Brytyjczycy i Sasi
THE ROMANS having thus abandoned Britain, with an intention to return no more, the Scots and Pictsno sooner heard of it, than landing in swarms from theirleather vessels, they committed greater ravages thanever, destroying all with fire and sword. Następnie postanowili zaatakować mur, który został ostatnio naprawiony, i wkrótce opanowali go, Brytyjczycy zabrali się do ucieczki, a ich wrogowie ścigając ich, dokonali straszliwego spustoszenia wśród uciekinierów, opanowując ich miasta, które zastali opuszczone przez mieszkańców. Ponieważ nie napotkali żadnego oporu, opanowali cały kraj, czyniąc ogólne spustoszenie i wyniszczenie, które wywołało straszliwy głód. (fn. 1)
Było to źródłem nowych nieszczęść i pewnego rodzaju wojny domowej wśród samych Brytyjczyków, którzy byli zobowiązani, dla swojego wsparcia, do plądrowania i brania od siebie nawzajem tego, co zostawił im wspólny wróg. W końcu głód stał się tak powszechny, że Brytyjczycy, którzy pozostali, byli zmuszeni do udania się do lasu i utrzymywania się z polowań, i w tym opłakanym stanie trwali przez kilka lat.W tym czasie Brytyjczycy mieli własnych królów, ale na tron wynosili tylko takich, którzy odznaczali się gwałtownością i okrucieństwem, a ci byli często mordowani i wybierani na ich miejsce.-Tak skłóceni między sobą, a w tym samym czasie nękani głodem i ścigani przez bezlitosnego wroga, ponownie zwrócili się do Rzymian o pomoc, pisząc do Ćecjusza, który był wtedy po raz trzeci konsultowany i rządził zachodnim imperium, prawie z absolutną władzą, aby poruszyć go współczuciem. Ale Ćajtis, który był wtedy w Galii, albo nie mógł, albo nie chciał udzielić im najmniejszej pomocy; cesarz Walentynian Trzeci był wtedy pod wielkim strachem przed wojną z Attylą, która zagrażała całemu zachodniemu imperium. Brytowie, teraz zrozpaczeni jakąkolwiek pomocą ze strony Rzymian, i zredukowani przez swoje nieszczęścia do skrajności, nie wiedzieli, jakie podjąć środki, aby uwolnić się od swoich nieszczęsnych okoliczności. Wielka liczba z nich uciekła do Armoryki, gdzie przypuszcza się, że osiedlili się ci Brytyjczycy, którzy towarzyszyli Maximusowi w Galii; inni poddali się Szkotom i Piktom, kupując nędzne utrzymanie wieczną niewolą; a nieliczni, wyruszając w partiach z lasów i jaskiń, sprzedali się wrogom, gdy wędrowali w górę i w dół kraju, i wielu z nich pocięli na kawałki. Piktowie, z głodu i nędzy kraju, nie miał zachęty do kontynuowania dłużej w nim, a zatem wycofali się do tych części wokół muru, który był albo opuszczony przez Brytyjczyków, lub zamieszkane przez takich, którzy poddali się ich nowych panów, a Szkoci wrócili do domu. Brytyjczycy, mając teraz trochę wytchnienia, zaczęli ponownie uprawiać swoje ziemie, co przyniosło zdumiewającą obfitość, ale luksus i łatwość z tym związana, pogrążyły ich w największych ekscesach wady i rozpusty; pośród których, te narody, powracające z niewiarygodną furią, wystawiły wszystko na ogień i miecz, i wkrótce ponownie doprowadziły ten nieszczęśliwy lud do skrajności. (fn. 2)
W ich cierpieniach, jako jedyne możliwe lekarstwo na ich nieszczęścia, Brytyjczycy na ogólnym zgromadzeniu wybrali Vortigerna jako ich głównego lub nadrzędnego monarchę nad całym narodem, jako tego, który powinien zarządzać wojną dla nich i kierować wszystkimi ich sprawami przeciwko wspólnemu wrogowi. Ale niezgoda, która panowała teraz między wieloma stanami, uniemożliwiła jakikolwiek dobry skutek, który mógłby wyniknąć z tego wyboru; kilku ich wielkich mężów, ufortyfikowawszy się w różnych częściach, działało jako królowie; a wszyscy ci drobni tyrani, zazdrośni o siebie nawzajem, dalecy od przyzwolenia na powyższy wybór, walczyli tylko po to, by zniszczyć tego monarchę, w nadziei, że sami zostaną wybrani na jego miejsce. W tym stanie zamieszania niemożliwe było, aby którykolwiek z nich utrzymał się długo. Vortigern, który w ten