Między lipcem a listopadem 1917 roku, jedna z największych katastrof Wielkiej Wojny rozegrała się w pobliżu belgijskiego miasta Ypres, gdzie Brytyjczycy i ich sojusznicy walczyli z Niemcami o kontrolę nad niektórymi grzbietami biegnącymi przez Flandrię.
Bardziej znana jako bitwa pod Passchendaele, setki tysięcy mężczyzn zajmowało okopy, ziemianki i podziemne tunele na liniach frontu. Wśród Brytyjczyków było wielu doświadczonych piechurów, którzy mogliby twierdzić, że widzieli wszystkie technologiczne strachy, jakie do tej pory zgromadzono na polach bitew I wojny światowej – ogień karabinów maszynowych, trujący gaz, bombardowania z samolotów.
Ale dla wielu żołnierzy po raz pierwszy zetknęli się z bronią, którą Niemcy wprowadzili zaledwie dwa lata wcześniej. Flammenwerfer – lub, po angielsku, miotacz ognia.
Skutki były przerażające. Przenoszone przez specjalnie wyszkolone grupy szturmowe, niemieckie miotacze ognia były wysoce skuteczną bronią, która albo wypędzała ludzi z pozycji obronnych … albo po prostu ich spopielała.
„Kiedy dysze zostały zapalone, wyrzucały ryczący, syczący płomień o długości 20 lub 30 stóp, pęczniejący na końcu do oleistej róży o średnicy sześciu stóp”, Guy Chapman, brytyjski piechur w Passchendale, wspominał po latach w relacji o jednym z takich szturmów. „Pod osłoną tej ohydnej broni wróg otoczył wysunięty pillbox, szturmował go i zabił garnizon.”
Ogień na polu bitwy nie jest niczym nowym. Grecy z V wieku podczas wojny peloponeskiej opracowali urządzenie napędzane miechem, które wystrzeliwało płonący płyn w kierunku wroga. Średniowieczne oblężenia prawie zawsze obejmowały ciskanie „ognistymi garnkami” w mury ufortyfikowanych miast lub zamków w celu wywołania pożogi. Rozkaz „podpalić wioskę” jest tak stary jak historia wojskowości.
Żołnierze niemieccy z miotaczami ognia w I wojnie światowej
Ale w XX wieku inżynierowie i naukowcy umieścili płomienie pod zaawansowaną kontrolą technologiczną, starając się uczynić broń tryskającą ogniem przenośną, niezawodną i w miarę bezpieczną – inny rodzaj „przyjacielskiego ognia”, który nie zabiłby operatora, podczas gdy on robił wszystko, co w jego mocy, by zabić wroga za pomocą uzbrojonego inferno.
W rezultacie powstało urządzenie o równie silnym oddziaływaniu psychologicznym jak śmiercionośność – być może jest to główny powód, dla którego Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i inne światowe potęgi używały miotacza ognia od I wojny światowej do wojny w Wietnamie. Nawet dziś Rosja wciąż posiada miotacze ognia w swoich zasobach.
„Najbardziej dramatyczną bronią ręczną II wojny światowej i najskuteczniejszą w swoich celach był miotacz ognia”, napisał Edwin Tunis w Weapons: A Pictorial History, jego klasycznej kompilacji broni przez wieki. „Można mieć nadzieję, że jest mniej przerażająco nieludzki, niż się wydaje.”
W 1901 roku niemiecki wynalazca Richard Fiedler opracował pierwszy Flammenwerfer. W latach 1908-1914 pracował on nieprzerwanie z innymi, udoskonalając projekt broni i tworząc dwie wersje do użytku na polu walki.
Kleinflammenwerfer był przenośnym miotaczem ognia składającym się z systemu dwóch zbiorników, z których jeden zawierał łatwopalny olej, a drugi gaz obojętny pod ciśnieniem, który rozpylał mieszaninę z dyszy długiej różdżki.
Grossflammenwerfer był bronią obsługiwaną przez załogę, z dużymi zbiornikami zamontowanymi na wózku lub miotaczu. Wystrzeliwał on płomienie dalej i przez dłuższy czas.
Wczesne miotacze ognia mogły trafiać cele oddalone od operatora o 20 do 40 jardów. Debiutując w 1915 roku podczas bitwy w pobliżu Malancourt we Francji, oddziały Flammenwerfer przygwoździły oddziały brytyjskie, podczas gdy niemieccy piechurzy zaatakowali ich okopy.
