Marynarka Wojenna i Korpus Piechoty Morskiej zaproponowały nową klasę okrętów, lekki okręt wojenny (LAW), aby wypełnić zapotrzebowanie na operacje rozproszone i operacje w obszarach wysokiego zagrożenia. Chociaż koncepcja jest rozsądna, projekty omówione do tej pory mają ograniczone możliwości i, ze względu na ich dużą liczbę, potencjalnie wysokie koszty. Zamiast tego, Marynarka Wojenna powinna zakupić niewielką liczbę okrętów o wstępnym projekcie, a następnie przeprowadzić eksperymenty. Jeśli ten projekt się nie sprawdzi, wtedy powinna ponownie rozważyć, być może kupując większy projekt, tak aby istniał pełen zakres zdolności do prowadzenia wojny amfibijnej.

Koncepcja małego okrętu amfibijnego jest rozsądna. Okręty amfibijne z czasem stawały się coraz większe. Przykładowo, LSD klasy Thomaston z lat 60-tych miały 13 900 ton z pełnym załadunkiem; obecny zamiennik LSD, LPD-17 Flight II, ma 24 900 ton z pełnym załadunkiem – 80 procent więcej.1 Stworzyło to lukę, którą mogłyby wypełnić mniejsze okręty.

Co więcej, w miarę jak okręty amfibijne stawały się większe, stawały się droższe i było ich coraz mniej. Podczas gdy w latach 80. było ich 60, dziś jest ich 33. Grupy Gotowości Amfibijnej (Amphibious Ready Group – ARG) / Morskie Jednostki Ekspedycyjne (Amphibious expeditionary Unit – MEU) mają trzy okręty i zazwyczaj dzielą się, aby sprostać wielu wymaganiom dowódców. Każdy z okrętów, choć bardzo sprawny, może być tylko w jednym miejscu w tym samym czasie. Niewielki okręt mógłby sprostać niektórym z tych zobowiązań. Rzeczywiście, mały okręt mógłby poradzić sobie z niektórymi zobowiązaniami lepiej, gdyby wymóg był ograniczony lub, jeśli chodzi o ćwiczenia, mógłby być bardziej kompatybilny z mniejszymi okrętami większości marynarki wojennej.

Dowódca generalny David Berger zrobił ten punkt o kosztach i liczbach w swoim Commandant’s Planning Guidance: „Musimy nadal poszukiwać tego, co przystępne i obfite kosztem tego, co wykwintne i nieliczne, kiedy wyobrażamy sobie przyszłą amfibijną część floty.”

Wreszcie, ale nie mniej ważne, mały okręt amfibijny pasuje do nowych koncepcji rozwiązania potencjalnego konfliktu na zachodnim Pacyfiku. Korpus Piechoty Morskiej chce „sił zastępczych”, co wymaga „mniejszych, bardziej zabójczych i bardziej skłonnych do ryzyka platform”. Flota małych okrętów mogłaby działać naprzód, w zasięgu precyzyjnego ognia dalekiego zasięgu przeciwnika.

Marynarka Wojenna ma wstępną koncepcję okrętu. Slajdy informacyjne Marynarki Wojennej przeznaczone dla przemysłu opisują okręt w następujący sposób: minimalna długość 200 stóp, załoga nie więcej niż 40 marynarzy, zaokrętowanie dla co najmniej 75 marines, minimum 8000 stóp kwadratowych powierzchni ładunkowej, rufowa lub dziobowa rampa desantowa, działo 25 mm lub 30 mm do samoobrony, minimalna prędkość 14 węzłów, minimalny zasięg tranzytowy bez tankowania 3500 mil morskich, przewidywany 10-letni okres eksploatacji. Całkowita liczba okrętów wynosiłaby od 28 do 30.

Aby przyspieszyć proces zakupu, Marynarka Wojenna poszukuje istniejących projektów okrętów. Jest to rozsądne podejście, ponieważ istnieje wiele potencjalnie atrakcyjnych projektów.

Lekki amfibijny okręt wojenny może być bardzo mały. Chociaż wymagania Marynarki Wojennej dopuszczały szeroki zakres wielkości (od 1000 do 8000 ton), pojemność załogi i oddziałów daje pojęcie o prawdopodobnej wielkości okrętu. We wczesnych opisach okręty brzmiały jak LST klasy De Soto County z lat 60-tych do 80-tych. Miały one masę 4200 ton (lekkie) i zabierały 379 żołnierzy. Koncepcje artystów opublikowane w różnych mediach wzmocniły to wrażenie.

Jednakże statek przewożący 75 Marines nie jest nawet wielkości LST z okresu II wojny światowej: 1,650 ton, 150 żołnierzy, 316 stóp długości i maksymalna prędkość 12 węzłów. Jest to raczej wielkość okrętu piechoty desantowej (LCI) z okresu II wojny światowej: 230 ton, 180 żołnierzy (ale bez ciężkiego sprzętu), 158 stóp długości i maksymalna prędkość 16 węzłów. LCI były zdolne do żeglugi oceanicznej, ale z trudem. Niewielkie rozmiary oznaczają, że LAW nie będzie się nadawał do dłuższych rejsów. Dokumenty dotyczące wymagań nakazują rozmieszczanie oddziałów w ciągu tygodni, a nie miesięcy. To nie jest okręt, który może wykonywać sześciomiesięczne globalne rozmieszczenia.