sposób został wybrany na króla, był dumnym, chciwym, rozpustnym tyranem, nie zważającym na dobro publiczne, choć został wybrany jedynie w celu jego promowania. Jednakże, będąc w tym czasie pobudzony przez wrzaski ludu ze wszystkich stron, i zaniepokojony o własne bezpieczeństwo, zwołał zebranie głównych mężów narodu, aby skonsultować się w sprawie właściwych środków uwolnienia kraju od nieszczęść, pod którymi wtedy wzdychał. Na tym zgromadzeniu Brytyjczycy, niemal rozkojarzeni i pozbawieni nadziei na poprawę swojego stanu, zdecydowali się na najbardziej zgubny środek, jaki można było sobie wyobrazić, a który w końcu doprowadził do całkowitego zniszczenia narodu. Było to zaproszenie Sasów do przyjścia im z pomocą, ludu słynącego wówczas z piractwa i okrucieństwa, którego Brytyjczycy bali się jak samej śmierci. (fn. 3)
Sasi byli, zgodnie z najbardziej prawdopodobnąopinią, kolonią Cimbrów, to znaczy mieszkańców Cimbrów Chersonesus, obecnie Jutlandia, którzy, znajdując swój kraj przeładowany mieszkańcami, wysłali, dużo mniej więcej w tym samym czasie, trzy liczne kompanie w poszukiwaniu nowych osad. Jednej z tych kompanii nadano później nazwę Suewów, drugiej Franków, a trzeciej Sasów. Suevianie ruszyli do Włoch, Frankowie do Galii Belgijskiej, a Sasi opanowali cały kraj między Renem a Łabą, a potem stopniowo rozszerzali swoje podboje wzdłuż wybrzeży niemieckiego oceanu, a kiedy Brytyjczycy wysłali ich po pomoc, byli panami nie tylko obecnej Westfalii, Saksonii, Wschodniej i Zachodniej Fryzji, ale także Holandii i Zelandii. Pierwszym miejscem, w którym ludzie ci osiedlili się po opuszczeniu Chersonezu, było obecne księstwo Holsztynu, które odtąd nazywane jest dawnym wyczynem Sasów. Pomiędzy tym krajem a Chersonesus, czyli Jutlandią, żył lud znany nawet w czasach Tacyta, pod nazwą Anglików. Według tej relacji, która jest skopiowana z Bedy, Aniołowie zamieszkiwali to małe księstwo w królestwie Danii i księstwie Szlezwicku, które dziś nazywa się Angel, a którego metropolią jest miasto Flensburgh. Z tego kraju Aniołów do Brytanii przybyli Hengist i Horsa, którzy odtąd nazywali się Anglia. (fn. 4)
W czasie, gdy Sasi wyszli z Chersonezu w poszukiwaniu nowych siedzib, dołączyli do nich Aniołowie, którzy z czasem stali się z nimi jednym narodem. Stąd większość autorów łączy ich pod ogólną nazwą Sasi, choć niektórzy wyróżniają ich złożoną nazwą Anglo-Sasi. W jakiś czas po opuszczeniu Chersonezu przez Sasów, Franków i Suevian, Goci, wypędziwszy pozostałych Cimbrów, stali się panami tego półwyspu, który odtąd nazywany był Gotlandią lub Jutlandią, od jego mieszkańców Gotów lub Jutów. Wielka liczba Gotów lub Jutów, mieszaj±c się z Sasami i Anglikami, przybywała z nimi od czasu do czasu, by dzielić ich podboje, a osiedlaj±c się z nimi, byli odt±d uważani za jeden i ten sam lud; Ale ponieważ było ich niewielu, stracili nazwę Jutów i razem z Anglikami zostali połączeni w ogólną nazwę Sasów; ale nie byli znani Rzymianom aż do końca czwartego wieku; Eutrophius, Ammianus Marcellinus i poeta Klaudian są pierwszymi rzymskimi pisarzami, którzy o nich wspomnieli. Uważano ich za najbardziej walecznych ze wszystkich Germanów, zarówno ze względu na wielkość umysłu, siłę ciała i odporną konstytucję, Rzymianie bali się ich ponad wszystkich innych, ponieważ ich ruchy były zawsze gwałtowne, a ich odwaga i aktywność straszna dla nich. Byli niezwykli dla ich czystości, a w ich osobach dla ich wysokości, symetrii części i dokładności cech. Oni nosili ich włosy zwisające w dół ich ramiona; ichcloaths były krótkie płaszcze blisko; i ich zbroja długie włócznie. Gdy stali, opierali się na małych tarczach, i nosili rodzaj noży zwisających przed nimi. Wcześniej jednak golili swoje głowy do samej skóry, z wyjątkiem odrobiny powyżej korony, i nosili plater wokół głowy. (fn. 5)
To Sidonius Appollinaris wyraźnie sugeruje w theseverses, lib. viii. epist. 9.
