Kiedy zespół The Smiths rozpadł się w 1987 roku, Morrissey nie tracił czasu na pójście w pojedynkę – lub w końcu osiągnięcie globalnej sławy. Ikona z Manchesteru stała się supergwiazdą dzięki wzmocnieniu swojej nieszczęśliwie zakochanej persony i przyjęciu postawy wiecznie samotnego, która pozostała niezachwiana, nawet gdy jego podejście do muzyki uległo zmianie.
Po wydaniu Low in High School, jego 11. albumu studyjnego, Morrissey jest przygotowany na muzyczny wzrost – choć jego kariera jest bardziej kontrowersyjna niż kiedykolwiek. (I nie mówimy tu o jego zamiłowaniu do odwoływania koncertów.) Jego coraz głośniejsze antyimigracyjne poglądy i wątpliwe komentarze polityczne – w tym oskarżenia o „sfałszowane” wybory przeciwko islamofobicznemu kandydatowi i wypowiedź o zamachu bombowym w Manchesterze, która zasłużenie wywołała wrzawę – są rozczarowujące, zwłaszcza, że Morrissey zbudował karierę na sprzymierzaniu się z marginalizowanymi i wyalienowanymi. Te opinie wkradły się do jego muzyki, z „My Love, I’d Do Anything For You” odnoszącym się do „mediów głównego nurtu.”
To powiedziawszy, nasza lista 50 najlepszych solowych piosenek Morrisseya zawiera niektóre z najbardziej znaczących momentów w historii muzyki alternatywnej. A stały się one niezatarte, ponieważ szukały wspólnoty i empatii, a nie podziałów.
- „You Have Killed Me” (Ringleader of the Tormentors, 2006)
Pogrążony w mroku, symfoniczny „You Have Killed Me” ukazuje Morrisseya rozczarowanego (po raz kolejny), kiedy próbuje nawiązać relację z inną osobą. Sprawy idą na południe i Moz jest zdruzgotany („Yes, I walk around somehow/But you have killed me”). Mimo to zachowuje twardą postawę i stawia na swoim: „Zawsze ci wybaczam”. -Annie Zaleski
- „Redondo Beach” (Live at Earl’s Court, 2005)
W świecie Morrisseya piosenki z coverami są taką samą rzadkością jak przemyślane notki z podziękowaniami dla byłych menedżerów i kolegów z zespołu. Ale zawsze darzył szczególnym szacunkiem Patti Smith, co jest w pełni widoczne w jego potraktowaniu tej na poły reggae’owej ciekawostki z Horses. Napisany przez Smith po kłótni z siostrą, opisuje kłótnię na plaży, która prowadzi do tajemniczej śmierci i głęboko egzystencjalistycznego momentu odosobnienia. Nie trzeba dodawać, że Morrissey brzmi, jakby świetnie się bawił. -Jason Anderson
- „At Amber” (My Early Burglary Years, 1998)
Ta dziwnie jowialna strona B z okresu Viva Hate-era, zawierająca kapryśne spirale gitarowe, odzwierciedlała zafascynowanie Morrisseya obrazami niepełnosprawności. Tekst ma formę rozmowy pomiędzy dwoma gośćmi w „okropnym hotelu”: „inwalidą” i kimś innym, kto „kwestionuje rachunek” i śpi w ich ubraniach. Wydaje się, że chodzi o to, że życie każdego człowieka hamują różne rzeczy – albo przeszkody zewnętrzne, albo bariery narzucone przez samego siebie. -AZ
- „I Wish You Lonely” (Low in High School, 2017)
Ponad niepokojącym electro throbem i niezwykle muskularnym bitem, który na krótko sugeruje, że zadarł z Trentem Reznorem (lub ewentualnie Garym Numanem), Morrissey wygłasza swoją najbardziej zdecydowaną piosenkę od lat. Jako obrazoburca i indywidualista, Morrissey prezentuje krwawą postawę „do diabła z innymi”, potępiając groby „pełne głupców, którzy oddali swoje życie na rozkaz”, kategorię, która wydaje się obejmować zarówno żołnierzy, jak i uzależnionych od heroiny. Niegdyś przekleństwo, nad którym ubolewał, teraz samotne życie jest sposobem na przetrwanie: iść samemu to być jak „ostatni tropiony wieloryb garbaty ścigany przez kanonierki z Bergen”, najwyraźniej. Gdyby Ayn Rand odrodziła się kiedyś jako działaczka Greenpeace, bez wątpienia zgodziłaby się z tym. -JA
- „Earth Is the Loneliest Planet” (World Peace Is None of Your Business, 2014)