Brytyjscy generałowie i politycy płakali, nazywając miotacze ognia „nieludzką projekcją niemieckiego umysłu naukowego”. Niemieckie naczelne dowództwo było pod takim wrażeniem wyników ataku, że nakazało utworzenie Totenkopf Pioniere – „pionierów z głowami śmierci” – którzy służyli jako oddziały uderzeniowe z miotaczami ognia w aż 650 niemieckich szturmach podczas Wielkiej Wojny.
Więcej z Wojna jest nudna
The Burp Gun Was Ugly-But Damn Did It Spray Lead
The M-4 Sherman Tank Was Hell on Wheels
The Drones of the World Wars
Siły alianckie nie traciły czasu na rozwijanie własnych miotaczy ognia, choć prawdopodobnie używały tej broni znacznie rzadziej niż Niemcy w czasie wojny.
Mimo technologicznej biegłości Niemców, ich miotacze płomieni miały wszystkie słabe punkty, które będą cechować ten system broni przez całe stulecie. Chociaż zdarzało się to o wiele rzadziej niż przedstawiają to hollywoodzkie filmy, jeden strzał w zbiornik paliwa miotacza ognia mógł spowodować, że jego operator dosłownie stanął w płomieniach. Maj. Adams z wielką przytomnością umysłu wystrzelił do tego człowieka ze swojego pistoletu”, napisał kpt. P. Christison, 6th Cameron Highlanders, który widział niemieckiego operatora miotacza ognia spopielonego pod Passchendale z powodu dobrze ulokowanego strzału z pistoletu na flary. „Kula trafiła w miotacz ognia i z krzykiem człowiek runął w płomieniach.”
Podczas II wojny światowej wszystkie strony używały miotaczy ognia, w tym Korpus Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych. Podczas kampanii „wyspiarskich” na teatrze Pacyfiku wielu Marines uważało, że miotacze ognia stanowiły różnicę między ich życiem a śmiercią.
„Nie moglibyśmy zdobyć wyspy bez miotaczy ognia”, powiedział Bill Henderson, weteran Korpusu Piechoty Morskiej, który walczył na Iwo Jimie, w ustnej historii Korpusu Piechoty Morskiej na temat bitwy. „Uratowało to życie, ponieważ nie wymagało od ludzi wchodzenia do jaskiń, które były pełne pułapek i obiecywały pewną śmierć każdemu, kto do nich wszedł.”
Czołg M-4 Sherman odpala swój miotacz ognia na Iwo Jimie (National Archives)
Miotacze ognia M2 Marines były ciężkie i niewygodne, co utrudniało bieganie podczas noszenia urządzenia. Jednostka ta czyniła również z Marine cel o wysokiej wartości – łatwy do zauważenia i łatwy do zastrzelenia.
Jedna jednostka miotaczy ognia Korpusu Piechoty Morskiej na Iwo Jimie miała 92-procentowy wskaźnik ofiar – co doprowadziło statystyków wojskowych do oszacowania średniego czasu życia na polu bitwy operatora miotacza ognia na cztery minuty.
Później Marines dostosowali miotacze ognia do czołgu Sherman, zmniejszając liczbę przypadków, w których pojedynczy operator musiał wystawiać się na ogień wroga na polu bitwy.
Kiedy Amerykanie o miękkich sercach protestowali przeciwko użyciu broni palnej przeciwko Japończykom, gen. George C. Marshall, ówczesny szef sztabu armii, bronił jej. „Gwałtowne protesty, które otrzymuję przeciwko naszemu użyciu miotaczy ognia, nie wskazują na zrozumienie znaczenia naszych zmarłych.”
Podczas wojny w Wietnamie, na dobre i na złe, miotacze ognia i inne bronie zapalające stały się powszechnie uważane za nieludzką broń wojenną. W 1978 r. Departament Obrony wydał dyrektywę, która zaprzestała taktycznego stosowania miotaczy ognia i ich dalszego rozwoju.
Jednakże żadna umowa międzynarodowa nie zakazuje miotaczy ognia.
W latach 1999-2000 Rosjanie użyli miotaczy ognia przeciwko siłom czeczeńskich rebeliantów podczas bitwy o Grozny. Rosyjscy taktycy doszli do wniosku, że miotacz ognia był skuteczny zarówno ze względu na efekt psychologiczny, jak i zdolność do wypłoszenia powstańców lub snajperów z zamkniętych lub ufortyfikowanych pozycji.
Rosyjskie użycie miotaczy ognia było również jednym z powodów, dla których w 2003 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych uznała Grozny za najbardziej zdewastowane miasto na planecie.