„Istic Saxona cærulum videmus
Adsuetum antè salo solum timere,
Cujus verticis extimas per oras
Non contenta suos tenere morsus
Altat lamina marginem comarum.
Et sic crinibus ad cutem rescissis,
Decrescit caput, additurque vultus.”
Here ’twas we saw the purple Saxon stand,
Us’d to rough seas, yet shaking on the land.
The frozen plate, that on their crown they wear
In one great bródka drives up their bushy hair;
The rest they keep close shav’d; and thus their face
Appears still bigger, as their head grows less.
Camd. Britt. p. clxii.
Byli oni doskonale wyćwiczeni w sprawach morskich, a przez swoje długie i ciągłe piractwo, tak przyzwyczaili się do morza, że można by powiedzieć, że bali się lądu. Dokuczali wybrzeżom Wielkiej Brytanii i Francji, nawet aż do Hiszpanii, do tego stopnia, że uznano za konieczne strzec wybrzeży przy pomocy urzędników i żołnierzy, wyznaczonych do tego celu, przed wszelkimi próbami, jakie mogliby na nich podejmować, a tych, z tego powodu, nazywano hrabiami Saskiego Wybrzeża. Jednak mimo to, za pomocą swoich zwinnych łodzi, zwanych po angielsku ciultami, czyli kilami lub yawlami, bardzo często udawało im się plądrować nasze wybrzeża. Kiedy wypływali w morze w tych łodziach, było w nich tyle samo piratów, co wioślarzy; wszyscy byli jednocześnie panami i sługami, wszyscy uczyli się w tym swoim fachu rabunku. Krótko mówiąc, Sakson był najstraszliwszym wrogiem, jakiego można było sobie wyobrazić. Jeśli zaskoczył cię niespodziewanie, znikał w jednej chwili; gardził sprzeciwem i z pewnością cię zmartwił, jeśli nie byłeś dobrze zaopatrzony. Jeśli cię ścigał, bez wątpienia cię złapał; jeśli leciał, uciekał. Wraki statków, bynajmniej go nie przerażały, hartowały go. Ci ludzie nie tylko rozumieli niebezpieczeństwa mórz, ale byli z nimi bardzo zżyci. Jeśli byli ścigani w natarciu, dawało im to możliwość ucieczki; jeśli byli ścigani, zabezpieczało ich to przed odkryciem na odległość. Oni chętnie zaryzykowali swoje życie wśród fal i skał, jeśli były jakiekolwiek nadzieje na zaskoczenie ich wroga. To był ich zwyczaj zawsze, przed ważone kotwicy i ustawić failhomewards, wziąć co dziesiąty jeńców i putt them do śmierci, przez równe i wykwintne tortury, a to było dzięki przesądów; po te, które miały umrzeć były zebrane razem, udawali, aby złagodzić niesprawiedliwość oddania ich na śmierć przez pozorną równość losów.