Żaden teledysk w 2014 roku nie przyniósł tak niepasującego widoku, jak ten, w którym Morrissey pensjonarsko pozuje na dachu Capitol Records HQ z Pamelą Anderson. Oczywiście, oboje są sprzymierzeńcami w ruchu na rzecz praw zwierząt, temat bez wątpienia na jego myśli, gdy lamentuje, że „ludzie nie są naprawdę bardzo humanitarni”. Ale przy całej rozpaczy, jaką wyraża na temat idiotyzmu naszego gatunku, muzyka ma zaskakującą żywotność dzięki rozkwitom flamenco i kwiecistej rockowej gitarze. -JA
- „Billy Budd” (Vauxhall & I, 1994)
Ten psychodeliczny wybuch ma dwuznaczne pochodzenie. Niektórzy twierdzą, że wersy „Now it’s 12 years on/Yes, and I took up with you” są odniesieniem do tworzenia The Smiths z Johnnym Marrem; w rezultacie utwór jest o Mozie czującym się skrępowanym przez to skojarzenie. Jednak „Billy Budd” może być również odczytywany jako fan fiction Hermana Melville’a: Zamiast podążać za fabułą książki – gdzie Billy Budd wpada w panikę i zabija kolegę ze statku Johna Claggarta – dwaj mężczyźni są w rzeczywistości parą, a ten drugi życzy sobie, by ten pierwszy wyleczył się z niszczącej wady wymowy. -AZ
- „The Youngest Was the Most Loved” (Ringleader of the Tormentors, 2006)
Chór rozrabiających dzieciaków może brzmieć jak wyjęty prosto z West Endowej produkcji Olivera, ale to całkowicie odpowiedni akcent dla tego mrożącego krew w żyłach studium charakteru chłopaka, który był rozpieszczany i chroniony przez swoją rodzinę z fatalnym skutkiem. Linie takie jak „The youngest was the cherub/We kept him from the world’s glare and he turned into a killer” sugerują, że Morrissey mógł trzymać na swoim stoliku nocnym popularny wówczas literacki thriller Lionela Shrivera We Need to Talk About Kevin. -JA
- „Black Cloud” (Years of Refusal, 2009)
Nastrojowość drobnych akordów w „Black Cloud” ustanawia Morrisseya na zawsze jako Charliego Browna alt-rocka. Nieważne, jak bardzo się stara i co robi – czy flirtuje z kimś, czy go ignoruje – „Nie ma nic, co mógłbym zrobić, żebyś była moja”. -AZ
- „Spent the Day In Bed” (Low In High School, 2017)
Po nudy 2014’s World Peace Is None of Your Business, ten kompaktowy wybuch nieszczęścia czuł się jak powiew świeżego powietrza. (Barokowe klawiszowe spirale, skwierczące smyczki i rogi oraz szybkie tempo łagodzą lamenty Moz’a, że stan świata (i jego smutne życie) zatrzymał go w łóżku. -AZ
- „The Teachers Are Afraid of the Pupils” (Southpaw Grammar, 1995)
Nigdy nie spoczywając na laurach, Morrissey podążył za stosunkowo komercyjnym Vauxhall & I z Southpaw Grammar, albumem, który otwiera ten 11-minutowy opus z samplowaniem Szostakowicza. Odwrócenie „The Headmaster Ritual” The Smiths, piosenka jest z perspektywy nauczycieli, którzy nie mogą się doczekać, aż skończy się rok szkolny – bo wtedy będą wolni od stresu i upokorzeń związanych z kontaktami z uczniami. -AZ
- „That’s Entertainment” („Sing Your Life” B-side, 1991)
Dżemowy cover Morrissey’a jest wierny akustycznemu fundamentowi oryginału i światopoglądowi typu „szklana połowa pusta”, w którym nawet lekkie zajęcia („karmienie kaczek w parku”) mają swoją gorszą stronę („i życzenie, żebyś był daleko”). Jednak nieco wolniejsze tempo, jak również śpiew członka Madness, Chasa Smasha, wzmacniają liryczną tęsknotę w jeszcze głębszy sposób. -AZ
- „The Ordinary Boys” (Viva Hate, 1988)
Morrissey w niewytłumaczalny sposób zdecydował się pominąć „The Ordinary Boys” na reedycji Viva Hate z 2012 roku, a szkoda: Ten napędzany fortepianem walc chwali upartego outsidera, który zachowuje swoje obrazoburcze spojrzenie i nonkonformistyczną postawę pomimo otaczających go małostkowych chłopców i dziewcząt. -AZ
- „I Just Want to See the Boy Happy” (Ringleader of the Tormentors, 2006)
