It’s Lent right now, the season when Christians prepare to celebrate Easter. Ale parafrazując starą reklamę żydowskiego chleba żytniego Levi’s: Nie musisz być chrześcijaninem, aby nauczyć się lekcji przywództwa od Jezusa. Mimo że został stracony jako przestępca, Jezusowi udało się zapoczątkować wiarę, która dziś ma ponad 2 miliardy wyznawców i przetrwała prawie 2 tysiące lat. Najwyraźniej Jezus wiedział coś lub dwa o przywództwie.
I o. James Martin, S.J. wie coś lub dwa o Jezusie. Ten jezuicki ksiądz i redaktor naczelny magazynu katolickiego America właśnie opublikował Jesus: A Pilgrimage (która zadebiutowała na liście bestsellerów The New York Times zaraz po wydaniu).
Fr. Martin jest również „oficjalnym kapelanem” The Colbert Report i autorem bestsellerowych książek The Jesuit Guide to (Almost) Everything i My Life with the Saints. Zanim został księdzem jezuitą, o. Martin zdobył tytuł licencjata w Wharton i przez sześć lat pracował w GE w finansach korporacyjnych i zasobach ludzkich.
Miałem szczęście przeprowadzić wywiad z o. Martinem w jego biurze w America.
Geoff Loftus: Jak definiujesz lidera? Jakie cechy sprawiają, że ktoś jest dla Księdza liderem?
Adhortacja do Apostołów (Photo credit: Wikipedia)
Fr. Martin: Ktoś, kto inspiruje ludzi do dzielenia się swoją wizją. Kiedy pracowałem w GE, często mówiono nam, że dobry menedżer to taki, który pomaga swoim pracownikom lepiej wykonywać ich pracę. I nigdy o tym nie zapomniałem. Przewodzenie, w pewnym sensie, polega na zrozumieniu, kto za nami podąża. Ale chodzi również o to, aby pomóc tej osobie widzieć dalej niż praca, którą wykonuje w danym momencie.
Geoff Loftus: Jak Jezus pasuje do twojej definicji? Jakie cechy przywódcze wykazuje?
Fr. Martin: Jezus oczywiście „natchniony”. Rdzeń słowa „inspiracja” to „duch”, a więc ten, kto inspiruje, dosłownie umieszcza ducha w osobie. W świecie świeckim lub w świecie biznesu może to być duch śmiałości, pewności siebie lub entuzjazmu dla danego zadania. W przypadku Jezusa był to duch Boży (w terminologii chrześcijańskiej „Duch Święty”), który towarzyszył Jezusowi w jego służbie, i to właśnie tego ducha Jezus przekazał swoim przyjaciołom.
Jezus przedstawił ideę tego, jak mógłby wyglądać świat – którą nazwał „panowaniem Boga” – gdzie głodni byliby nakarmieni, nadzy przyodziani, chorzy uzdrowieni, a umarli wskrzeszeni – która zelektryzowała jego słuchaczy. I zainspirowało ich do pracy na rzecz tej wizji.
Ale co więcej, cieśla z małego miasteczka Nazaret starannie wybrał do swojego wewnętrznego kręgu grupę różnych ludzi – zaczynając od upartego rybaka imieniem Piotr – i zainspirował ich, aby zanieśli jego przesłanie „aż po krańce ziemi”. Żaden z tych ludzi nie był w najmniejszym stopniu doskonały. Poświęceni Jezusowi, byli oczywiście również porywczy, ambitni i często tchórzliwi: ich przywódca, Piotr, zaparł się nawet znajomości Jezusa na krótko przed jego egzekucją na krzyżu.
Teraz wielu z nas ma tendencję do skupiania się wyłącznie na Dwunastu Apostołach, ale grupa „uczniów” Jezusa była w rzeczywistości o wiele większa, być może liczyła siedemdziesiąt osób. (Ewangelie mówią o coraz większych kręgach „apostołów”, „uczniów” i „naśladowców”). Jezus musiał prowadzić i inspirować tych wszystkich ludzi, zarówno mężczyzn, jak i kobiety, pochodzących z różnych środowisk, w obliczu niezwykłych przeciwności. W końcu, po Jego zmartwychwstaniu, byliby gotowi nawet za Niego umrzeć. (Według wczesnej tradycji Kościoła, po tym jak Judasz popełnił samobójstwo, dziesięciu z pozostałych jedenastu apostołów miało umrzeć za Chrystusa.)
