ROZDZIAŁ XLII.
SMITHFIELD.
Bartholomew Fair – Siedmiodniowy turniej – Szaleństwo i proces przez mękę w Smithfield – Okropne przypadki Odium Theologicum – Pokojówka z Kent – Relacja Foxe’a o męczennikach ze Smithfield – Szubienica w Smithfield – William Wallace w Smithfield – Bartłomiej Priory – Pochodzenie Bartholomew Fair-St. Bartłomiej staje się popularny wśród marynarzy – różni okupanci Smithfield – hojność angielskich królów dla St. Bartholomew’s – religijna awantura – londyńscy urzędnicy parafialni w Smithfield – sąd Pie-poudre.
Smithfield, lub „Smoothfield,” aby podążać za truederacją, było od najdawniejszych czasów pamiętnym punktem w starym Londynie. Bartholomew Fair, założone za panowania Henryka II.., w sąsiedztwie klasztoru i szpitala założonego przez Rayera, godnego króla błazna, ściągał co roku wielkie tłumy biesiadników w to samo miejsce, gdzie za okrutnych rządów Marii zginęło tak wiele z jej 277 ofiar. Smithfield, za panowania pierwszych Edwardsów, było wybranym miejscem turniejów i to tutaj niejedna dzida została rozłupana na napierśniku i tarczy, i niejeden mocny cios został zadany, aż zbroja się rozpadła lub miecz został strzaskany, wówczas sześćdziesięciodwuletni, zauroczony Alice Pierce, zorganizował siedmiodniowy turniej w Smithfield, dla jej rozrywki. Siedziała obok starca, we wspaniałym wozie, jako Dama Słońca, a za nią podążał długi orszak upierzonych rycerzy, nie zważających na hańbę, z których każdy prowadził za uzdę pięknego stępaka, na którym jechała roześmiana dama.
W 1390 roku ten młody marnotrawca, Ryszard II.., chcąc prześcignąć się we wspaniałych ucztach i walkach urządzanych przez Karola Francuskiego z okazji wjazdu jego małżonki, Izabeli Bawarskiej, do Paryża, zaprosił sześciu rycerzy na turniej w Smithfield, który rozpoczął się w niedzielę po święcie Michaelmas. Turniej ten został ogłoszony przez heroldów w Anglii, Szkocji, Hainault, Niemczech, Flandrii i Francji. Niedziela była świętem wyzywających. Około godziny trzeciej po południu wyruszyła procesja z Tower – sześćdziesiąt kolczastych jeźdźców, w pełnym uzbrojeniu, każdy pod opieką giermka honorowego, a za nimi sześćdziesiąt dam z rangą, dosiadających tępaków, „najbardziej elegancko i bogato ubranych”, a każda z nich prowadziła przez srebrny łańcuch rycerza, w pełni uzbrojonego do walki, minstreli i trębaczy towarzyszących procesji do Smithfield. Każdej nocy odbywała się wspaniała kolacja dla tilterów w pałacu biskupim, gdzie zamieszkali król i królowa, a tańce trwały do białego rana. We wtorek król Edward bawił zagranicznych rycerzy i giermków, a królowa damy. W piątek bawił ich książę Lancaster, a w sobotę król zaprosił wszystkich zagranicznych rycerzy do Windsoru.
To wielkie historyczne wydarzenie, śmierć WatTylera, opisaliśmy już gdzie indziej, ale tutaj konieczne jest poruszenie go ponownie. Jego zwolennicy popełnili wiele błędów, ale byli dzicy i okrutni, odurzeni morderstwami i grabieżą. Ścięli arcybiskupa Canterbury i przez siedem dni siali postrach w Londynie. Bezczelne zachowanie WatTylera na spotkaniu w Smithfield (15 czerwca 1381 r.) bardzo zaniepokoiło przyjaciół króla. Podszedł do Ryszarda, rzucając w powietrze swój sztylet, a nawet odważył się chwycić królewską uzdę. Walworth, zaalarmowany tą chwilą, wbił swój miecz w gardło szorstkiego buntownika, a w tej samej chwili jeden z giermków ugodził Wat’a w bok. Wtedy to Ryszard II. odważnie i z wielką przytomnością umysłu wyprowadził buntowników na Islington Fields, gdzie burmistrz i tysiąc ludzi wkrótce rozproszyli ich na wietrze.
