Mecz piłki nożnej Harvard-Princeton, 1915

W 1908 roku Szkot Robert Knox Risk napisał następujące słowa o stanie amerykańskich uniwersytetów na początku XX wieku.

Princeton, podobnie jak , przyznaje pewne społeczne wyróżnienie swoim absolwentom. Pod tym względem Harvard, Yale i Princeton są zachodnimi odpowiednikami Oxfordu i Cambridge, i są utrzymywane w dużej mierze dla synów bogatych mężczyzn. Członkowie amerykańskiej arystokracji wysłaliby swoich chłopców do jednego lub drugiego z tych trzech uniwersytetów, gdyby w Stanach Zjednoczonych istniała jakakolwiek arystokracja.

Edward Digby Baltzell napisał: „Trzy główne instytucje klasy wyższej w Ameryce to Harvard, Yale i Princeton”. Kolegia te w przeszłości odróżniały się od innych specjalnym historycznym powiązaniem z biało-anglosasko-saksońskim protestanckim establishmentem (WASP). Z tej trójki Uniwersytet Princeton był tradycyjnie preferowany przez południową klasę wyższą. Opisując proces rekrutacji do The Rough Riders, Theodore Roosevelt wymienił szkoły Ivy League, w tym Harvard, Yale i Princeton, jako szkoły docelowe.

Ściągaliśmy rekrutów z Harvardu, Yale, Princeton i wielu innych uczelni; z klubów takich jak Somerset z Bostonu i Knickerbocker z Nowego Jorku; i spośród mężczyzn, którzy nie należeli ani do klubu, ani do college’u, ale w których żyłach płynął ten sam impuls, który kiedyś wysłał Wikingów za morze.

The Saturday Review odkrył w 1963 roku, że Harvard, Yale i Princeton zapisały 45% chłopców na New York Social Register. W tym samym roku Nathaniel Burt opisał prestiż społeczny Wielkiej Trójki:

Jest to przede wszystkim narodowy prestiż społeczny Wielkiej Trójki, który jest konkurencją dla czysto lokalnego prestiżu społecznego Uniwersytetu. Chłopcy z wyższej klasy z całego kraju, w tym z Filadelfii, idą na Harvard, Yale i Princeton. Tylko z Filadelfii chłopcy z wyższej klasy udają się w znaczących ilościach do Penn. Jest to oczywiście powszechne zjawisko krajowe. Wzór preferencji wyższej klasy męskiej college’u, jak wywnioskowano z liczenia nosów w różnych rejestrach społecznych, można podsumować jako „Wielka trójka i lokalny faworyt”.”

Burt kontynuował: „Każde miasto wysyła lub wysłało swoich społecznie zarejestrowanych synów do Harvardu, Yale i Princeton, w pewnej preferowanej kolejności, oraz do jednej lokalnej instytucji. Kolejność ta jest różna. Nowy Jork ustala wzór z Yale na pierwszym miejscu, Harvard na drugim, Princeton na trzecim, a następnie Columbia. St. Louis i Baltimore są miastami Princeton. Większość innych miast (Chicago, Cleveland, Cincinnati) to miasta Yale. Tylko Boston, i od czasu do czasu Waszyngton, są miastami Harvarda.”

Związek między niektórymi kolegiami a rankingiem społecznym jest stary; Jerome Karabel, w notatce powołującej się na Kennetha Davisa, mówi, że „w połowie XVIII wieku osobiście wymieniano studentów, gdy się zapisywali, zgodnie z … 'to the Dignity of the Familie whereto the student severally belong’ – lista, która została wydrukowana w katalogu uczelni i która określała pierwszeństwo w takich sprawach jak siedzenie przy stole, pozycja w akademickich procesjach, a nawet recytacje w klasie.” Ronald Story twierdzi jednak, że to właśnie podczas „czterech dekad od 1815 do 1855 roku”, „rodzice, według słów Henry’ego Adamsa, zaczęli wysyłać swoje dzieci do Harvard College ze względu na jego zalety społeczne.”

Dalsza intensyfikacja znaczenia Wielkiej Trójki nastąpiła w latach dwudziestych; Według E. Digby Baltzell, „w … społeczeństwie menedżerskim, odpowiedni stopień naukowy stał się głównym kryterium potencjalnego statusu elity … to w czasie, że niektóre instytucje o wysokim prestiżu, takie jak Harvard, Yale i Princeton (i Stanford na Zachodnim Wybrzeżu) stały się ważne jako instytucje opisujące wyższą klasę.” Nieprzypadkowo, była to również era, kiedy Wielka Trójka zaniepokoiła się „problemem żydowskim” i zaczęła wprowadzać wywiady, eseje i oceny „charakteru” do procesu rekrutacji. Od lat trzydziestych XX wieku, rekrutacja do Wielkiej Trójki stała się stopniowo bardziej merytokratyczna, ale nadal obejmowała czynniki nieakademickie, takie jak „rodowód”. Szkoły Ligi Bluszczowej, w tym Harvard, Yale i Princeton, były w przeszłości uważane za cele dla wielu dzieci w kręgach WASP. Niektórzy pedagodzy starali się zniechęcić do tej fiksacji. Jay Mathews, autor książki Harvard Schmarvard, zwraca się do seniorów mających obsesję na punkcie szkół Ivy League z analizą: „Nie ma znaczenia, gdzie idziesz do szkoły, ważne jest, co robisz, kiedy się tam dostaniesz i co zrobisz po ukończeniu szkoły”

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.