Flota lekkich okrętów amfibijnych nie wnosi dużego potencjału. 30 planowanych LAW-ów będzie mogło przewozić łącznie około 2250 marines (75 marines na okręt × 30 okrętów). Jeden LHA klasy America i jeden LPD-17 Flight I mogą zabrać łącznie 2350 żołnierzy piechoty morskiej (1650 + 750). LAW-y nie będą przenosić samolotów ani łączników okręt-brzeg. LHA i LPD, w zależności od konfiguracji, mogą przenosić dużo samolotów i kilka łączników okrętowych. Przy prędkości 20 węzłów w porównaniu z 14 węzłami LHA i LPD są znacznie szybsze.

Koszty mogą być mniejsze, większe lub takie same jak okrętów konwencjonalnych. Jeden LHA i jeden LPD kosztowałyby około 5,1 mld USD (3,4 mld USD plus 1,7 mld USD). Koszt LAW jest niepewny. Korpus Piechoty Morskiej chciałby uzyskać każdy kadłub za około 100 milionów dolarów. Oznaczałoby to całkowity koszt 3 miliardów dolarów, czyli mniej niż w przypadku okrętów konwencjonalnych.

Jednakże okręty amfibijne mogą stać się drogie, ponieważ wymagania dotyczące systemów obronnych i łączności rosną, aby poradzić sobie z zagrożeniami wysokiego poziomu i złożonymi środowiskami operacyjnymi. Gdyby koszt pojedynczych okrętów wzrósł do 170 mln USD każdy, wówczas koszt obu pakietów – LHA/LPD i LAW – byłby taki sam. Biorąc pod uwagę niefortunną historię Marynarki Wojennej związaną z przekraczaniem kosztów przy projektowaniu okrętów, możliwy jest wzrost do 200 mln USD na okręt; w ten sposób flota LAW kosztowałaby 6 mld USD.

Dziesięcioletni okres eksploatacji jest bardzo krótki. W pakiecie informacyjnym dla przemysłu określono okres eksploatacji na 10 lat. To sprawiłoby, że okręty byłyby prawie do wyrzucenia. Aby zapewnić 30-40 lat zdolności do działania, czyli tyle samo co konwencjonalne okręty amfibijne, marynarka musiałaby kupić trzy lub cztery zestawy. To potroiłoby koszty i uczyniło je znacznie droższymi od konwencjonalnych okrętów amfibijnych.

Harmonogram zakupów jest bardzo szybki. Marynarka przewiduje zakup wszystkich okrętów w ciągu czterech lat, począwszy od roku fiskalnego 2023. Oznacza to, że ostatni okręt zostałby zakupiony zanim pierwszy z nich rozpocząłby operacyjną służbę. Ten harmonogram wiąże się z dużym ryzykiem.

Rekomendacja: Posuwać się naprzód, ale zabezpieczać się. Jak zauważono wcześniej, zakup kilku małych okrętów amfibijnych ma sens. Ponieważ Marynarka Wojenna nie wybrała projektu, LAW mogą być znacznie większe niż wynika to z dotychczasowych dyskusji.

Jeśli jednak wybranym projektem okrętu będzie mały 75-działowy projekt, nadawałby się on do nowych koncepcji Korpusu Piechoty Morskiej dotyczących walki na wyspach w zachodniej części Pacyfiku oraz nalotów lekkiej piechoty. Być może okazałby się wielkim sukcesem. Ale tak mały okręt byłby nieodpowiedni do większości innych operacji amfibijnych, co jest poważnym utrudnieniem. Być może zamiast wartościowej nowej zdolności okaże się XXI-wieczną wersją wodnosamolotu klasy Pegasus, ciekawej koncepcji, która nigdy nie sprawdziła się w praktyce i została przedwcześnie wycofana.

Zamiast całkowicie polegać na jednym projekcie, Marynarka Wojenna i Korpus Piechoty Morskiej lepiej byłoby kupić kilka okrętów, może pięć, i zobaczyć, jak sprawdzi się ta koncepcja. Jeśli bardzo mały okręt okaże się mieć ograniczone zastosowanie, służby mogłyby uzupełnić go inną, większą konstrukcją – być może czymś w rodzaju klasy De Soto County (150 do 200 Marines i trochę ciężkiego sprzętu), a może nawet wariantem wojskowych okrętów wsparcia logistycznego klasy General Frank S. Besson (273 stopy długości, 4200 ton, z rampą dziobową).

Najlepsza byłaby szeroka mieszanka okrętów amfibijnych. Przy takiej rozpiętości możliwości, Marynarka Wojenna i Korpus Piechoty Morskiej mogłyby spełnić każde wymaganie przy pomocy odpowiedniego narzędzia, zamiast posiadać jedne zbyt małe, a inne zbyt duże.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.