Smithfield było często wybierane jako scena średniowiecznych pojedynków i męki przez bitwę. Walka, za panowania Henryka VI, pomiędzy mistrzem a dziedzicem, który oskarżył go o zdradę, zostanie zapamiętana przez wszystkich czytelników Szekspira. Próba była, być może, mało sprawiedliwa w tym przypadku, jako że biedny zbrojmistrz został napojony alkoholem przez swoich nadgorliwych przyjaciół; ale jest jedna pociecha, według poety, wyznał on swoją zdradę w chwili śmierci.
Smithfield było, w pewnym okresie, miejscem tortur, szczególnie w upodobaniu teologów. Tutaj ten spuchnięty Ahab, Henryk VIII, palił biednych nędzarzy, którzy zaprzeczali jego kościelnej supremacji; tutaj Maria paliła protestantów, a Elżbieta – anabaptystów. W 1539 roku (Henryk VIII.) Forest, brat zakonny, został okrutnie spalony w Smithfield, za zaprzeczanie supremacji króla, a płomienie zostały podświetlone „David Darvel Gatheren”, bałwochwalczym obrazem z Walii. Latimer głosił cierpliwość zakonnikowi, podczas gdy ten wisiał u pasa i walczył o życie. I tu również spalono Joannę Boucher, pannę z Kentu, za pewne teologiczne udoskonalenie w kwestii wcielenia Chrystusa, a Cranmer prawie wymógł na Edwardzie VI podpisanie nakazu śmierci tej biednej istoty. „Co, mój panie!”, rzekł Edward, chcesz, abym ją szybko posłał do diabła, wrodzony błąd? Złożę więc ten zarzut na ciebie, mój panie Cranmer, przed Bogiem.”
O ostatnich chwilach męczenników ze Smithfield, Foxe, ich historyk, pozostawił opowieść, tak prosto opowiedzianą, tak pobożną w tonie i tak naturalną w każdym szczególe, że gwarantuje jej prawdziwość wszystkim, oprócz stronników. Mówiąc o Rogerze Hollandzie, protestanckim męczenniku, Foxe mówi z pewnym uniesieniem: „W dniu, w którym cierpieli, ogłoszono, że nikt nie powinien być tak śmiały, by mówić do nich jakiekolwiek słowa, przyjmować od nich cokolwiek lub dotykać ich pod groźbą uwięzienia, bez kaucji lub nagrody głównej; wraz z innymi okrutnymi groźbami, zawartymi w tej samej proklamacji. Mimo to lud wołał, prosząc Boga, aby ich wzmocnił, a oni, podobnie, wciąż modlili się za lud i przywrócenie Jego słowa. W końcu Roger, obejmując pal i trzciny, wypowiedział te słowa: „Panie, najpokorniej dziękuję Twemu Majestatowi, że powołałeś mnie ze stanu śmierci do światła Twego niebiańskiego słowa, a teraz do społeczności Twoich świętych, abym mógł śpiewać i mówić: Święty, święty, święty, Panie Boże Zastępów! I Panie, w Twoje ręce oddaję ducha mego. Panie, pobłogosław ten lud Twój i zachowaj go od bałwochwalstwa”. I tak zakończył swoje życie, patrząc w niebo, modląc się i chwaląc Boga, wraz z resztą swoich współświętych: za których radosną stałość Pan niech będzie pochwalony.”I tak oto ci trzej bogobojni mężowie, John Hallingdale, William Sparrow i Mistrz Gibson, będąc w ten sposób przeznaczeni na rzeź, zostali dwunastego dnia po ich skazaniu (co miało miejsce 18 dnia wspomnianego miesiąca listopada 1557 roku) spaleni w Smithfield w Londynie. I przyniesiono ich tam na stos, po odprawieniu modlitwy, związano ich łańcuchami i przyłożono do nich drewno, a po drewnie ogień, w którym byli otoczeni, a ogniste płomienie trawiły ich ciała, w końcu oddali chwalebnie i radośnie swoje dusze i życia w święte ręce Pana, którego utrwaleniu i rządom polecam cię, dobry czytelniku. Amen.”
