli przyjmiemy standardowe rozumienie ateizmu jako niewiary w Boga – a nie po prostu niewiary, co właściwie opisywałoby agnostyka. Oczywiście, agnostyk może – i zazwyczaj to robi – powiedzieć, że pewne dowody na istnienie Boga istnieją, ale że inne, mniej więcej równie ważkie dowody przeciwko Bogu powstrzymują go od wiary w Boga. Ale to nie ma tu nic do rzeczy. Scriven’s understanding of atheism is both uninformative and inconsistent.

Po trzecie, brak dowodów nie jest dowodem braku. Jak zauważyłem wcześniej, jeśli brakuje dowodów na istnienie Boga, bardziej logicznym wnioskiem byłby agnostycyzm. Wszakże jest możliwe, że Bóg istnieje nawet gdyby dowodów na Boga nigdzie nie można było znaleźć. W tym przypadku powinniśmy zawiesić wiarę, co byłoby równoznaczne ze zwykłą niewiarą, ale, jak widzieliśmy, to różni się od niewiary (tj. ateizmu). Dlaczego sądzimy, że jesteśmy zobowiązani do niewiary?

Po czwarte, co jeśli wiara w Boga jest „właściwie podstawowa”, nawet bez wspierających dowodów? Niektórzy chrześcijańscy filozofowie, tacy jak Alvin Plantinga i Nicholas Wolterstorff, argumentowali, że powszechnie wierzymy w wiele rzeczy bez dowodów lub argumentów – na przykład, że istnieją inne umysły lub że wszechświat jest starszy niż piętnaście minut. Dlaczego nie moglibyśmy powiedzieć tego samego o istnieniu Boga – że jest ono „właściwie podstawowe”? Innymi słowy, kiedy nasze umysły funkcjonują prawidłowo i są skierowane ku prawdzie, wtedy przekonujące lub mocne przekonanie o istnieniu Boga może po prostu naturalnie wyłonić się z tego doświadczenia. Filozofowie ci – nazywani „zreformowanymi epistemologami” – nie zaprzeczają, że istnieją dowody na istnienie Boga, tylko że dowody nie są wymagane, aby wiara w Boga była racjonalna.12

Teraz moglibyśmy twierdzić, że wiara w inne umysły lub wszechświat starszy niż piętnaście minut jest po prostu częścią naszego zdroworozsądkowego, codziennego doświadczenia i dlatego sama w sobie jest dowodem. Tak więc takie podstawowe doświadczenia służą jako dowody, nawet jeśli te dowody nie zostały stworzone poprzez solidne jak skała formalne argumenty. Jeśli jednak ci reformowani epistemolodzy mają rację, to możemy mówić o uzasadnionej wierze w Boga bez argumentów czy dowodów.

Po piąte, twierdzenie, że Bóg i Święty Mikołaj są na tym samym poziomie jest błędnym porównaniem. Mamy mocne dowody na to, że Święty Mikołaj nie istnieje. Wiemy, skąd pochodzą prezenty świąteczne. Wiemy, że ludzie – nie mówiąc już o elfach – nie mieszkają na Biegunie Północnym. Możemy być całkiem pewni, że ludzki Mikołaj, gdyby istniał, byłby raczej śmiertelny niż wieczny i niezmordowany. To jest dowód przeciwko Mikołajowi. Dla kontrastu, mamy dowody na istnienie Boga – początek i dostrojenie wszechświata, świadomość, racjonalność, piękno, ludzką godność i wartość oraz wolną wolę. Dowody na istnienie Boga są na zupełnie innym poziomie.

W świetle tych punktów, powinniśmy wprowadzić jeszcze jedno ważne rozróżnienie. Istnieją dwa rodzaje agnostyków: (1) zwykły agnostyk, który mówi: „Bardzo chciałbym wiedzieć, czy Bóg istnieje, czy nie, ale nie mam wystarczająco dużo, aby iść dalej” i (2) ordynarny (!) agnostyk, który mówi: „Nie wiem, czy Bóg istnieje, czy nie – i ty też nie możesz wiedzieć”.” Ten ostatni – zatwardziały lub wojujący agnostyk – wysuwa daleko idące twierdzenie, że nikt nie może wiedzieć, że Bóg istnieje. Zauważ, że wojujący agnostyk również wysuwa twierdzenie o wiedzy. Ponownie, wymaga ono uzasadnienia w takim samym stopniu, jak twierdzenia ateisty czy teisty. Podczas gdy ten rodzaj agnostyka może nie wiedzieć, że Bóg istnieje, dlaczego upierać się, że nikt inny nie może tego wiedzieć? A co, jeśli Bóg objawia się komuś w potężny, choć prywatny sposób – powiedzmy przy płonącym krzewie lub w wizji w sypialni? Nawet jeśli dowody na takie spotkania nie są publicznie dostępne dla twardo stąpającego po ziemi agnostyka, teista przekonany o istnieniu Boga poprzez takie spotkania jest uzasadniony w tym przekonaniu, a agnostyk nie może uczciwie wykluczyć takich możliwości.

