Skąd w ogóle biorą się listy lektur? Czy nie chcielibyśmy wiedzieć dokładnie, co studenci Platona musieli czytać? W Arystotelesie i innych starożytnych pisarzach mamy tantalizujące spojrzenie na dzieła i pisarzy, którzy teraz zaginęli. Ale nawet gdybyśmy je mieli, dzieła te podlegałyby dwóm tysiącleciom myślenia o świecie, w tym o świecie tych starożytnych tekstów. Średniowieczni pedagodzy, dla których uniwersytet był nowym wynalazkiem, działali w ramach ograniczonego uniwersum tekstów i jeszcze bardziej ograniczonego uniwersum materiałów i podejść, za pomocą których można było ich nauczać.

Wraz z mechaniczną reprodukcją tekstów, a później, wraz z wynalezieniem fotografii i innych urządzeń rejestrujących, kurs nauczania mógł być zorganizowany wokół bardziej ekspansywnej i bardziej indywidualnie ukierunkowanej idei tego, co należy przeczytać. Ta koncepcja wchodzi do języka angielskiego tylko w czasach wiktoriańskich.

OED śledzi najwcześniejszych zastosowań terminu listy czytania do połowy 19 wieku. Czy była to księgarska lista materiałów do sprzedaży, jak sugerowałby przykład z 1859 roku? To czyniłoby ją czymś zbliżonym do katalogu. W latach osiemdziesiątych XIX wieku lista lektur była już wyraźnie powiązana z kierunkiem studiów. Półtora wieku później lista lektur jest niemal identyczna z kierunkiem studiów, w którym kierunek jest czymś, co porusza się w czasie i przestrzeni, jak strumień, lub co biegnie swoim torem, jak gorączka. W XXI wieku przyzwyczailiśmy się do idei listy lektur jako kursu, jako sylabusa, nawet jako przedmiotu studiów.

Nawet zanim lista lektur stała się terminem sztuki pedagogicznej, klasa była zbudowana wokół lektur. Każda historia edukacji z długą perspektywą będzie zastanawiać się nad tym, jak standardowe teksty – od Cycerona, czytanego we wczesnym okresie nowożytnym, po McGuffey Readers w XIX-wiecznej Ameryce – ukształtowały nie tylko to, czego ludzie się uczyli, ale także ideę programu nauczania.

Przez wieki pisma Cycerona na temat polityki, przyjaźni i innych trudnych tematów były studiowane i naśladowane w zachodnioeuropejskich klasach. W Anglii Tudorów, walijski matematyk Robert Recorde, wczesny zwolennik algebry, napisał szeroko wpływowy traktat o nauczaniu matematyki, który był nadal używany ponad sto lat później. (Recorde’owi przypisuje się wynalezienie znaku równości =, jak również cudownego słowa zenzizenzic, oznaczającego „do potęgi ósmej”.)

Czytanki McGuffeya, które kiedyś uczyły trzech R, a teraz wywołują nostalgię rodem z Little House on the Prairie, zdominowały edukację podstawową w Stanach Zjednoczonych na ponad wiek. Cyceron był wzorem do naśladowania; Recorde i książki McGuffey, tak różne jak są, miały za zadanie wyjaśnić przedmioty uczniom, którzy musieli się ich nauczyć.

Nowoczesna pedagogika nie zależy w dużym stopniu od imitatio, a dni chwały Cycerona w klasie minęły (w międzyczasie jesteśmy ubożsi o spadek umiejętności oratorskich i retorycznych). Praca podręczników stała się jednak bardziej wyrafinowana i wymagająca.

Czas, życie, studenci, doświadczenie i dyscypliny zmieniają się, więc dlaczego nie lektury?