Czasami towarzyszący utwór You Are the Quarry „I Have Forgiven Jesus”, ten gniewny rocker widzi Moz’a przyjmującego perspektywę innej osoby desperacko pragnącej uzyskać odpowiedź na modlitwę – tym razem w imieniu opuszczonego młodzieńca, takiego jak chłopak z wcześniejszej piosenki. „Chcę widzieć chłopca szczęśliwego, z ramionami obejmującymi jego pierwszą miłość” – śpiewa Morrissey nad krzykliwą płytą glam-rocka, która brzmi jeszcze ciężej podczas solówki Michaela Farrella na puzonie. Rzeczywiście, szkoda, że do tej pory miał taką awersję do instrumentów dętych. -JA
- „All You Need Is Me” (Years of Refusal, 2009)
Zachwycający dowód jego odmłodzenia po podpisaniu kontraktu z wytwórnią Decca, ten utwór na Greatest Hits z 2008 roku (później na Years of Refusal) szczyci się nadmiarem wigoru, werwy i witalności. Morrissey wyraźnie rozkoszuje się każdym strzałem wymierzonym w bezimiennego (i prawdopodobnie dziennikarskiego) przeciwnika, który naprawdę powinien mieć lepsze rzeczy do roboty niż „narzekanie na mnie”. Kiedy zespół – w tym partner Jesse Tobias, który jest autorem tekstów piosenek – przechodzi do gromkiego finału, Morrissey przypomina swojemu celowi: „Będziesz za mną tęsknił, kiedy odejdę”. -JA
- „That’s How People Grow Up” (Years of Refusal, 2009)
Napędzany przez szczególnie chunky riff Boz Boorera, ten ostatni dzień rocker – pierwotnie wydany w celu promowania Greatest Hits z 2008 roku – łączy swoją muzyczną agresję z ostrymi tekstami, które zasadniczo mówią temu rozczarowującemu, niesympatycznemu światu, żeby się wypchał. Kryptyczny fragment o wypadku samochodowym – „Prowadziłem swój samochód, rozbiłem się i złamałem kręgosłup/Więc tak, są w życiu rzeczy gorsze niż nigdy nie być czyimś ukochanym” – był pozornie fikcyjny, choć może odnosić się do wypadku, w którym prawie zginął Johnny Marr w 1986 roku. Albo tego, którego Morrissey życzył biografowi Smithsów Johnny’emu Roganowi. JA
- „Satan Rejected My Soul” (Maladjusted, 1997)
Solowe albumy Morrisseya z lat 90-tych były tak mocne, że Maladjusted ma tendencję do gubienia się w tłumie. Jest to szczególnie niesprawiedliwe w przypadku „Satan Rejected My Soul”, jangle w stylu Smithsów, podczas którego Morrissey wzdycha, że nie jest akceptowany ani w niebie, ani w piekle. Szuka więc miejsca, w którym mógłby się zmieścić – i kogoś, kto „wezwie mnie do siebie, wciągnie mnie do siebie, wciągnie mnie do siebie”. -AZ
- „America Is Not the World” (You Are the Quarry, 2004)
Mieszkając w Los Angeles przez znaczną część swojej solowej kariery (od tego czasu miał siedzibę w Rzymie, Londynie i Szwajcarii), Morrissey rozwinął pewne skomplikowane uczucia dotyczące kraju, który dał mu tak wiele … i tak wiele do zrzędzenia. „W Ameryce dało ci to hamburgera”, mówi najbardziej chrapliwy wers. „Cóż, Ameryko, wiesz, gdzie możesz położyć swojego hamburgera”. Najbardziej ubolewa nad brakiem prawdziwych możliwości, choć jego opis miejsca, w którym „prezydentem nigdy nie jest czarny, kobieta czy gej”, aż prosi się o aktualizację. A może czeka, aż Gabinet Owalny zdobędzie co najmniej dwa z trzech punktów. -JA
- „The National Front Disco” (Your Arsenal, 1992)
To chyba dobry moment, by wspomnieć o sprawie rasizmu. Rzeczywiście, wiele zrobiono z wątpliwych komentarzy Morrisseya na temat brytyjskiej imigracji, „zaniku” brytyjskiej tożsamości i jego pochwały dla „wspaniałej” decyzji jego ojczyzny w sprawie Brexitu. Nazwany na cześć osławionej brytyjskiej partii skrajnie prawicowej, utwór Your Arsenal jest często przywoływany jako dowód jego mniej godnych podziwu opinii – a okrzyk „Anglia dla Anglików!” w środku utworu nie pomaga. Ale to mija się z celem tej satyrycznej analizy powabu nacjonalistycznej retoryki dla młodych Brytyjczyków, którzy czują się bezsilni, a którą opowiada z perspektywy rodziny, która jest zdruzgotana widząc zmianę w swoim „chłopcu”. Innymi słowy: To skomplikowane. -JA
- „Pregnant for the Last Time” (niealbumowy singiel, 1991)