O bohaterskiej śmierci Johna Rogersa, protomęczennika w prześladowaniach maryjnych, Foxe podaje następującą relację:-
„Po tym jak John Rogers,” mówi, „był długo i surowo więziony, złożony w Newgateamiędzy złodziejami, często badany i traktowany bardzo niemiłosiernie, i w końcu niesprawiedliwie i najokrutniej, przez niegodziwego Winchestera, skazany. Czwartego lutego A.D. 1555, w poniedziałek rano, został nagle ostrzeżony przez strażnika Newgate, aby przygotował się do pożaru; który, będąc wtedy pogrążony we śnie, ledwie mógł się obudzić. W końcu, gdy został podniesiony i obudzony, i poproszony o pośpiech, „Wtedy,” powiedział, „jeśli tak jest, nie muszę wiązać moich punktów;” i tak zszedł najpierw do Bonnera, aby zostać zdegradowanym. Gdy to uczynił, zażądał od Bonnera tylko jednej prośby. A Bonner zapytał, co to ma być: 'Nic,’ powiedział, 'ale żebym mógł porozmawiać kilka słów z moją żoną przed moim spaleniem’. Ale tego nie można było od niego uzyskać. W takim razie – powiedział – niech pan zadeklaruje swoją dobroczynność, jaka ona jest. I tak został przywieziony do Smithfield przez Mistrza Chester i Mistrza Woodroofe, ówczesnych szeryfów Londynu, gdzie został spalony; gdzie wykazał się największą cierpliwością, nie używając wielu słów, gdyż nie można mu było na to pozwolić; lecz tylko napominał lud, aby stale trwał w tej wierze i prawdziwej nauce, której on przedtem nauczał, a oni się nauczyli, i dla potwierdzenia której nie tylko cierpliwie znosił i cierpi wszelkie gorycze i okrucieństwa, jakie mu okazywano, lecz także z największą radością oddał swoje życie i oddał swoje ciało w ogień trawiący, na świadectwo tegoż.. . . W niedzielę przed cierpieniem wypił z Mistrzem Hooperem, który był wtedy pod nim, i kazał mu go polecić, i powiedzieć mu: „Nigdy nie było lepszego człowieka, który by się trzymał człowieka, niż on by się trzymał jego”, zakładając, że obaj powinni być spaleni razem, chociaż stało się inaczej, ponieważ Mistrz Rogers został spalony sam. . . A kiedy nadszedł czas, że on, będąc wydany szeryfom, powinien być wyprowadzony z Newgate do Smithfield, miejsca swojej egzekucji, najpierw przyszedł do niego Mistrz Woodroofe, jeden z wyżej wymienionych szeryfów, i wzywając Mistrza Rogersa do siebie, zapytał go, czy odwoła swoją obrzydliwą doktrynę i swoje złe zdanie o sakramencie ołtarza. Mistrz Rogers odpowiedział i powiedział: „To, co głosiłem, zapieczętuję moją krwią”. W takim razie,” zapytał Mistrz Woodroofe, „jesteś heretykiem. Dowiemy się o tym w dniu sądu. Mistrz Woodroofe powiedział: „Nigdy nie będę się za ciebie modlił.” „Ale ja będę się za ciebie modlił,” powiedział Mistrz Rogers; i tak został przywieziony tego samego dnia, który był poniedziałkiem, 4 lutego, przez szeryfów do Smithfield, odmawiając psalm „Miserere” po drodze, wszyscy ludzie cudownie się cieszyli z jego stałości, z wielkimi pochwałami i podziękowaniami dla Boga za to samo. I tam, w obecności pana Rochester, komtura domu królowej, sir Ryszarda Southwella, obu szeryfów i wielkiej liczby ludzi, ogień został mu podłożony; a gdy ogarnął zarówno jego nogi, jak i ramiona, on, nie czując cierpienia, obmył ręce w płomieniu, jak gdyby był w zimnej wodzie. A po wzniesieniu rąk do nieba, nie zdejmując ich aż do czasu, gdy pożerający ogień je strawił, najłagodniej ten szczęśliwy męczennik oddał swego ducha w ręce Ojca Niebieskiego. Na krótko przed spaleniem na stosie przyniesiono mu przebaczenie, gdyby się nawrócił, ale on całkowicie odmówił. Był pierwszym męczennikiem z całej błogosławionej kompanii, która cierpiała w czasach królowej Marii, który dał pierwszą przygodę w ogniu. Jego żona i dzieci, w liczbie jedenastu, z których dziesięcioro było w stanie iść, a jedno ssało pierś, spotkały go przy drodze, gdy szedł w kierunku Smithfield. Ten smutny widok jego własnego ciała i krwi nie był w stanie go poruszyć, ale stale i radośnie przyjął śmierć, z cudowną cierpliwością, w obronie i walce o Ewangelię Chrystusa.”