Nie jest wcale przesadą stwierdzenie, że Jezus był największym przywódcą, jakiego świat kiedykolwiek widział. Jest powód, dla którego widzisz te wszystkie kościoły w swoim mieście.
Geoff Loftus: Liderzy korporacyjni muszą znać siebie i projektować wizerunek, który ich zdaniem pomoże im przewodzić – jak Jezus to robił? Jaka była jego samoświadomość lub obraz samego siebie?
Fr. Martin: Bardzo trudno jest nam dokładnie poznać „samoświadomość” Jezusa, być może jest to wręcz niemożliwe. (Albo jak rozumiał swoją boskość.) Oto klasyczna teologiczna zagadka: skoro Jezus był boski, czy to znaczy, że wiedział wszystko? Ale ponieważ był także człowiekiem, czy nie oznacza to, że musiał być nauczony czegoś, zanim to wiedział? Jest to jedna z podstawowych tajemnic wiary chrześcijańskiej.
Jednym z możliwych sposobów zrozumienia tego jest to, że Jezus wzrastał w swoim zrozumieniu tego, kim był. Z pewnością już wtedy, gdy czynił cuda, rozumiał swój cel. Ale Jezus przewodził, nie tylko „przedstawiając obraz”, ale będąc osobą, do bycia którą wzywał innych. To znaczy, ucieleśniał – dosłownie – „panowanie Boga” i to, czego Bóg Ojciec pragnął dla świata.
Jest tu pewien wgląd dla liderów korporacyjnych. Nawet kiedy jako młody człowiek pracowałem w GE, widziałem, że samo otrzymanie awansu nie oznacza, że jest się w tym dniu całkowicie gotowym do przyjęcia obowiązków związanych z nowym stanowiskiem. Zrozumienie, co jest naszym powołaniem, co musimy robić w pracy, często wymaga czasu. Potrzeba czasu, aby dowiedzieć się, kim masz być. I jak masz się stać tą osobą. Jezus mógł również tego doświadczyć, ale znowu, możemy się tego nigdy nie dowiedzieć.
Geoff Loftus: Czy „panowanie Boga” było głównym przesłaniem Jezusa? W jaki sposób je przekazywał? Jak bardzo był skuteczny?
Fr. Martin: Królowanie Boga było rzeczywiście jego głównym przesłaniem, które przekazywał „słowem i czynem”, jak mówią uczeni Nowego Testamentu. I był, oczywiście, niesłychanie skuteczny! Mówił, jak mówili ówcześni ludzie, „z autorytetem”. Jego cuda nadawały znaczenie jego słowom i vice versa. Jest w tym jeszcze jedna lekcja dla tych, którzy działają w świecie biznesu: całym swoim jestestwem głosił swoje wartości. Wszystko, co mówił i robił, wyrażało jego misję.
Geoff Loftus: Czy Jezus był dobrym komunikatorem? A co z niektórymi jego paradoksalnymi lub skrajnie wyzywającymi stwierdzeniami? Czy to nie jest odstraszające? Czy tego rodzaju rzeczy nie wywołują tak wielkiego emocjonalnego żaru, że ludzie nie zrozumieją, o co chodzi? Jezus był prawdopodobnie najbardziej skutecznym komunikatorem, jaki kiedykolwiek żył. W końcu wciąż go cytujemy! Często używał tego, co badacze Nowego Testamentu nazywają dziś „ewangeliczną hiperbolą”, to znaczy wykraczał daleko poza to, co było potrzebne, aby osiągnąć cel. „Jeśli twoje prawe oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie; lepiej jest dla ciebie stracić jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła”. Większość badaczy głównego nurtu uważa, że Jezus w rzeczywistości nie prosił ludzi o wydłubywanie sobie oczu. Musiał jednak przedstawić pewien punkt widzenia. Musiał obudzić ludzi. A czasami odrobina hiperboli pomaga przyciągnąć uwagę ludzi.
Katolicka pisarka Flannery O’Connor została kiedyś zapytana, dlaczego postacie w jej opowiadaniach były tak dziwaczne. „Kiedy możesz założyć, że twoja publiczność ma takie same przekonania jak ty,” powiedziała, „możesz się trochę rozluźnić i używać bardziej normalnych sposobów mówienia do niej; kiedy musisz założyć, że tak nie jest, wtedy musisz uwidocznić swoją wizję poprzez szok – dla słabosłyszących krzyczysz, a dla prawie niewidomych rysujesz duże i zaskakujące figury.”