Spośród wielu funkcji, jakie Boz Boorer pełnił podczas swojej długiej kadencji u Morrisseya, pierwszą było turbodoładowanie fetyszu Elvisa z lat 50-tych, który był widoczny od czasu, gdy The Smiths wykonali „His Latest Flame”. Choć Morrissey wciąż pisał z Markiem Nevinem, Boorer zaznaczył swoją obecność tym rozkręcającym się rockabilly numerem, który mógłby być świetnym singlem RCA dla Króla – gdyby nie chytry i złośliwy tekst o „klapkach z flegmą” i „skarpetkach w drobne paski”, które czekają na przyjaciela, który postanowił założyć rodzinę. -JA
- „Certain People I Know” (Your Arsenal, 1992)
Chociaż pomoc Micka Ronsona przy produkcji Your Arsenal doprowadziła do wielu gier w spot-the-Bowie-reference, space-age rockabilly z Electric Warrior T. Rex może być tutaj bardziej trafnym glam touchstone. Podobnie jest z brawurą Marca Bolana w sposobie, w jaki Morrissey opisuje szorstkich typów, których lubi: takich, którzy „łamią sobie karki i nie mogą sobie pozwolić na ich naprawę”. Nie ma znaczenia, że ich ubrania wyglądają jak „imitacja George’a 23-go”, co musi być ogromnie niestosowne. -JA
- „Late Night, Maudlin Street” (Viva Hate, 1989)
Trwająca prawie osiem minut, ta wspaniała ewokacja dzieciństwa w Manchesterze (choć niekoniecznie Morrisseya) jest najbogatszą piosenką Viva Hate. Jest to również utwór najbardziej przesiąknięty szczególną odmianą północnej melancholii, którą z czasem udoskonalił gitarzysta Vini Reilly w swoim długoletnim zespole The Durutti Column. Ale to, co czyni go szczególnie poruszającym, to sposób, w jaki Morrissey używa swojego autoironicznego dowcipu („Ja bez ubrania? Cóż, naród odwraca się plecami i gaga”), aby w jakiś sposób złagodzić cios jednej z najokrutniejszych ironii życia: że miejsca, które sprawiły nam największy ból, mogą być tymi, za którymi najbardziej tęsknimy, kiedy ich nie ma. -JA
- „Piccadilly Palare” (nonalbum single, 1990)
Edukacyjny aspekt tekstów Morrisseya przez długi czas był niedoceniany. Na przykład, niewielu fanów miałoby jakąkolwiek wiedzę na temat terminu „palari” – dziewiętnastowiecznego brytyjskiego slangu dla homoseksualistów, który był powszechny w nielegalnej społeczności gejowskiej w latach sześćdziesiątych – lub na temat bardziej zalążkowej przeszłości jednej z najpopularniejszych stref turystycznych Londynu. Przy dźwiękach skocznej melodii przypominającej „Panic” zespołu Smiths, opowiada niewypowiedzianą wcześniej historię młodych mężczyzn, którzy trudnili się tym „starożytnym handlem”. -JA
- „My Love Life” (nonalbum single, 1991)
Morrissey i Mark Nevin kończą swoją twórczą współpracę na wysokiej nucie. Słodki i delikatny, ten utwór ma senną jakość ich najlepszych wspólnych piosenek. (Pomaga w tym Chrissie Hynde dostarczająca harmonii.) Jednak przy całej swojej miękkości, jest intrygująco cielesna nuta w tekstach – „Wiem, że kochasz jedną osobę, więc dlaczego nie kochasz dwóch?” – która może być interpretowana jako prośba o trójkąt. Z pewnością jest w tym dobry skecz Benny Hilla. -JA
- „You’re Going to Need Someone On Your Side” (Your Arsenal, 1992)
Groźba bardziej niż obietnica, ten glammy rockabilly barnburner znajduje Morrissey’a ostrzegającego samotnego wilka, że będą potrzebować kilku sojuszników i wsparcia. Morrissey jest gotów być taką osobą, choć doskonale wie, że ten gest może nie zostać dobrze przyjęty – w końcu piosenka kończy się sarkastycznym stwierdzeniem: „Cóż, nie musisz wyglądać na tak zadowolonego.” -AZ
- „Why Don’t You Find Out For Yourself” (Vauxhall & I, 1994)
Ta zwodniczo breezy song jest w rzeczywistości ciętym atakiem na jeden z ulubionych celów Morrisseya: łasice z branży muzycznej. „Niektórzy mężczyźni tutaj, mają szczególny interes w twojej karierze”, śpiewa lekko. „Chcą pomóc ci się rozwijać/And then siphonn all your dough”. Jak to jednak bywa w jego stylu, Moz obwinia się za to, że przyjął to nadużycie – i nie spodziewa się, że osoba prosząca o radę posłucha jego ostrzeżeń. -AZ