Wybranym miejscem egzekucji przed Tyburn było Elms, Smithfield, pomiędzy „stawem konnym a potokiem Turnmill”, które, według Stow, zaczęło być zabudowywane za panowania Henryka V. Szubienica wydaje się być usunięta z tego miejsca. Wydaje się, że szubienica została przeniesiona do Tyburn około czasów panowania Henryka IV. W czasach Stowa nie pozostał żaden ze starożytnych wiązów. To tutaj został stracony dzielny szkocki patriota i wódz partyzantów SirWilliam Wallace, w wigilię św. Bartłomieja, 1305 roku. Po wielu okrutnych odwetach na żołnierzach Edwarda I. i wielu zwycięstwach, ten prawdziwy patriota został zdradzony przez przyjaciela i poddał się zdobywcom. Z Tower wywleczono go końmi, a następnie powieszono i, gdy był jeszcze przytomny, poćwiartowano. Tutaj również zginął haniebnie Mortimer, okrutny faworyt królowej, morderca jej męża, Edwarda II. Edward III, wówczas osiemnastoletni, pojmał królobójcę Mortimera na zamku Nottingham i powiesił go na Elms, a ciało pozostało na szubienicy, jak mówi Stow, „przez dwa dni i noce, aby ludzie je widzieli”.
Historia klasztoru Bartłomieja i jarmarku Bartłomieja, tak wspaniale opisana przez pana Henry’ego Morleya, stanowi interesujący rozdział w historii Smithfield. Klasztor został założony przez Rayera, amonika, który był błaznem i mistrzem biesiadnym Henryka I, szczególnie przesądnego monarchy. Rayerw nawrócił się dzięki wizji, którą zobaczył podczas pielgrzymki do Rzymu, gdzie ciężko zachorował. W wizji Rayerw był unoszony na górę przez bestię o czterech nogach i dwóch skrzydłach, skąd ujrzał paszczę bezdennej otchłani. Gdy stał tam, krzycząc i drżąc, przyszedł mu w sukurs człowiek niezwykłej urody, który ogłosił się świętym Bartłomiejem Apostołem. Święty powiedział, że przez powszechną przychylność i polecenie rady niebieskiej wybrał miejsce na przedmieściach Londynu, gdzie Rayer powinien założyć kościół w swoim imieniu. Bartłomieja, który miał zapewnić niezbędne środki do życia.