Geoff Loftus: Czy cuda były tylko chwytami reklamowymi, czy niosły przesłanie Jezusa? Czy były stekiem czy skwierczeniem? Oba?
Fr. Martin: Cuda nie były wcale chwytami reklamowymi. W rzeczywistości Jezus wzbraniał się przed czynieniem ich na rozkaz – tak jakby chciał udowodnić swoją tożsamość. Dokonywał ich zawsze, aby pomóc człowiekowi cierpiącemu (uzdrowienie, egzorcyzm, wskrzeszenie z martwych), albo grupie ludzi potrzebujących lub znajdujących się w niebezpieczeństwie (nakarmienie głodnych tłumów, uśmierzenie burzy). Ale zawsze miały one wielorakie znaczenie.
Po raz kolejny Jego słowa podkreślają Jego czyny, a Jego czyny podkreślają Jego słowa. W pewnym momencie w Ewangelii Mateusza, kiedy Jezus odpuszcza grzechy sparaliżowanemu człowiekowi, niektórzy narzekają, że nie ma On do tego upoważnienia. Więc w odpowiedzi uzdrawia człowieka na oczach tłumu. „Ale żebyście wiedzieli, że Syn Człowieczy ma władzę na ziemi odpuszczać grzechy” – powiedział wtedy do paralityka – 'Wstań, weź swoje łoże i idź do swojego domu'”
W tym opowiadaniu cud zarówno leczy, jak i wychowuje. Także zadziwia. Jest to więc zarówno stek, jak i skwierczenie.
Geoff Loftus: W wywiadzie z Timem Reidy w magazynie America, nazwał Pan historię Jezusa „radykalną”. Czy musiała ona być radykalna? Jaki był tego cel?
Fr. Martin: Historia Jezusa jest „radykalna” zarówno w nowoczesnym, jak i tradycyjnym znaczeniu tego słowa. W sensie współczesnym i bardziej potocznym, Jezus jest radykalny w tym sensie, że burzy status quo. Jedna z tradycyjnych definicji chrześcijanina mówi, że ma on pocieszać strapionych, ale także trapić wygodnych. Jezus radykalny wstrząsa rzeczami i wstrząsa nami.
Ale w bardziej tradycyjnym sensie jest On „radykalny”, w pierwotnym znaczeniu tego słowa, które oznacza powrót do „korzeni” wiary. Jezus wzywa ludzi swoich czasów, a także nas, do przypomnienia sobie pewnych istotnych prawd. Jak każdy uczciwy przywódca musi.
Geoff: Wspomniałeś, że Jezus był największym przywódcą, jakiego świat kiedykolwiek widział. Zgadzam się z tą oceną, a oto powód:
Tuż przed świętem Paschy Jezus wjechał do Jerozolimy i został okrzyknięty przez tłumy królewską godnością. W ciągu tygodnia establishment (jak my, dzieci lat 60-tych, nazywaliśmy tych, którzy byli u władzy) torturował go i wykonał na nim wyrok śmierci jako na przestępcy. W ciągu kilku dni Jego naśladowcy przeszli od absolutnie najwspanialszego momentu, jaki przeżyli z Jezusem, do najniższego możliwego wyniku, jaki kiedykolwiek mogli sobie wyobrazić. Ale nawet w swoim strachu nie porzucili wszelkiej nadziei. Byli zdezorientowani i przestraszeni, ale czekali, aby zobaczyć, jak Bóg się objawi. A wszystko to dzięki przywództwu Jezusa. Stanęli w obliczu kompletnej, katastrofalnej porażki, ale nie poddali się.
Jestem prawie pewien, że w całej historii żaden dyrektor generalny nie pozostawił po sobie spuścizny, która wytrzymała jego własną egzekucję jako przestępcy – spuścizny, która rozkwitła ponad wszelkie wyobrażenie.
Fr. Martin: To wszystko prawda. Ale oczywiście to pomaga twojej sprawie, kiedy powstajesz z martwych.
Książka księdza Jamesa Martina to Jesus: A Pilgrimage (HarperOne).