- „You’re the One for Me, Fatty” (Your Arsenal, 1992)
Pomimo niemiłego brzmienia jego przezwiska dla Cathala Smytha – który jako członek Madness występuje pod pseudonimem Chas Smith – uczucia Morrissey’a do podmiotu zachwycającego pierwszego singla Your Arsenal nie mogłyby być cieplejsze. „Jesteś tą, którą naprawdę, naprawdę kocham” – śpiewa do kumpla, którego kiedyś próbował zatrudnić jako swojego menadżera. „Obiecaj, że powiesz, jeśli kiedykolwiek stanę ci na drodze”. Smyth zasłużył również na wdzięczność Moz’a przedstawiając go Boz’owi Boorer’owi, człowiekowi z Madness, który uznał jego pracę z Markiem Nevin’em przy Kill Uncle za „bzdurę”. Powiedział Morrissey: „Niekoniecznie się mylił”. -JA
- „Dagenham Dave” (Southpaw Grammar, 1995)
Jest dobry powód, dla którego Southpaw Grammar często czuje się jak Britpopowy album Morrisseya: Oprócz dramatycznych, orkiestrowych epopei, płyta zawiera mnóstwo sprężystych, pogo-popowych utworów, takich jak „Dagenham Dave”. Nie ma związku z piosenką Stranglers o tej samej nazwie, choć brzmi podejrzanie jak Blur circa The Great Escape. -AZ
- „Let Me Kiss You” (You Are The Quarry, 2004)
Although „Let Me Kiss You” possesses glimmers of lyrical humor („Say, would you let me cry on your shoulder/I’ve heard that you’ll try anything twice”), the song is mostly heartbreaking, as its protagonist is willing to do anything in exchange for physical affection. 'Moje serce jest otwarte’ – śpiewa Morrissey, mimo że wie, że osoba, którą całuje, „fizycznie nim gardzi”. „Let Me Kiss You” zostało w szczególności pokryte przez Nancy Sinatrę. -AZ
- „Alsatian Cousin” (Viva Hate, 1988)
Debiutancka solowa płyta Morrisseya rozpoczynała się od dwóch prowokacyjnych pytań: „Czy ty i on byliście kochankami? I czy powiedziałabyś o tym, gdybyście byli?”. Spoiler alert: te pytania były retoryczne i, co nie jest zaskoczeniem, sprawy nie potoczyły się po jego myśli. Mimo to, „Alsatian Cousin” jest bardziej godny uwagi ze względu na metaliczny połysk perkusji i udręczony gitarowy dron; Morrissey wyraźnie wchłonął (i przyjął) zmechanizowane dźwięki popularne w późnych latach 80. -AZ
- „Sing Your Life” (Kill Uncle, 1991)
Pierwszy z solowych singli Morrisseya, który utknął na brytyjskiej liście przebojów, „Sing Your Life” zasługiwał na o wiele łaskawszy los. Jego niezwykła kombinacja rytmu rockabilly, niebiańskich smyczków i wokali w stylu Jordanaires daje mu śmiałość, której brakuje większości „Kill Uncle”. W rzeczy samej, jest to najbliższe niebiańskim numerom gospel, które miały swoje miejsce w repertuarze Elvisa z ery Vegas. Oczywiście nie ma miejsca dla Pana w tekstach, które zarówno celebrują, jak i wyśmiewają przymus wyrażania siebie przez Morrisseya – z wersami takimi jak „Don’t leave it all unsaid, somewhere in the wasteland of your head,” piosenka służy zarówno jako manifest, jak i mea culpa. -JA
- „Jack the Ripper” („Certain People I Know” B-side, 1992)
Objęte przez AFI, My Chemical Romance i Colina Meloya z The Decemberists, burzliwe, słabo oświetlone „Jack the Ripper” jest jedną z najbardziej ukochanych stron N Morrisseya – bez wątpienia dlatego, że jego skupienie na niebezpiecznym pożądaniu przypomina świetne założenie horroru. -AZ
- „I Have Forgiven Jesus” (You Are the Quarry, 2004)
Ten tytuł jest tak kwintesencją Morrisseya, że trzeba się zastanawiać, jak to się stało, że potrzebował prawie dwóch dekad, aby go użyć. Tutaj jest on po raz kolejny tym irlandzkim katolickim chłopcem z Manchesteru, „miłym dzieciakiem z miłym papiernikiem”, który nie wie, co zrobić z pragnieniem, które Dobry Bóg „złożył we mnie”. Pełen udręki lament o przekleństwie posiadania tak wiele miłości do wyrażenia „w pozbawionym miłości świecie”, piosenka ma tę samą przejmującą wymowę, której później użyczy w pierwszej połowie Autobiografii – zanim dojdzie do tych wszystkich tyrad o Mike’u Joyce’ie. -JA