Ich religia była bardzo podobna do religii innych północnych narodów. Wśród ich głównych bogów byli Słońce, Księżyc, sławny Woden, jego fonThor, jego żona Friga, lub Fræa, Tuisco, Theutates, Hesus i Tharamis. Te trzy ostatnie są wspomniane przez Lucana, podobnie jak Tuisco przez Tacyta. Słońcu i Księżycowi poświęcone były dwa pierwsze dni tygodnia, zwane od nich niedzielą i poniedziałkiem. Tuisco był założycielem narodu niemieckiego i jemu poświęcony był wtorek. Następnym bożkiem był Woden, którego uważali za swego boga bitwy; jego ofiarami byli mężczyźni, a czwarty dzień tygodnia był poświęcony jemu i od niego nazwany Środą. Kilka miejsc w Anglii wzięło oryginalną nazwę od tego bożka, szczególnie Wodensborough, lub Winsborough, w tym hrabstwie. Thor, bóg powietrza, o którym myślano, że ma burze, wiatry, prysznice i ładną pogodę do swojej dyspozycji, miał poświęcony mu czwartek i był bardziej poważany wśród nich niż większość kradzieży; wierzyli, że jego moc i potęga są wspaniałe i że nie ma ludzi na całym świecie, którzy nie byliby mu poddani i nie oddawali mu boskiej czci i uwielbienia. Friga, następna, była boginią rozkoszy, która miała stały dzień przeznaczony na jej cześć i stąd zwana była od niej Piątkiem. Siódmy dzień, czyli sobota, był przeznaczony dla bożka Seatora, zwanego inaczej Crodo. (fn. 7) Sasi mieli, oprócz boga, kilka innych bóstw, którym oddawali wielką cześć, między innymi boginię Eostre, której składali ofiary w kwietniu, który odtąd nazywany był przez nich Wielkanocnym Miesiącem, lub Miesiącem Eostre; i stąd Sasi zachowali słowo Wielkanoc nawet po ich konwersji do religii chrześcijańskiej, przywiązując je do uroczystego święta, które obchodzimy na pamiątkę zmartwychwstania naszego Zbawiciela. (fn. 8)
Aniołowie, jak czytamy u Tacyta, jak również inne sąsiednie narody, czcili Herthus, czyli matkę ziemię, wierząc, że interesuje się ona sprawami ludzi i narodów. (fn. 9) Aby dowiedzieć się więcej o czci, jaką Sasi oddawali swoim bogom, oraz o ofiarach, jakie im składali, czytelnik powinien sięgnąć do Wormiusza, Werstegana, Izaaka Poncjana i innych pisarzy niemieckich i duńskich. Co do ich rządu, kraj im podległy był, według Werstegana, podzielony na dwanaście prowincji, z których każda była rządzona przez wodza, czyli głowę, odpowiedzialną przed ogólnym zgromadzeniem narodu. Przez to zgromadzenie w czasie wojny wybierany był generał, który dowodził z prawie suwerenną władzą, ale jego władza wygasała, gdy tylko wojna się kończyła.
Czas teraz wznowić wątek naszej historii i powrócić do lądowania Sasów na tej wyspie.
Sasi chętnie zastosowali się do tego zaproszenia, i przybyli w siedemnastu dużych statkach, w roku 450, rok po wylądowaniu Hengista, będąc, jak mówi HectorBoethius, 5000 w liczbie, oprócz żon i dzieci, złożyli się, wraz z ich rodakami już na wyspie, na znaczną armię. Z tym zaopatrzeniem przybył Oesc, czyli Esk, syn Hengista, a także, jeśli wierzyć Nenniuszowi, Rowena, jego córka, której wdzięki tak urzekły króla Vortigerna, że rozwodząc się z prawowitą żoną, poślubił ją, po tym jak z wielkim trudem uzyskał zgodę jej ojca, który udawał, że jest bardzo niechętny temu związkowi, powierzając mu rządy w Kencie. (fn. 15) Chociaż Hengist miał pod swoją komendą sporą liczbę wojsk w Brytanii, nie sądził, by była ona wystarczająca do realizacji jego zamierzonego celu, czyli podboju całego królestwa. Dlatego też stopniowo nakłonił króla, by sam starał się o to, czego najbardziej pragnął, a mianowicie o wysłanie większej liczby wojsk saskich, wyolbrzymiając niebezpieczeństwa, które groziły mu ze wszystkich stron, zwłaszcza ze strony niezadowolonych poddanych, którzy swobodnie dawali upust swoim skargom na nich obu. To nowe wzmocnienie Sasów, będące trzecim, przybyło w czterdziestu statkach, w roku 452, pod wodzą Okta i Ebusa, syna i siostrzeńca, lub, jak inni uważają, brata i siostrzeńca Hengista. Przybyli oni do Orkadów i spustoszyli tam, a także wzdłuż całego północnego wybrzeża, kraje Szkotów i Piktów, stali się panami kilku miejsc za Frytami, a w końcu otrzymali od króla pozwolenie na osiedlenie się w Northumberland, pod fałszywym pretekstem zabezpieczenia północnych części, tak jak Hengist zabezpieczył południowe; po czym, wkraczając wciąż w łaski króla, Hengist posyłał stopniowo po więcej ludzi i statków, aż kraje, z których przybyli, zostały prawie bez mieszkańców. W ten sposób liczba Sasów znacznie wzrosła, więc zaczęli się kłócić z Brytyjczykami, żądając większych przydziałów zboża i innych zapasów, i grożąc, że jeśli ich żądania nie zostaną spełnione, złamią umowę i spustoszą cały kraj. Brytyjczycy byli zaskoczeni tymi atakami i chociaż obawiali się, że Sasi są wystarczająco silni, aby zrobić to, czym grozili, odmówili jednak spełnienia ich żądań i życzyli sobie, aby, jeśli nie są zadowoleni, wrócili do domu, ponieważ ich liczba przekraczała to, co byli w stanie utrzymać.