Jak wspomniano wcześniej, dowody na istnienie Boga są szeroko dostępne poprzez stworzenie, sumienie, racjonalność i ludzkie doświadczenie. Co więcej, wiara biblijna – w przeciwieństwie do innych tradycyjnych religii – jest sprawdzalna; otwiera się na publiczną kontrolę. Jeśli, na przykład, Chrystus nie powstał z martwych, wiara chrześcijańska byłaby fałszywa, jak argumentuje Paweł w 1 Liście do Koryntian 15. Rzeczywiście, Pismo Święte rutynowo podkreśla rolę naocznych świadków, znaczenie publicznych znaków i cudów, które skłaniają do wiary (J 20,30-31), oraz inne historyczne dowody, które wszyscy mogą rozważyć.

Podczas gdy możemy mieć racjonalne powody, by wierzyć w Boga, nie zapominajmy o licznych praktycznych lub egzystencjalnych powodach, dla których warto rozważyć Boga. To znaczy, że spełnienie naszych najgłębszych ludzkich tęsknot znajduje się w Bogu. Jest to teistyczna podpora, którą sceptyk często pomija. Nasza tęsknota za tożsamością, bezpieczeństwem i znaczeniem, nasze pragnienie nieśmiertelności i nadziei poza grobem, nasze pragnienie przebaczenia win i pozbycia się wstydu, czy też nasza tęsknota za kosmiczną sprawiedliwością – wszystkie te tęsknoty są spełnione przez Boga w Chrystusie, który umieścił wieczność w naszych sercach (Ecc. 3,11). Jeśli zostaliśmy stworzeni do synowskiej relacji z Bogiem, dlaczego takie tęsknoty miałyby być odrzucane? Co jest złego w znaczeniu i bezpieczeństwie lub przezwyciężeniu strachu przed śmiercią? Właściwie mądrze byłoby rozważyć te powody – oprócz racjonalnych – ponieważ nosimy obraz Boży, który wykracza poza zwykłe ludzkie racjonalne doświadczenie i obejmuje szeroki wachlarz całkowicie właściwych rozważań.

WIARA I DOŚWIADCZENIE, WIEDZA I IGNORANCJA

Gdzie zatem pozostawia to zwykłego agnostyka? Tutaj musimy dokonać dalszych rozróżnień. „Czy zwykły agnostyk jest niewinny w swojej niewiedzy o Bogu, czy też jest to ignorancja zawiniona?”. Kiedy byłem w Moskwie w 2002 r., zrobiłem zdjęcie „zmiany warty” przy grobie nieznanego żołnierza na murze Kremla. Aby to zrobić, wszedłem na trawę, a znając wystarczająco rosyjski, nie widziałem żadnych znaków zakazujących mi tego. Ale ochroniarz zabrał mnie z miejsca zdarzenia, twierdząc, że zrobiłem coś bardzo złego i prawdopodobnie licząc na łapówkę. Zapytawszy mnie o moje formalne wykształcenie, wykrzyknął: „Jest pan filozofem, a nie wie pan, że nie należy stąpać po trawie?”. To naprawdę był przypadek niewinnej ignorancji z mojej strony.

A co jeśli pędzę autostradą, ale nie zwracam uwagi na znaki? Jeśli patrol drogówki zatrzyma mnie, nie będę mógł powiedzieć: „Jestem niewinny, nie widziałem znaku”. Moja ignorancja byłaby zawiniona, ponieważ mam obowiązek zwracać uwagę na znaki ograniczenia prędkości. Obawiam si¦, „e wielu ludzi, którzy twierdz¡, „e nie wiedz¡ o istnieniu Boga, jest raczej apateistami, których nie obchodzi, czy Bóg istnieje. Niestety, poświęcają oni swoje życie na wszelkiego rodzaju przyjemności – Facebook, oglądanie filmów, luksusowe rejsy, golf – ale nie poświęcają swoich sił umysłowych na poważną kontemplację najważniejszego pytania ze wszystkich, a mianowicie istnienia Boga. Dlaczego Bóg miałby się objawiać moralnie i duchowo leniwym i apatycznym?