- „Disappointed” („Everyday Is Like Sunday” B-side, 1988; Bona Drag, 1990)
Morrissey musiał liczyć się z tym, że ludzie wyśmiewali jego melodramaty – i chcieli, żeby odszedł – odkąd powstali The Smiths. „Disappointed” wygląda jak Moz trollujący tę część swojej publiczności, pomiędzy „How Soon Is Now?” -esque gitarowym riffem a zbyt dramatycznymi deklaracjami („Don’t talk to me, no, about people who are 'nice’/’Cause I have spent my whole life in ruins”). Capper jest on grożąc do rzucenia biznesu, a następnie nieśmiało mówiąc: „Ale zmieniłem zdanie ponownie … Dobranoc, i dziękuję.” -AZ
- „There Is a Place in Hell for Me and My Friends” (Kill Uncle, 1991)
Może to jedyna prawdziwa torch song Morrisseya? Przeoczony klejnot z Kill Uncle, dzieli się swoim oszczędnym brzmieniem – tylko fortepian i głos, dopóki nie pojawią się smyczki i niejasno militarystyczny rytm perkusji – oraz elegijną naturą z podniosłym „Late Night, Maudlin Street” Viva Hate, jak również z „Sing Me to Sleep”, jedną z najlepszych stron B Smithsów. Jest tu też coś z wczesnego Toma Waitsa, co może być jego najbardziej poruszającym wyrazem katolickiego poczucia winy. -JA
- „Reader Meet Author” (Southpaw Grammar, 1995)
Kolejny power-popowy utwór Southpaw Grammar, tym razem z niepowstrzymanym hakiem i syropowatymi smyczkami, ta piosenka ostrzega przed niebezpieczeństwami stawiania swoich idoli na piedestale – lub myślenia, że mają wszystko przemyślane. W końcu pisarz, który wydaje się być zanurzony w ekscytującym życiu, może być „bezpiecznie z oprogramowaniem, wszystkie mile od linii frontu” i „wyobrażać sobie rzeczy” po usłyszeniu „sposobu, w jaki smutny głos śpiewa”, jak to ujął Morrissey. „Och, każdy pretekst, aby napisać więcej kłamstw.” -AZ
- „Boxers” (non-album singiel, 1995)
Chociaż jest to niestety zawarte tylko na wersji do teledysku, a nie zawarte na The World of Morrissey, otwierający swell smyczków nadaje odpowiednie poczucie wielkości do singla, który służył jako impuls do powrotu Morrisseya do występów na żywo po dwuletniej przerwie. Podkreśla to również przejmujący charakter tej sugestywnej opowieści o twardzielu radzącym sobie z surową rzeczywistością ostatniej porażki i nieuchronnym upadkiem. Naprawdę, co może być gorszego niż „przegrać przed swoim rodzinnym miastem”? -JA
- „Speedway” (Vauxhall & I, 1994)
Stolik Morrisseya na żywo, „Speedway” z czasem stał się bardziej majestatyczny i wyzywająco brzmiący, prawdopodobnie dlatego, że zachował dramatyczne tempo wersji studyjnej i tlące się łuki gitarowe. Teksty piosenek – pasywno-agresywna wojna na słowa o sekretach, oszustwach i ochronie osobistych prawd – również wydają się bardziej aktualne niż kiedykolwiek. -AZ
- „Interesting Drug” (non-album single, 1989; Bona Drag, 1990)
Ostatnia okładkaOK Go inspirowana Trumpem wskazuje na uniwersalność sentymentów w najbardziej politycznie ostrym z wczesnych solowych singli Morrisseya. „There are some bad people on the rise,” he croons over a airy music setting provided by the late great Kirsty MacColl, Stephen Street and three former Smiths (including future court court nemesis Mike Joyce). „Ratują własną skórę, rujnując życie innych ludzi”. Być może zamierzał to wykorzystać jako kolejny strzał w swoich znienawidzonych torysów, ale pasuje to również do etycznie zbankrutowanych złoczyńców z innych epok. -JA
- „Alma Matters” (Maladjusted, 1997)