-Odpowiedź ta, jakkolwiek sprawiedliwa i rozsądna, w tym samym czasie sprowokowała Sasów, dając im okazję do wprowadzenia w życie ich długo oczekiwanego planu; dlatego też, potajemnie zawarłszy pokój ze Szkotami i Piktami, zaczęli obracać swoje ramiona przeciwko tym, których przyszli bronić, i przemierzając wyspę niszczyli wszystko ogniem i mieczem, gdziekolwiek zaprowadziła ich furia. Większość budynków publicznych i prywatnych zrównano z ziemią, miasta splądrowano i spalono, kapłanów zabito na ołtarzach, a ludzi bez różnicy wieku, płci i stanu wyrżnięto tłumnie na całej ziemi. Niektórzy z nieszczęśliwych Brytyjczyków, którzy uniknęli wściekłości Sasów, schronili się wśród skał i gór w Walii i Kornwalii; wielka liczba z nich albo umarła z głodu, albo została zmuszona przez skrajny głód do opuszczenia swojego azylu, i oddając się do niewoli, zachowała życie za cenę swojej wolności; niektórzy, przeprawiając się przez morze, schronili się wśród obcych narodów, a ci, którzy pozostali w domu, cierpieli niewymowne nieszczęścia, w ciągłym strachu i braku środków do życia. (fn. 16) W międzyczasie Brytyjczycy, patrząc na stronniczość, jaką król Vortigern nieustannie okazywał Sasom, jako na główną przyczynę ich nieszczęść, a także sprowokowani jego tchórzostwem i nieuwagą dla ich dobra, obalili go; chociaż pozostawili mu tytuł królewski wspólnie z jego synem Vortimerem, to jednak całe dowództwo i władzę królewską powierzono temu ostatniemu, którego w ten sposób wynieśli na tron; który będąc dzielnym i walecznym młodzieńcem, podjął się obrony swego znękanego kraju; stało się to w roku 454. (fn. 17)
Było to około pięć lat po pierwszym lądowaniu Sasów, że Brytyjczycy, pod dowództwem Vortimera, zaczęli się z nimi liczyć. Stoczono między nimi kilka krwawych bitew i potyczek, z czym zgadzają się zarówno pisarze sascy, jak i brytyjscy, choć różnią się oni znacznie, tak co do czasu tych starć, jak i ich powodzenia, co miało wpływ na każdą ze stron. Vortimer, zebrawszy swe siły, poprowadził je przeciwko Sasom i po raz pierwszy zetknął się z nimi nad brzegiem Darent, w tym hrabstwie; wydaje się prawdopodobne, że Sasi zostali pokonani, gdyż wycofali się przed swym wrogiem, który podążył za nimi do Aylesford, gdzie w roku 455 stoczono między nimi krwawą bitwę, której powodzenie długo pozostawało równe, choć w końcu zwycięstwo przypadło Brytyjczykom.W tym ostrym starciu Horsa, brat Hengista, i Catigern, brat Vortimera, walczyli ręka w rękę i obaj zginęli na miejscu. (fn. 18) Ten pierwszy został pochowany po wschodniej stronie Medway, w miejscu, które od niego do dziś nosi nazwę Horsted; natomiast Catigern jeszcze bliżej pola bitwy, (z czego wydaje się prawdopodobne, że Brytyjczycy pozostali na nim panami) w parafii Aylesford, gdzie przypuszcza się, że wzniesiono nad nim gburowaty pomnik, przypominający nieco Stonehenge, który zachował się do dziś i nazywany jest Kitscotyhouse, czyli, jak niektórzy tłumaczą, domem Catigernów.Na pewnym obszarze wokół wzgórza, w pobliżu którego stoczono bitwę, znajdują się duże kamienie rozrzucone po ziemi, niektóre z nich stoją pionowo, a inne zostały strącone przez czas, które bez wątpienia zostały tam umieszczone na pamiątkę niektórych, którzy polegli w tym słynnym spotkaniu. Niektórzy wyobrażali sobie, że kamienie te zostały przywiezione z kamieniołomu po drugiej stronie rzeki Medway, w odległości sześciu mil; ale z pewnością nie było okazji do tego zbędnego kłopotu, skoro istniały kamieniołomy zarówno w Sandling jak i Allington, w odległości dwóch mil od tego miejsca. Inni wyobrażali sobie, że nie były one produktem żadnego z nich, ale raczej z rodzaju kamyków, w które ta część kraju obfituje; jeden z tego rodzaju wydaje się leżeć w swoim naturalnym złożu ziemi, na szczycie Boxley-hill, blisko drogi Maidstone w tym czasie.