Współczesna lista lektur została zaprojektowana tak, by umożliwić nauczanie, którego nie może dokonać podręcznik: Gdyby wszystko, czego chciałeś nauczyć w klasie, istniało już w okładce książki, przydzieliłbyś tę książkę i byłoby po sprawie. Przez swoje istnienie lista lektur mówi, że kurs nagradza swoją wyjątkowość. Te lektury, wybrane przez tego nauczyciela, otworzą zajęcia w nieoczekiwany sposób. Wpisy na liście lektur są zmiennymi w równaniu. Im więcej zmiennych, tym bardziej skomplikowane równanie, tym więcej powiązań do zbadania, tym więcej pytań do postawienia i być może rozwiązania.

Zabieramy się więc do pracy przy wyborze materiałów, które są odpowiednie dla danej instytucji, poziomu kursu, wielkości klasy. Nawet ten sam kurs, prowadzony przez tego samego nauczyciela w różnych latach dla różnych populacji studentów, może wymagać korekty listy lektur, która wydawała się idealnie dopasowana do jego przedmiotu – a przynajmniej tak było za pierwszym razem.

Dla dzisiejszego nauczyciela, wyobrażenie sobie listy lektur jest prostą rzeczą – Internet! teksty online! książki papierowe! kserokopie! – aż do momentu, gdy zaczynają się bóle głowy: kwestia ilości, niepokój o uwagę studentów, obawa o zasięg. Do tego dochodzi jeszcze twój własny stosunek do list lektur. To one ukształtowały twoją własną edukację; dzielisz się listami lektur z kolegami uczącymi tych samych przedmiotów; sam układasz listy lektur dla siebie. Im więcej myślisz o tym, czym powinna być lista lektur, tym bardziej prawdopodobne jest, że zastanowisz się nad tym, jak ty i twój przedmiot ukształtowaliście siebie nawzajem.

Co wchodzi w skład listy lektur? Niektórzy instruktorzy wybierają materiały, które dobrze znają i uczą rok po roku, czasem bez zmian. Inni szukają idealnej równowagi między sprawdzonymi materiałami dydaktycznymi a eksperymentalnym zaangażowaniem w nowe lektury, które pojawiają się w sylabusie na jeden semestr, a potem, jak sezonowe kwiaty, zostają zastąpione przez nowy zbiór obiecujących pozycji. Jednak inni odważni wymyślają listę lektur na nowo za każdym razem, gdy kurs jest oferowany.

Czas, życie, studenci, doświadczenie i dyscypliny zmieniają się, więc dlaczego nie lektury? Wielu instruktorów, wiele kursów, wiele podejść. Większość z nich jest jednak związana wizją nauczania opartą na sekwencyjnym zaangażowaniu w materiały drukowane. Kochaj mnie (lub mój kurs), kochaj moją listę lektur. Dla wielu z nas lista lektur to po prostu te rzeczy, które będziemy studiować i które student musi przeczytać.

Gdzie lista lektur pojawia się w sylabusie, i jaką to może mieć różnicę? Można na przykład umieścić na końcu sylabusa kilka ważnych dzieł, które symbolicznie oznaczają sam kurs. Na zajęcia o jednostce i wspólnocie w późnej nowoczesności można wybrać Bowling Alone Roberta Putnama: The Collapse and Revival of American Community” Roberta Putnama obok bardzo odmiennej książki Rebecci Solnit „Wanderlust: A History of Walking.

Niektóre sylabusy podwajają listę lektur, wskazując, które z wymienionych dzieł należy przeczytać kiedy, selekcje dołączone do konkretnych tygodni (Tydzień 8: Putnam 183-215, Solnit 81-160), niekoniecznie wymagając przeczytania całości tekstu jakiegokolwiek autora. Niektórzy nauczyciele sprzeciwiają się temu, co uważają za karmienie klasy łyżeczką, dzieląc w ten sposób lektury. Inni widzą w tym sposób na zapewnienie, że materiał zostanie przeczytany.