Jako piosenka Maladjusted z najbardziej sprężystą melodią, był to naturalny wybór na główny singiel, i również mądry – stał się jego pierwszym hitem Top 20 UK w ciągu trzech lat. Podczas gdy teledysk z niepokojącymi obrazami skinheadów boksujących się nawzajem był bardziej sugestywny dla solowej fiksacji Morrisseya na punkcie bandytyzmu, sama piosenka jest najbardziej nieodpartym przedsięwzięciem w stylu Smithsów, z godnym Marra janglem i ukłonem w stronę A Taste of Honey, filmu z 1961 roku, który był ulubionym filmem Moz’a na długo przed tym, jak umieścił gwiazdę Ritę Tushingham na okładce „Hand in Glove”. -JA
- „Hairdresser on Fire” („Suedehead” B-side, 1988; Bona Drag, 1990)
Tylko Morrissey mógł sprawić, że tak niedorzeczne zwroty jak, „And you’re just so busy/Busy, busy/Busy scissors, oh, ohh/Hairdresser on fire” brzmią zarówno sardonicznie jak i wzniośle. Przypisać to należy muzyce, która nawiązuje do wypielęgnowanego popu lat 60-tych, pomiędzy dzwonkowatą perkusją i delikatnymi gitarowymi gongami, a także prostolinijnemu wokalowi z cienko zawoalowanym witriolem. -AZ
- „We Hate It When Our Friends Become Successful” (Your Arsenal, 1992)
Nikt nie emanuje małostkowością – lub pasywno-agresywną postawą – lepiej niż Morrissey. Exhibit A: To raczej wesołe obalenie nienawiści sceny muzycznej Manchesteru do ambitnych muzyków. „W Manchesterze jesteś akceptowany tak długo, jak długo jesteś zgarbiony i na kolanach” – powiedział Morrissey w 1992 roku w wywiadzie dla Q. „Ale jeśli masz jakiś sukces, jesteś niezależny lub jesteś wolnym duchem, nienawidzą cię”. Innymi słowy, nie jest zaskoczeniem, że piosenka jest zdominowana przez drwiący, diabelski śmiech Morrisseya. -AZ
- „First of the Gang to Die” (You Are The Quarry, 2004)
Piosenka osadzona w ukochanym Los Angeles Morrisseya, która również podwaja się jako ukłon w stronę jego uwielbiającej latynoskiej bazy fanów, ten wesoły i szczery rocker skupia się na Hectorze, który jest znany z bycia „pierwszym z gangu z bronią w ręku/And the first to do time/The first of the gang to die”. Hector jest jednak miłym łobuzem, ponieważ „ukradł wszystkie nasze serca”, mimo że „kradł bogatym i biednym/And not very rich and the very poor”. Sinfully catchy-i nawet trochę niedoceniane. -AZ
- „The Boy Racer” (Southpaw Grammar, 1995)
Współautorstwo z Alanem Whyte’em, które zapewnia Southpaw Grammar najbardziej porywający moment, to jedno z długiej serii studiów charakterów młodych mężczyzn bardziej ekscytujących i niebezpiecznych niż Morrissey kiedykolwiek uważał się za takiego. Tym razem jednak temat wzbudza raczej pogardę niż pożądanie („Ma za dużo dziewczyn, myśli, że jest właścicielem tego miasta”), a kulminacją jest fantazja o morderstwie. „We’re gonna kill this pretty thing,” śpiewa parafrazując Iggy’ego and the Stooges, co wydaje się dobrze pasować do gitarowych zniekształceń i groźnego podtekstu. -JA
- „The Last of the Famous International Playboys” (niealbumowy singiel, 1989; Bona Drag, 1990)
Jako bezwzględni gangsterzy, którzy rządzili londyńskim East Endem w jego najseksowniejszym okresie, Ronnie i Reggie Kray byli naturalnymi obiektami fascynacji Morrisseya. Odmieńczość bliźniaków tylko dodawała splendoru. Nic dziwnego, że ten hołd – wykonany ze Stephenem Streetem i trio byłych Smithów – napisany jest z perspektywy szczególnie zagorzałego fana, który zastanawia się nad gwiazdorstwem przyznawanym tym, którzy zabijają, a jednocześnie rozpaczliwie pragnie zaimponować Reggiemu: „Such things I do/Just to make myself/More attractive to you”. Niezwykle zawadiackie efekty gitarowe dodają niestosownego dramatyzmu. -JA
- „Tomorrow” (Your Arsenal, 1992)
Your Arsenal kończy się tym galopującym glamowym swoonem, w którym bohaterka torturowana jest marzeniami o niemożliwym romantycznym spełnieniu. „Wszystko, o co cię proszę, to jedna rzecz, której nigdy nie zrobisz” – śpiewa Morrissey, a jego głos przepełniony jest rezygnacją. „Obejmiesz mnie ramionami?/ Nikomu nie powiem”. Pilna potrzeba uczucia jest tak wielka, że nie wiadomo, czy główny bohater wytrzyma bez niego dłużej: „Tomorrow/Will it really come?/And if it does come/Will I still be human?” -AZ