Vortimer wciąż podążał za wycofującymi się Sasami, i zbliżając się do nich ponownie na brzegu morza, w pobliżuFolkestone, stoczył z nimi trzecią bitwę, pomiędzy tym miejscem a Hythe; i odnosząc całkowite zwycięstwo, zapędził ich na wyspę Thanet. There is much difference among writers as to the place whereerethis battle was fought; some asserting it to have been at Wippedesflete, now Ebbsfleet, in Thanet; but asthe Britons drove the Saxons, after this battle, intothat island, the field of battle could not be in it.Nennius i inni mówić, ono walczyć w pole na the brzeg the Gallic morze, dokąd stać the Lapis Tituli, che Camden i Usher brać Stonar, wewnątrz the wyspa Thanet; ale Somner i Stillingfleet, zamiast Lapis Tituli, czytać Lapis Populi, to być, Folkestone, dokąd ten bitwa walczyć. To, co dodaje siły temu ostatniemu przypuszczeniu, to dwie ogromne sterty czaszek i kości spiętrzonych w dwóch skarbcach pod kościołami w Folkestone i Hythe, które, z uwagi na ich ilość, nie mogły nie pochodzić z jakiejś bitwy. Prawdopodobnie, te w Hythe, były z Brytyjczyków, a te w Folkestone z Sasów. To zdarzyło się w roku 456, a w roku następnym Vortimer umarł. (fn. 19) Przez te ciągłe sceny rzezi, obie strony były tak bardzo osłabione, że przez jakiś czas po tym, ani jedni, ani drudzy nie najeżdżali na swoje terytoria.
Sasi wycofawszy się w ten sposób do kraju, który został im przyznany przez Vortigerna, czyli do Kentu i Northumberland, pozostali tam spokojni aż do śmierci Vortimera, który zmarł, jak mówią nasi historycy, po krótkim panowaniu, trwającym mniej niż pięć lat; I dodają, że na łożu śmierci chciał być pochowany w pobliżu miejsca, gdzie Sasi zwykli lądować, będąc przekonanym, że jego kości odstraszą ich od podejmowania prób w tym kierunku w przyszłości; ale pochowano go gdzie indziej: Mateusz z Westminsteru mówi, że w Londynie; Nennius i inni mówią, że w Lincoln. Gdy tylko poinformowano Hengista o jego śmierci, powrócił on z licznym oddziałem Sasów i lądując, mimo wszelkich przeciwności, stoczył kilka bitew z Brytyjczykami pod dowództwem Vortigerna, który po śmierci swego syna, Vortimera, został przywrócony na tron. W jednej z tych bitew, stoczonej w roku 457 pod Crecanford, obecnie zwanym Crayford, w tym hrabstwie, Brytyjczycy zostali pokonani, tracąc cztery tysiące ludzi, co zmusiło ich do opuszczenia Kentu i wycofania się do Londynu; od tego czasu tylko Hengist, jak twierdzą niektórzy, przyjął na siebie tytuł króla Kentu, osiem lat po pierwszym przybyciu Sasów do Brytanii. (fn. 20) Jedyna okoliczność, która mogła ocalić Brytyjczyków, okazała się, przez ich nierozsądne frakcje i animozje, ich całkowitą ruiną. Dla AureliusAmbrosius, drugi syn Konstantyna, po wylądowaniu ze znaczną ilością sił z Armoryki, dzięki przychylności Aldroena, króla tego kraju, Vortigern i jego partia, uważając go za uzurpatora, który przyszedł przejąć koronę pod pozorem jej obrony, podnieśli wszystkie siły, które mogli, i postanowili prowadzić wojnę przeciwko niemu, jako bardziej niebezpiecznemu wrogowi, jeśli to możliwe, niż sami Sasi. Obie strony doprowadziły się w końcu do największej furii i wybuchła wojna domowa, która trwała siedem lub osiem lat. W ten sposób nieszczęśni Brytyjczycy, zawsze podatni na wewnętrzne podziały, zamiast jednoczyć się przeciwko wspólnemu wrogowi, niszczyli się nawzajem. W końcu najmądrzejsza z obu stron, uznając, że te rozłamy będą przyczyną ich wspólnej ruiny, położyła im kres, dzieląc królestwo. Vortigern miał wschodnią, a Ambrosius zachodnią część Brytanii, z wyjątkiem tych części, które znajdowały się w posiadaniu Sasów i były przez nich zamieszkane; te podziały były oddzielone od siebie rzymską autostradą, zwaną potem ulicą Watlinga.