Nauczanie całej książki, podzielenie jej na części i przypisanie tych części do konkretnych tygodni pozwala nauczycielowi skupić się i nieprzypadkowo ostrzega klasę, że nauczycielowi naprawdę chodzi o to, byście przeczytali te strony. Konkretne zadania do przeczytania mają jeszcze jedną zaletę: Dają nauczycielowi możliwość kierowania zaangażowaniem uczniów w pracę autora, w tym przypadku długiego fragmentu książki o historii chodzenia – po kraju, po mieście – i o tym, czego możemy się z niej nauczyć. Czasami tygodniowa lektura jest ustalana przez nauczyciela na podstawie jego wyczucia, jak szybko uczniowie czytają. Czasami jest to determinowane przez idee, które organizują kurs.

Są plusy i minusy w podziale na tygodnie. Czytanie całej książki wydaje się być złotym standardem i pod wieloma względami to jest to, co mamy nadzieję, że nasi studenci będą chcieli robić, pożerając tekst strona po stronie. Ten gest odzwierciedla mimetyczny model nauczania: bądź jak twój nauczyciel i zanurz się w lekturze. W szkoleniu absolwentów, które jest zasadniczo przedprofesjonalne, ten sens listy lektur czuje się rozsądny.

Oto książki, które są centralne dla kursu. Teraz je przeczytaj. Jednak absolwenci nie są po prostu starszymi studentami studiów licencjackich. Do czasu ukończenia szkoły, zaawansowany student rozwinął strategie czytania i wzorce nadawania sensu temu, co zostało napisane w danej dziedzinie. Wręczając listę tytułów, absolwenci prawdopodobnie wiedzą, czego szukają i gdzie tego szukać.

Nauczanie studentów, jak również uczniów szkół średnich, i budowanie listy lektur dla nich oznacza dostarczanie bardziej specyficznego zestawu wskazówek: nie tylko co czytać, ale jak czytać i co robić, gdy już tam dotrzesz. Lektury, które wskażesz w sylabusie, mówią studentowi, co ma czytać, ale możesz sprawić, że zapowiedź tych lektur zrobi o wiele więcej.

„W przyszłym tygodniu będziemy czytać Putnama i Solnit, dwóch bardzo różnych pisarzy myślących o bardzo różnych perspektywach na problem bycia jednostką w społeczeństwie postindustrialnym. Czytając te teksty, powinniście zastanowić się nad tym pytaniem.”

Pierwsza zasada list lektur jest najsmutniejsza: Twój uczeń nie może przeczytać wszystkiego, Ty też nie możesz. Jeśli pytanie będzie dobrze postawione, studenci przyjdą na zajęcia przygotowani do dyskusji o tekstach w szerszym kontekście pracy semestralnej. Jeśli jest to kurs wykładowy, ich świadome przygotowanie pozwala na głębsze zanurzenie się w temacie.

Możesz zaprotestować, że są to pytania dotyczące pedagogiki, a nie dokładnie listy lektur. Ale lista lektur to nie tylko treść, której nauczasz. To także narzędzie, którego używasz, aby nauczyć studentów, jak czytać różne rzeczy, w tym samą listę lektur.

Są słynne listy lektur. W naukach humanistycznych można sięgnąć po przyprawiający o zawrót głowy dokument, który poeta W. H. Auden przygotował dla kursu, który prowadził na temat „Los i jednostka w literaturze europejskiej” na Uniwersytecie Michigan jesienią 1941 roku, w roku, w którym los jednostki w Europie był bardzo wątpliwy.

Lista lektur Audena to gesty wielkie i szerokie (Boska komedia, Ody Horacego, Moby Dick, jeden dramat T.S. Eliota, cztery Szekspira, Bracia Karamazow i tak dalej). Auden włącza do niej dziewięć librett operowych, które najwyraźniej uważał za ważną literaturę europejską, i dodaje kolejną listę zalecanych lektur, na której wreszcie umieszcza dzieła dwóch kobiet, obu wybitnych antropologów.