- „Irish Blood, English Heart” (You Are The Quarry, 2004)
To słusznie zapoczątkowało solowy powrót Morrisseya w połowie lat ’00. Zwięzła piosenka łączy pulsujące, poszarpane gitary elektryczne i dynamikę soft-loud-soft z kąśliwym komentarzem politycznym. Bardziej szczegółowo, „Irish Blood, English Heart” krytykuje tradycyjny system rządzenia w Anglii i szacunek dla takich postaci jak Oliver Cromwell, a także wyraża dumę z irlandzkiego dziedzictwa Moz’a. Oczywiście, w dzisiejszych czasach utwór jest również nostalgicznym przypomnieniem prostszych czasów, kiedy Morrissey nie popierał Brexitu i nie wygłaszał podłych komentarzy zakorzenionych w ksenofobii i islamofobii. -AZ
- „November Spawned a Monster” (nonalbum single, 1990; Bona Drag, 1990)
Jako centralny punkt The Smiths, Morrissey był znany jako zwolennik kultury niepełnosprawności, ponieważ nosił aparat słuchowy podczas występów na żywo. Ta solowa piosenka – godna uwagi ze względu na wijącą się linię basu, gitary korkociągowe, perkusję bongo i wokalne interludium Mary Margaret O’Hara – kontynuuje ten sojusz. Utwór napisany jest z perspektywy osoby poruszającej się na wózku inwalidzkim, która pragnie być traktowana poważnie jako romantyczna perspektywa i istota ludzka. „Pewnego listopada, zrodził potwora w postaci tego dziecka,” biadoli, „który później płakał, 'Ale Jezus mnie stworzył, więc Jezus mnie uratuj/From litości, współczucia i ludzi dyskutujących ze mną.” Sentyment jest potężny – i reprezentuje punkt widzenia, który zasługuje na więcej popkulturowego światła reflektorów. -AZ
- „The More You Ignore Me, the Closer I Get” (Vauxhall & I, 1994)
The Smiths może i rządzili radiem w college’u, ale reszta Ameryki wykonała kawał dobrej roboty ignorując Morrisseya przez lata. Przełamał ich obronę dzięki temu nieodpartemu pokazowi swoich mocnych stron i zalet, który funkcjonuje również jako sprytna demonstracja jednej z podstawowych maksym muzyki popularnej: Nie zanudzaj nas, przejdź do refrenu. I cóż to jest za refren. W rezultacie jego jedyna piosenka znalazła się na liście Billboard’s Hot 100, co uwiarygodniło największą pochwałę tekstu: „Jestem teraz centralną częścią krajobrazu twojego umysłu, czy ci na tym zależy, czy nie”. -JA
- „Suedehead” (Viva Hate, 1988)
Wobec oznak napięcia, które towarzyszyły Strangeways Here We Come i zajadłemu końcowi The Smiths rok wcześniej, pokaz pewności siebie na debiutanckim solowym singlu Morrisseya był niczym innym jak triumfem. Okazało się, że Morrissey doskonale radzi sobie bez Johnny’ego Marra, zwłaszcza, że Stephen Street zadbał o zręczną aranżację smyczków, a Vini Reilly z The Durutti Column zadbał o wszystkie dźwięki, jakich tylko serce może zapragnąć. Morrissey równie dobrze trzyma się swojej roli, snując na poły żartobliwą, na poły przejmującą zadumę nad nastoletnią przyjaźnią, która przerodziła się w romantyczne zauroczenie. „It was a good lay, good lay,” tryluje w końcowym refrenie, wiedząc doskonale, że uwiódł wszystkich, których potrzebował. -JA
- „Everyday Is Like Sunday” (Viva Hate, 1988)
To platoński ideał piosenek Morrisseya. Nie tylko postrzega on weekendowy dzień jako taki sam jak resztę tygodnia – „cichy i szary”, naturalnie – ale też „brnie powoli po mokrym piasku” w ślepym nadmorskim miasteczku i życzy sobie, by „bomba atomowa” zniszczyła jego egzystencję. Choć niektórzy mogą przewracać oczami, niewiele piosenek lepiej niż ta naświetla wyobcowanie i nudę przedmieść (lub życia w małym miasteczku). Na głębszym poziomie, piosenka ta oddaje to, co czuje się, gdy jest się owiniętym ciężką mgłą depresji – a następnie porusza się po doskwierającym spustoszeniu i izolacji, które się z tym wiążą. -AZ