I dlaczego miałby się objawiać dumnym i aroganckim, którzy żądają, aby Bóg „udowodnił się” poprzez boską pirotechnikę (Mt 16,4)? Czy to rzeczywiście spowoduje autentyczne nawrócenie i głęboką miłość do Boga? Przecież Izraelici mieli mnóstwo znaków – dziesięć plag, rozstąpione Morze Czerwone, manna każdego ranka, stała obecność słupa obłoku w dzień i ognia w nocy. A jednak większość Izraelitów umarła w niewierze po przejawach bałwochwalstwa, buntu i szemrania (1 Kor. 10:1-13). Dowody – nawet powstanie człowieka z martwych – nie gwarantują zaufania do Boga (Łk 16,31). Bóg jest zainteresowany czymś więcej niż tylko naszym uzasadnionym, prawdziwym przekonaniem, że istnieje. Nawet demony są solidnymi monoteistami (Jas. 2:19). Bardziej naglące pytanie brzmi: czy jesteśmy gotowi poznać Boga i być przez Niego poznani, poddać się Bogu jako Kosmicznemu Autorytetowi?

Szukanie Boga z całego serca jest podstawą do tego, aby Bóg się nam objawił (Jr 29,13). Jak ujął to filozof Blaise Pascal:

Chcąc jawnie ukazać się tym, którzy Go szukają całym sercem, a być ukrytym przed tymi, którzy całym sercem od Niego uciekają, tak reguluje On poznanie samego siebie, że dał znaki o sobie, widoczne dla tych, którzy Go szukają, a nie dla tych, którzy Go nie szukają. Jest dość światła dla tych, którzy tylko chcą widzieć, i dość zaciemnienia dla tych, którzy mają przeciwne usposobienie.13

Poza tym, Bóg może mieć pewne powody, aby się zakryć – zachęcić do większej ufności i wytrwałości, do pogłębienia charakteru itd. On objawia się na swoich własnych warunkach.

Podsumowanie

W sprawach teistycznych, ateistycznych i agnostycznych powinniśmy być ostrożni w definiowaniu naszych pojęć. Obejmuje to świadomość tego, co liczy się jako wiedza i ignorancja. Widzieliśmy, że ateizm – wiara, że Bóg nie istnieje – nie jest pozycją domyślną. Ateista, teista i zatwardziały agnostyk – każdy z nich wysuwa jakieś roszczenie, które musi być uzasadnione, a nie zakładane. Na każdym z nich spoczywa ciężar dowodu – nie tylko na teiście. A nawet zwykły agnostyk mo „e być po prostu „apateistą” i w ten sposób być zawinionym ignorantem. Dowody są dostępne i Bóg jest gotów się objawić, ale dowody – bez pokory serca – nie przyniosą prawdziwego zaufania i zaangażowania, którego Bóg pragnie.

1Richard Dawkins, River Out of Eden: A Darwinian View of Life (New York: BasicBooks,
1995), 33.
2Del Ratzsch, Philosophy of Science (Downers Grove, IL: InterVarsity Press, 1986), 15.
3 Craig Keener, Miracles, 2 vols. (Grand Rapids: Baker Academic, 2011). Dla dalszych
udokumentowanych relacji o cudach, zobacz rozdział 7 w J.P. Moreland, Kingdom Triangle (Grand
Rapids: Zondervan, 2007)
4Słabsza wersja scjentyzmu mówi, że nauka jest najlepszym sposobem poznania, ale zazwyczaj jest ona artykułowana w mocniejszej wersji.
5Kryteriami Kartezjusza dla wiary-akceptacji są „oczywistość”, „niepoprawność” i „oczywistość dla zmysłów”. Oczywiście, kryteria te nie są oczywiste, niepodważalne ani oczywiste dla zmysłów.
6 Więcej na ten temat, zobacz Paul Copan, „The Naturalists Are Declaring the Glory of God:
Discovering Natural Theology in the Unlikeliest Places,” in Philosophy and the Christian Worldview: Analysis, Assessment and Development, eds. David Werther & Mark D. Linville (New York: Continuum, 2012), 50-70; Paul Copan and Paul K . Moser, The Rationality of Belief (London: Routledge, 2003); Paul Copan, Loving Wisdom: Christian Philosophy of Religion (St. Louis: Chalice Press, 2007); William Lane Craig and J.P. Moreland, eds., The Blackwell Companion to Natural Theology (Oxford: Blackwell, 2012).
7Michael Scriven, Primary Philosophy (New York: McGraw-Hill, 1966), 102.
8Ibid.., 103.
9 Antony Flew, Dictionary of Philosophy (New York: Macmillan, 1979), 28.
10Paul Edwards, ed., „Atheism,” Encyclopedia of Philosophy (New York: Macmillan, 1967),
1:175.
11 Julian Baggini, Atheism: A Very Short Introduction (Oxford: Oxford University Press,
2003), 3.
12 Dla dyskusji, patrz Alvin Plantinga, „Reason and Belief in God,” in Alvin Plantinga and
Nicholas Wolterstorff, eds., Faith and Rationality (Notre Dame: University Press, 1983), 27.
13 Pensées (Eng. Thoughts), #430.

Więcej o.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.