Po powrocie do Londynu Rayer opowiedział o tym swoim przyjaciołom i baronom Londynu, a następnie za ich radą przedstawił swoją prośbę królowi, który natychmiast ją uwzględnił i kościół został ufundowany na początku XII wieku. Było to mało obiecujące miejsce, choć nazywane King’s Market, prawie same bagna i brudne torfowiska, a na jedynej suchej części stał gibbet Elms.Rayer, mądry w swoim pokoleniu, teraz udawał półgłówka, przyciągając dzieci i próżniaków razem, aby wypełnić bagno kamieniami i śmieciami. Pomimo jego licznych wrogów, przy budowie nowego przeoratu wydarzyło się wiele cudów. Podczas wigilii na nowym dachu pojawiło się światło; kaleka odzyskał władzę nad swoimi kończynami przy ołtarzu; dzięki wizji Rayer odkrył księgę chorałów, którą ukradł Żyd; niewidomy chłopiec odzyskał wzrok. W dwunastym roku swego prałatury Rayer uzyskał od króla Henryka bardzo obszerny statut i pozwolenie na ustanowienie trzydniowego jarmarku w święto św. Bartłomieja, zabraniając komukolwiek, z wyjątkiem przeora, pobierania opłat od bywalców jarmarku w ciągu tych trzech dni. Bartholomew’s Fair wasno exception to the rule.
Rayer, po tym jak był świadkiem niekończących się cudów, ishowing a most creditable invention, and a trueknowledge of his old juggler’s art, died in 1143,leaving a little flock of thirteen monks, living verywell on the oblations of the rich Londoners. Cuda te miały się bardzo dobrze. Święty stał się ulubieńcem marynarzy, a marynarze flamandzkiego statku, ocaleni dzięki modlitwom do świętego ze Smithfield, złożyli na jego ołtarzu srebrny statek. Święty ukazał się marynarzowi na wraku i doprowadził rozbitego flamandzkiego kupca do bezpiecznego lądu. Uzdrawiał szaleńców i był sławny w przypadkach przestępstw i opętania przez diabły.
Fragmenty starego normańskiego przeoratu Rayerstill istnieją w Bartholomew Close, oraz w dimpassage zwanym Middlesex Passage. To ostatnie miejsce jest fragmentem starego klasztoru, nad którym góruje wrak wielkiej sali klasztornej, teraz rozbity, podzielony na piętra i zamieniony w tobaccofactory. Po obu stronach tego przejścia znajdują się wejścia do wydzielonych części krypty. W jednym sklepieniu znajdują się spiczaste łuki normańskie pod wysokim sklepieniem. Istnieje tradycja, że na końcu tego długiego podziemnego korytarza znajdowały się kiedyś drzwi otwierające się do kościoła; obecnie odwiedzający świątynię znajdzie jedynie drzwi i kawałek muru kościelnego wmurowane pomiędzy fabryki. Obecny kościół jest chórem starego klasztoru, a nawy już nie ma; ostatnia linia kwadratu krużganków została zamieniona na stajnię i zburzona jakieś trzydzieści lat temu. Absyda jest krótka, a ceglana ściana zamyka tę opuszczoną przestrzeń. „W połowie drogi”, mówi pan Morley, „między stolicą a podstawą filarów tego oratorium Dziewicy, które cudem polecono kiedyś do czci, teraz stoi podłoga zakrystii kościoła parafialnego.”Ściany i nawy po obu stronach kościoła są nadal prawie takie, jak wtedy, gdy pozorne cuda i podstępne sztuczki Rayera skończyły się, a on rzucił ostatnie spojrzenie na wielkie dzieło swego niezwykłego życia, i dom wzniesiony ku chwale Boga i własnej świętości budowniczego. Wysokie aspirujące kolumny i solidche, zygzakowate ornamenty wczesnych Normanów, są wciąż takie, jak wtedy, gdy Rayer patrzył na nie z przebiegłym triumfem.