W ten sposób uśmierzono spory społeczne wśród Brytyjczyków, a obie strony zjednoczyły się przeciwko ich wspólnemu wrogowi, Sasom. Wojna ta toczyła się z różnym powodzeniem, aż obie strony, zmęczone ciągłymi stratami, bez korzyści lub perspektyw na podbój po którejkolwiek ze stron, zaczęły przejawiać skłonności do pokoju, który został wkrótce zawarty między nimi, prawdopodobnie na warunkach, że każda z nich powinna zatrzymać kraj, który już posiadała. Hengist, który od czasu do czasu żywił nadzieję na zdobycie całej wyspy Brytanii, został teraz zmuszony, po dwudziestoletniej wojnie, do rezygnacji z niej i zadowolenia się Kentem i kilkoma innymi małymi okręgami. Nie, żeby tak było naprawdę; nadal był ofiarą swojej nieograniczonej ambicji i postanowił w swoim umyśle zdobyć za pomocą oszustwa i podstępu to, czego nie mógł osiągnąć otwarcie za pomocą siły zbrojnej. W tym celu każda rzecz, którą robił, zdawała się świadczyć o jego szczerym zamiarze życia w doskonałej jedności z Brytyjczykami i utrzymywania dobrego porozumienia między tymi dwoma narodami. Książęta często ze sobą rozmawiali, a jako znak swego pokojowego i zadowolonego usposobienia zaprosił Vortigerna, którego przywiązanie do przyjemności było mu dobrze znane, na wspaniałą zabawę. Vortigern udał się tam w towarzystwie trzystu swoich najlepszych szlachciców, nieuzbrojony, gdyż nie podejrzewał żadnej zdrady; ale pod koniec uczty Hengist chciał wywołać kłótnię, więc Sasi na dany sygnał ruszyli, wysyłając każdego ze swoich następców ze sztyletami lub krótkimi mieczami, które mieli w tym celu schowane. (fn. 22) Sam Vortigern został oszczędzony, jak rozkazał Hengist, a będąc przetrzymywany jako więzień, został zmuszony, jako okup za swoją wolność, do oddania Sasom dużego obszaru ziemi graniczącego z Kentem, który Hengist dodał do swoich dawnych terytoriów. Została ona następnie podzielona na trzy prowincje i zaludniona Sasami; ta część, która była wysunięta na wschód w stosunku do najdalszej, nazwana została East-sexa, lub Seaxe, obecnie Essex; ta, która znajdowała się na południe od tej samej, Suth-seaxe, lub Sussex; a ta, która była pośrodku między nimi, Middel-seaxe, obecnie Middlesex. Od tego czasu nie będzie okazji, by śledzić Sasów w ich kilku ruchach przez inne części Brytanii, ani by zwrócić uwagę na nieszczęścia i zakłócenia, które panowały w nich przez kilka lat. Wystarczy wspomnieć, że odtąd Sasi rozprzestrzeniali się coraz bardziej po całym obliczu Brytanii i czynili pośpieszne postępy w kierunku tego mocnego zadomowienia się w niej, do którego dążyli przez tyle lat, i że ilekroć dochodziło do jakichkolwiek transakcji między nimi a Brytyjczykami, w których królestwo Kentu było zaangażowane, będą one odnotowane poniżej, w opisie panowania kilku kentyjskich monarchów.