Wiele zrobiono z listy Audena. Dla niektórych jest to krzepiące przypomnienie czasów, kiedy studentowi dawano górę skarbów i oczekiwano, że zbada każdą monetę i klejnot. Podstawowe programy nauczania nauk humanistycznych w miejscach takich jak Uniwersytet Columbia i Uniwersytet Chicago utrzymują przy życiu wielką wizję masywnej, ambitnej edukacji humanistycznej na poziomie licencjackim, przez długi czas potępianej jako cmentarz martwych białych mężczyzn, a teraz nadającej więcej wymiarów poprzez włączenie pisarstwa osób, które nie są mężczyznami, nie są białe, a czasem nawet nie są martwe.

Niewielu z nas może dziś oddać się wertykalnej ambicji projektu czytelniczego Audena. Jeszcze mniej z nas chciałoby. Starzejący się XXI wiek to inne miejsce – technologicznie, pedagogicznie, społecznie, politycznie – niż przedcyfrowy amerykański Środkowy Zachód w czasie II wojny światowej. Trudno byłoby również wyobrazić sobie kurs, który z definicji byłby nie do ukończenia. Ponieważ pierwsza zasada list lektur jest najsmutniejsza: Twój uczeń nie może przeczytać wszystkiego, Ty też nie możesz.

Wybieramy więc nie tylko to, co jest najlepsze i najważniejsze, ale to, co jest najbardziej przydatne dla społeczności, którą Twoja klasa stara się utrzymać. Dużo inwestujemy w wybór materiałów z listy lektur, i to nie bez powodu: Lista lektur jest dzieckiem plakatowym dla podejścia do nauczania i perspektywy na przedmiot.

Czasami nauczyciele martwią się o sygnały, jakie ich lista lektur może wysyłać innym: dziekanom, innym nauczycielom, specjalistom w sąsiednich dziedzinach. W erze cyfrowej, nie ma nic prywatnego w liście lektur dla twojego kursu, tak jak nie ma nic prywatnego w twoim sylabusie. Wystarczy kilka naciśnięć klawiszy i dokument jest dostępny globalnie. Warto pamiętać, że dokument, który może być przeznaczony tylko dla naszych studentów, jest odczytywany na wiele sposobów przez wielu różnych czytelników.

Opis kursu i lista lektur mówią wiele nie tylko o przedmiocie, ale także o spojrzeniu nauczyciela na daną dziedzinę. Nasze listy lektur są miejscem, w którym nasze zainteresowania naukowe spotykają się z wymagającymi odbiorcami – studentami, kolegami i komisjami programowymi.

Lista lektur może więc wyglądać jak wymagania, które ustaliłeś dla swojego kursu, ale to także inne rzeczy. Wizja dziedziny, zestaw pytań, historyczne okno na dyscyplinę. Zestaw możliwych kluczy do możliwych zamków. Co może oznaczać dla studenta czytanie Rumiego lub Audre Lorde po raz pierwszy? Albo zmagać się z ideą sprawiedliwości Kanta? Konsekwencje czytania są nieprzewidywalne, a nieprzewidywalność tych konsekwencji trafia w sedno tego, co robimy jako nauczyciele.

To, co zdecydujemy się przydzielić, nieuchronnie staje się dowodem zestawu założeń – naszych, a może wydziału – na temat danego przedmiotu. Możemy lubić listę lektur, ponieważ destyluje ona i kodyfikuje. „Moja lista lektur wyznacza współrzędne przedmiotu, a dzięki niej mój kurs może pretendować do pola badawczego”. Możemy lubić listę lektur, ponieważ czytanie samej listy jest aktem afirmacji. „Moja lista lektur jest gestem, opowieścią o polu i zestawem pytań”. Tak też powinno być.

Zawsze jest więcej, zawsze coś, co trzeba pominąć, zawsze brakuje podejść i materiałów.