Miejsce pod budowę klasztoru zostało wybrane z truemonkową mądrością. Święty uwzględnił w swoich życzeniach kawałek królewskiego Rynku Piątkowego, a konie, woły, owce i świnie w ten czy inny sposób przyniosłyby ziarno do wszystkożernego młyna klasztornego. Już wtedy Smithfield było wielkim targiem konnym Londynu, i tak było przez wiele długich stuleci. W zapustny wtorek każdy uczeń przychodził tu grać w piłkę; był to również Rotten Row jeźdźców średniowiecza. To był wielki Campus Martius dla shamfights i tilts. Była to ziemia do gry w kręgle i łucznictwa; ulubione miejsce kuglarzy, akrobatów i sztukmistrzów. Prawdopodobnie we wczesnych czasach, jak mówi pan Morley, były dwa Jarmarki Bartłomieja, jeden odbywał się w Smithfield, a drugi w granicach prioryatu. Prawdziwy jarmark odbywał się w obrębie bram prioryskich i na dziedzińcu kościoła prioryckiego; tam też, w pewne święta, mistrzowie szkolni zwykli przyprowadzać swoich chłopców, aby publicznie toczyć logiczne spory. Wydaje się, że jarmark na dziedzińcu kościoła od początku był głównie jarmarkiem sukienników i sukiennic; a bramy były zamykane każdej nocy i strzeżone, aby chronić stoiska i stoiska.
Królowie angielscy nie zapomnieli o szpitalu.W 1223 r. znajdujemy informację, że król Henryk III. podarował dąb z Windsor Forest jako opał dla niedołężnych w Szpitalu św. Bartłomieja, hojna dotacja była odnawiana co roku. W 1244 roku (Henryk III.) doszło do haniebnej awantury religijnej przy samej bramie klasztoru West Smithfield. Bonifacy, arcybiskup Canterbury, przybył odwiedzić braci Rayera i został przyjęty z uroczystą procesją. Biskup był raczej rozgniewany tym stanem i powiedział kanonikom, że nie przybył tu dla zaszczytów, ale aby ich odwiedzić jako część obowiązków swego urzędu. Kanonicy, zirytowani jego dumą, odpowiedzieli, że mając własnego uczonego biskupa, nie życzą sobie innej wizytacji. Arcybiskup, wściekły na to, uderzył podprzeora w twarz, wołając: „Doprawdy! Doprawdy! Czy to przystoi wam, angielskim zdrajcom, tak mi odpowiadać?”. Następnie, buchając przysięgami, ten godny zaufania kościelny rzucił się na nieszczęsnego podprzeora, rozerwał jego bogatą kapę na strzępy, podeptał je, a następnie cisnął noszącego ją z taką siłą o filar prezbiterium, że prawie go zabił. Kanonicy, zaniepokojeni tą wściekłą napaścią, pociągnęli arcybiskupa na plecy, a czyniąc to odkryli, że był on uzbrojony. Kanonicy arcybiskupa, widząc, że ich pan upadł, rzucili się na kanoników ze Smithfield, uderzyli na nich, rozerwali ich suknie i podeptali ich nogami. Obywatele, w tym czasie rozbudzeni, uderzyliby w dzwon i rozerwali na strzępy arcybiskupa, gdyby ten nie uciekł przez wodę do Lambeth. Nazwali go łotrem i okrutnym brutalem, i powiedzieli, że był chciwy pieniędzy, niewykształcony i dziwny, a ponadto miał żonę.
Wczesne sztuki o cudach wydają się być często wystawiane w Smithfield. W 1390 roku urzędnicy londyńskiej parafii grali na polach przy Studni Skinnera przez trzy kolejne dni dla Ryszarda II, jego królowej i dworu. W 1409 roku (Henryk IV) urzędnicy parafialni przez osiem kolejnych dni grali „Materię od Stworzenia Świata”, po czym następowały pojedynki. W tych wczesnych czasach delegaci krawców kupieckich, z ich srebrną miarą, uczestniczyli w Jarmarku Bartłomieja, aby wypróbować miary sukienników i sukiennic.
Od najwcześniejszych czasów, o których istnieje zapis, mówi pan Morley, którego szerokie sieci niewiele dziwnych faktów się wydostaje, Sąd Pie-poudre, który ma jurysdykcję nad przestępstwami popełnionymi na jarmarku, był utrzymywany w bramach klasztoru, przeor był panem jarmarku. Odbywał się on, rzeczywiście, do końca, w pobliżu, w Sukiennicach. Po 1445 roku Miasto twierdziło, że jest współwładcą targów wraz z przeorem, a czterech radnych było zawsze wyznaczanych na strażników targów i Sądu Pie-poudre.
.