Dla niektórych nauczycieli lista lektur nowego kursu jest deklaracją: Problem, który studiujemy, jest prawdziwy i wymaga naszej uwagi – nowe podejścia do krańcowych stawek podatkowych, zmiany środowiskowe i akwakultura w krajach karaibskich, psychologiczne konsekwencje przepełnionych więzień – nawet jeśli nie może być jeszcze wyczerpujące, definiujące oświadczenie na ten temat. Kiedy lista lektur jest starannie skoordynowana z czasem zajęć, staje się nie tylko sekwencją spotkań z tematem, ale czymś więcej – serią znaczników, które układają się w coś na kształt opowieści.

Jeśli twój kurs ma cotygodniowe lektury – a każdy udany kurs ma coś do zrobienia dla studentów na każde spotkanie klasowe – będziesz miał 15 lub 16 możliwości zaangażowania swoich studentów w głosy, które nie są twoje własne. Lista lektur jest polifoniczna, jeśli tylko spojrzymy na nią w ten sposób. Krótsze lektury są łatwiejsze do przydzielenia: artykuł, ten raport, ta biała księga – coś, co może i powinno być przeczytane za jednym posiedzeniem.

Przewidywanie, co twoi studenci mogą uznać za lekturę na jedno posiedzenie i odpowiednie podzielenie tygodniowych lektur może pomóc stworzyć warunki do poważniejszego zaangażowania się w materiał. Trzydzieści stron? Pięćdziesiąt? Piętnaście? Właściwa liczba będzie się różnić w zależności od dyscypliny, od tekstu do tekstu i od kursu do kursu.

Większość z nas sporządza listy lektur składające się z ważnych dzieł-klasyków, rzeczy, które sprawiły, że nasze umysły zaczęły się pojawiać, zaufanych starych przyjaciół, nowych odkryć. Tak bardzo chcemy wierzyć, że listy lektur są kluczowe dla kursu, że łatwo zapominamy o naczelnej zasadzie: Lektury to okna, a nie pomniki. Nawet najbardziej encyklopedyczne lektury są próbkami, wybiórczymi zaangażowaniami, które – wracając do naszej metafory – pomagają posunąć naprzód historię, którą opowiada twój kurs.

Bo historie nie mogą powiedzieć wszystkiego i nadal być historiami. Pomijają pewne rzeczy ze względu na budowanie narracji, oferowanie perspektywy i angażowanie publiczności. Wie o tym każdy, kto kiedykolwiek stworzył listę lektur: Z definicji lista jest niekompletna. Zawsze jest coś więcej, zawsze coś, co trzeba pominąć, zawsze brakuje jakiegoś podejścia i materiałów, tak jak sam kurs nie jest w stanie objąć każdego aspektu swojego tematu, bez względu na to, jak starannie go zaplanowałeś.

Sylabus – lista lektur, kurs – jest częściowy, nie tylko w sensie bycia niekompletnym, ale w sensie nakierowywania swoich słuchaczy na pewien sposób postrzegania tematu. Okno, a nie pomnik, przynajmniej nie tutaj, przynajmniej nie teraz.

Homer jest pomnikiem, ale nauczanie Homera polega na dawaniu uczniowi narzędzi do czytania Homera: To brzmi okrężnie i paradoksalnie, ale zatrzymaj się i pomyśl, czego oczekujesz od studenta po przeczytaniu dwóch pierwszych ksiąg Iliady. Wszelkiego rodzaju rzeczy na temat mitologii i poezji, dramatu i interakcji międzyludzkich, funkcji bogów, które ludzie sobie zbudowali, różnicy, jaką robią dwa tysiąclecia. Homer jako pomnik jest również oknem na Homera jako pomnik. Umieszczamy klasykę taką jak Iliada na liście lektur, aby sześć tygodni, które nasi uczniowie mogą z nią spędzić, otworzyło szeroko to okno i wpuściło Homera do środka.

__________________________________

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.